ROZDZIAŁ 34 [DYLAN]

88 11 40
                                    

Dla Xiabeh

Jesteśmy u ciociu już parę godzin. Przez ten czas Thomas zachowywał się nad wyraz dziwnie. Był strasznie zmęczony i po obiedzie od razu poszedł spać do pokoju. Powiedział, żebym go obudził, gdy tylko zjawi się kuzynostwo. Oczywiście rozumiałem, że naprawdę był zmęczony, ale trochę nie wierzyłem w to. Miałem przeczucie, że to wymówka. Tylko dlaczego? Przecież moja mama go polubiła.

      – Thomas, śpisz? - zapytałem, gdy ten był okryty kołdrą w różową panterę. No co ja poradzę, że uwielbiałem ten kolor.

– Mhm... – Chłopak odburkał.

– To wstawaj, bo kuzynostwo zaraz tu będzie! – rozkazałem, a gdy kolejny raz usłyszałem jego mamrotanie przez sen, to wziąłem jedną z poduszek i rzuciłem nią w niego. – Wstawaj śpiochu!

– Daj mi spać, Dylan – odparł, odsłaniając jego twarz z kołdry. – Ostatnio słabo śpię, więc pozwól mi jeszcze chwilkę spać.

– Pójdziemy spać, jak tylko ich poznasz... – przekonywałem go, ale byl nieugięty, dlatego z premedytacją pociągnąłem kołdrę w swoją stronę. – Napewno ich polubisz.

Thomas, ewidentne zaspany, od razu się zagotował. Wyglądał na mocnego zdenerwowanego. Taki jaki był, gdy ćpał, ale tym razem nie miał powiększonych źrenic, ani nic.  Aż tak to go wyprowadziło z równowagi?

– Doszło do Ciebie, że może nie chcę ich poznawać? – Jego chłodny głos sprawił, że poczułem sie urażony. Mimo wszystko byłem pewien, że Thomas znowu zgrywał chuja, tylko dlatego, żebym nie poznał prawdziwej przyczyny jego smutku czy złości. A nie powiem, bo nie chciałem go widzieć w tak złym stanie.

Wtedy usiadłem na końcu łóżka i spojrzałem troskliwie na chłopaka. On wtedy podniósł się do pozycji siędzącej i oparł o ścianę. Nie patrzył na mnie, tylko na swoją bransoletkę, którą zaczął się bawić. Chyba wydawała się bardziej interesująca niż ja.

– Tommy, co jest? – zapytałem w końcu, bo widziałem, że sam nie zacznie tej trudnej rozmowy.

– Wszystko jest w porządku. – Thomas tylko wzruszył ramionami i dalej bawił się biżuterią. Nie powiem, że nie zaczęło mnie to irytować, ale mimo to starałem się być spokojny.

– Możesz przestać kłamać, co?! – podniosłem ton, czym w końcu zwróciłem na siebie jego uwagę. – Widzę, że coś jest nie tak.

Thomas posmutniał, ale chyba ruszyło go, to co powiedziałem.  I bardzo dobrze. Nie może nic przede mną ukrywać, szczególnie, że zaufanie w związku to podstawa.

– Naprawdę chcesz wiedzieć? – zapytał, a jego głos brzmiał tak, ze sam miałem ochotę się popłakać.

Chwyciłem go za jego zimną dłoń,  a potem zacząłem ją głaskać. Chciałem, by blondyn poczuł się bezpiecznie. W końcu już tyle się między nami wydarzyło, że powinien mi ufać.  Powiedziałem, że to oczywiste, że chcę wiedzieć dlaczego mój chłopak jest taki przybity.

– Twoja ciotka mnie nie lubi... – zaczął, na co omal nie parsknąłem śmiechem. Szczególnie, że po kolacji bardzo wychwalała Thomasa. Mówiła, że wręcz jest idealny dla mnie. Dlaczego więc on uważał zupełnie inaczej?

– To niemożliwe słońce, bo zaraz po kolacji twierdziała, że jesteś dla mnie świetny.

– Może kłamała? – odparł, unosząc brew ku górze.

Już mialem coś odpowiedzieć, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Mama po kolacji poszła na spacer z naszym pieskiem, wabiącym się Sonia, więc to ja musiałem zejść na dół i otworzyć drzwi. Poczułem się głupio, że tak musiałem go zostawić.

Jednak zanim wyszedłem z pokoju, powiedziałem Sangsterowi, że wrócimy do tej rozmowy. Oczywiście słyszałem jak coś klnie pod nosem, ale nie dosłyszałem co, bo już schodziłem po schodach.

Gdy tylko otworzyłem drzwi, dostrzegłem Lilę i Darena, którzy byli bliżniakami. Chociaż szczerze nie wyglądali na nich. Byli zupełnym przeciwieństwem siebie. Chłopak miał bujne, czarne włosy, które sięgały aż do szyi, a dziewczyna miała włosy w każdym odcieniu tęczy. Podobno Lila była biseksualna, ale tak naprawdę nigdy się do tego nie przyznała.

– Dylan! – zawołali w tym samym momencie, a potem mnie przytuli.

Oczywiście odwzajemniłem gest, a potem zaprosiłem ich do środka.

– Jak tam u was? – zapytałem, gdy oboje ściągali swoje płaszcze.

– Dostałam się na malarstwo – rzuciła jako pierwsza Lila, która miała naprawdę ogromny talent malarski. Pamiętam, że w wieku czternastu latach potrafiła narysować obraz, który sprzedała za dwieście dolarów.

– A ja stwierdziłem, że to pierdolę i zacząłem tworzyć jakiś zajebisty wynalazek.

– Fantanstycznie! – powiedziałem radośnie, biorąc od nich odzienie, którę później zawiesiłem na stojącym obok wieszaku.

– A u Ciebie jak tam, Dylan? – zapytała Lila. Miała oczy po mamie, takie bardzo duże. – Poznałeś już kogoś? Z chęcią poznam Twoją młość życia.

– Właściwie to... - zacząłem, ale przerwałem słysząc tupanie. Od razu spojrzałem na schody, po których schodził blondyn, dopinając ostatni guzik koszuli. Wyglądał nad wyraz seksownie, choć wciąż brakowało mu  jego zadziornego uśmiechu do szczęścia.

– Zawsze wiedziałam, że jesteś taki jak ja... – dopowiedziała kolorowowłosa z ogromnym bananem na twarzy, gdy również zobaczyła nowego gościa. - Krecą nas i baby, i chłopy.

– Cześć wszystkim – powiedział skromnie, gdy stanął na ostatnim schodku od góry. – Jestem Thomas.

– I tak, tak jesteś chłopakiem Dylana – zaśmiał się Darren. – Mów do mnie D, a to jest Baba Jaga.

– Spadaj! – rzuciła dziewczyna, uderzając jej brata w ramię. – Dobra, matki chyba nie ma, to chodźmy grać – dodała, a potem wyjęła z plecaka zestaw trzydziestu gier.  Wszyscy stwierdziliśmy, że to idealny pomysł.

Chwilę później graliśmy najpierw w bierki, potem w chińczyka, a na sam koniec w jakąś grę detektwistyczną, w której trzeba było zgadnąć, kto jest mordercą. Było naprawdę fajnie i zauważyłem, że nawet Thomas dobrze się bawił. Miło było go takiego zobaczyć.

Gdy ja zaś stwierdziłem, że wolę obejrzeć „Szybkich i Wściekłych" wraz z Lilą, to Sangster postanowił zagrać w szachy z moim kuzynem. Wiedziałem, że od dawna w nie gra, więc byłem pewien, że ogra Darrena. Nawet fajnie, bo czasem pasowałoby mu utrzeć nosa.

– Jest wygrałem! – wykrzyczał rozradowany.

– Bardzo dobrze grasz – pochwalił go Daren. – Trenujesz, czy coś?

– Tak od dwóch lat – oznajmił, a gdy mówił o szachach, to w jego oczach dostrzegłem piękne iskierki. Kręciło go to. – Za miesiąc jadę do Finadelfii na konkurs.

– Nie mówiłeś mi... – odparłem oburzony. Szczególnie, że jak ostatnio go widziałem grającego, to przegrał mecz.

– Dużo się wtedy działo i kompletnie wyleciało mi to z głowy.

– Ej, ale konkurs drugiego etapu też ma być za miesiąc – stwierdziłem, zdając sobie sprawę, że spędzimy pewnie piękny czas tam. – Czyli pojedziemy tam razem?

– Wszystko zależy od tego, co stwierdzą w sprawie tych ataków. – Lila zaciekawiła się tematem, gdy tylko Thomas o tym wspomniał, więc szybko wytłumaczyłem jej o ostatnich morderstwach w naszej szkole. – Mają nam dać czas do dwóch tygodni, czy wszystko się odbędzie.

– Rozumiem... Dobra ja się zbieram spać. – Darren wstał, pożegnął się z nami i poszedł na górę. Lila zrobiła to samo, więc ja i Thomas zostaliśmy sami.

– Przepraszam za wcześniej... – powiedział skruszony z miną zbitego psa. – Może faktycznie trochę przesadzam.

– Będzie dobrze, słonko – zapewniam go, a potem pozwalam wtulić się mu we mnie.  – Moja ciotka Cię pokocha tak samo jak ja.
I nawet nie wiedziałem kiedy, ale w końcu i ja zamknąłem oczy.

Magiczna więź • Eliksir Miłości [Dylmas/Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz