Rozdział 2 [Dylan]

353 28 76
                                    

Siedzieliśmy przy stole, jedząc przepyszną jajecznicę. Boże. Kucharki tutaj zasługiwały na solidną podwyżkę, bo ich żarcie zawsze było idealne.

— Jesz tą jajecznicę jakbyś rok nie jadł — skomentowała błękitnooka brunetka, która wpatrywała się we mnie z wielkim uśmiechem.

— No głodny byłem przez tą naukę... — próbowałem się bronić, ale i tak w końcu wszyscy wybuchliśmy śmiechem.

— Thomas tu idzie — szepnął mi do ucha blondyn, więc od razu spojrzałem w kierunku, w którym on patrzył.

Poczułem się dziwnie. Tak jakbym nie do końca wiedział jak powinien się zachować. Thomas był bucem i to cholernym, ale gdy się tak we mnie wtulił, to poczułem, że gdzieś za dolinami i lasami była ta lepsza wersja Thomasa.

— Napisałem Ci wiersz — oznajmi Sangster, gdy tylko stanął tuż obok mnie. Zdziwiony, nic nie odpowiedziałem, a w zamian zabrałem list od chłopaka. Widziałem zdziwione i rozbawione miny moich przyjaciół. Byłem w cholerę skołowany, ale schowałem kartkę do moich spodni. — To właściwie tyle. Pójdę już.

Odwrócił się i ruszył parę kroków przed siebie, wiec poszedłem za nim.

— Thomas? — zawołałem go, na co chłopak spojrzał na mnie niepewnie. — Nie chciałbyś może pouczyć mnie dziś historii magii?

— A nie będę Ci zatruwać życia? — zapytał, a jego głos był tak dobity, że aż mi się kurwa głupio zrobiło. Boże. Dlaczego on musiał być tak miły i delikatny po tej amortencji? Przecież on był zupełnie innym człowiekiem. Wydawał się bardziej człowieczy, znaczy uczuciowy. I nawet mógłbym się z nim przyjaźnić, gdyby taki był na co dzień.

— Nie, i sorka za tamto... — oznajmiłem, na co na jego ustach pojawił się uśmiech. — I dziękuję za list. Przeczytam go w samotności potem.

— Dobra, to bądź za dziesięć minut u mnie w pokoju, okey? — zaproponował, po czym pożegnał się, a ja przez chwilę stałem w osłupieniu.

Czy ja naprawdę o to zapytałem? I naprawdę miałem zamiar uczyć się z chłopakiem?

Nie wracałem już do przyjaciół, którzy mi machali, ale wyszedłem na korytarz, by przeczytać wiersz od blondyna. Jakoś zaciekawiło mnie, co mogłem tam znaleźć.

I w Twoich oczach znów tonę,

Choć wiem, że nie chcę, nie mogę,

Ale bez Ciebie nie widzę nic,

A gdy jesteś obok nabieram sił,

Nie chcę byś mnie nienawidził,

Nie chcę by powstały nowe blizny

Jesteś dla mnie słońcem i niebem,

Ale życie bez Ciebie, Dylanie jest piekłem.

I mimo, że wiersz był napisany pod wpływem amortencji, to zrobiło mi się jakoś ciepło no sercu. Blondyn, z którym od pierwszej klasy toczyłem wojnę, napisał te parę wersów, które wywołały uśmiech ba mojej twarzy. Może wcale nie był takim złem, jakim wszyscy go rysowaliśmy?

W każdym razie schowałem karteczkę do spodni ponownie i udałem się do sektora B, gdzie mieszkał blondyn. Dłuższą chwilę zajęło mi znalezienie odpowiedniego pokoju. Najgorszy był jednak wzrok Azjaty, który również mnie nie tolerował. Obserwował mój każdy ruch i być może, dlatego nie dowierzał, gdy zobaczył gdzie pukam.

Po chwili w progu stanął blondyn, który zaprosił mnie do środka. Usiadł koło biurka i pokazał mi, żebym znalazł się tuż obok niego. W sumie nie mówił o niczym innym niż o historii zapisanej w podręczniku. Opowiadał o czarnoksiężniku w taki sposób, że z łatwością przyswajałem jego wiedzę. Nie minęły dwie godziny, a ja potrafiłem powiedzieć kim był Albus Dumbledore i jak wyglądał jego początek.

Magiczna więź • Eliksir Miłości [Dylmas/Zakończone]Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ