ROZDZIAŁ 29[LIAM/THOMAS]

146 9 3
                                    

LIAM.

Zamknąłem oczy, zastanawiając się, czy mój ojciec już wie, co się stało? Wie, że mnie porwali? Wie, gdzie jestem? Miałem taką nadzieję, a także, że Dylan się ocknął i połączył fakty. Napewno domyślił się, że poszedłem się spotkać z Theo, Inaczej tutaj zwariuję, szczególnie, że Theo, co jakiś czas tu schodzi i pytał, czy jestem głodny, ale za każdym razem mu odpowiadam, żeby spieprzał. Nie chcę go widzieć, po tym co do mnie mówił. 

Moje małe serduszko pękło przez niego i to nie raz, dlatego zacząłem zgrywać rolę chuja. U Thomasa to zawsze działało, więc pomyślałem, że tylko tak przetrwam widok tych pięknych tęczówek, które patrzą na mnie tajemniczym wzrokiem. Pomimo, że znałem go bardzo dobrze, to nie potrafiłem odgadnąć, co czuje. Czy żałuje? Czy naprawdę jest taki jak mówi? Nigdy mnie nie kochał? 

 — Chodźcie wyślemy wiadomość jego ojcu... bo naszą ostatnią próbę kontaktu zignorował... — Z oddala usłyszałem głos matki Reakena. Był chłodny, ale i podekscytowany. — Czas mu pokazać, że to my rządzimy, a nie oni. 

  — Mamo przecież nie musicie go krzywdzić! — odezwał się Theo.

Czy wyczułem przerażenie, gdy wypowiedział to zdanie? Owszem. Moje serce zabiło dużo mocniej i przez dobre pół sekundy szukałem wyjścia. I dlaczego Theo to powiedział? Zresztą skąd jego matka w ogóle wiedziała, że jestem synem dyrektora? I co miała na myśli mówić, że wyśle mu wiadomość?

A mimo to  największą uwagę skupił na mnie jego głos. Wcale nie brzmiał jak ktoś, kto ma mnie gdzieś. Właściwie wydał się bardzo zmartwiony, co potwierdziło jego spojrzenie, gdy tylko przeszedł próg tej okropnej piwnicy. Zaraz po tym jak zobaczył, że się w niego wpatruję, przybrał złą pozę. Ja również przybrałem swoją maskę.

— Dawać go tu! — Kobieta w czarnym kapturze krzyknęła do strażników, którzy otworzyli kraty jego matce. Ona zaś weszła za nimi, a na samym końcu wszedł brunet. Wyglądał na zmęczonego. Bardzo. Jego oczy były mocne przekrwione, a ponadto miał ogromne cienie pod oczami. Chłopak sam w sobie nic nie mówił, tylko wpatrywał się we mnie tym samym dziwnym wzrokiem co przez cały dzisiejszy dzień. 

Czy on mówił prawdę? Czy to, co nas łączyło było tylko cholernym kłamstwem? 

 — Czas wysłać wiadomość do jego ojca.... — Surowy wzrok jego matki sprawił, że moje ciało przeszedł dreszcz. Nie miałem pojęcia, co ta psychopatka chciała mi zrobić. Wyglądała na taką, która zdolna jest do najgorszej rzeczy, byleby tylko osiągnąć swój cel. A to wcale nie poprawiało mojej sytuacji. — Theodorze, pamiętasz zaklęcie kamerujące?

Theo wpatrywał się na tyle długo w swoje dłonie, że dopiero, gdy jego matka powtórzyła pytanie, kiwnął głową. Spojrzał na mnie i podniósł różdżkę ku górze. Wypowiedział jakieś zaklęcie, a zaraz potem otoczyła nas dziwna, niebieska aura( to zaklęcie nawiązuję kontakt z wybraną osobą za pomocą obrazów z obecnej sytuacji osoby). Reaken spuścił dłoń, a potem pozwolił działać swojej matce, która rzuciła czar, zawiązujące mi dłonie i ręce.

Cały czas potwornie się śmiała. Jeden z najgorszych śmiechów jakich w życiu słyszałem. Był przerażający.  Potem wypowiedziała kolejne zaklęcie, które kompletnie zniszczyło mnie psychicznie. Widziałem złe wspomnienia oraz przyszłość, która jest kompletnie zniekształcona. Ale nie to było najgorsze, ale ból, który przy tym odczuwałem. Był nie do zniesienia, szczególnie, że nie był to tylko fizyczny ból, ale też psychiczny. Z każdą sekundą zacząłem coraz głośniej krzyczeć i walczyć sam ze sobą, by sam sobie nie zrobić krzywdy. Próbowałem się uspokoić, by móc spojrzeć błagająco na chłopaka, którego mimo wszystko kochałem. Wydawał się przerażony, a jednocześnie pewny, że podjął dobrą decyzję. Po chwili mojego cierpienia chyba stwierdził, że już starczy, bo coś powiedział do matki. Ta zaś powiedziała coś w nieznanym mi języku, a potem zamknęła aurę.

Po tym wszystkim czułem się kompletnie zmęczony. Ledwo dałem radę się podnieść, a gdy już to zrobiłem zauważyłem, jak wiele siniaków mam. W dodatku z niektórych miejsc sączyła się krew, a całe ciało tak bardzo szczypało jakbyś rzucił się w pole pełne pokrzyw.

Wiem, że jego matka coś jeszcze do niego mówiła, a on jej odpowiedział, ale zamknąłem wtedy oczy i zasnąłem. Gdy je ponownie otworzyłem, zobaczyłem jak brunet trzyma mnie na swoich kolanach, a z jego oczu płyną łzy. Nie wiedział, że go widzę. Myślał, że wciąż śpię. Być może, dlatego mnie przepraszał. Być może wszystko, co mi wtedy powiedział było cholernym kłamstwem, przez które chciał mnie chronić.

Nie miałem pojęcia, co powinien zrobić, dlatego zrobiłem jedną z największych głupot. Chwyciłem go za dłoń i czekałem, aż na mnie spojrzy. Był zapłakany i przerażony. Łzy leciały mu jakby oczy były wodospadem.

— Nie pozwolę, by ktokolwiek Cię skrzywdził tak jeszcze raz, rozumiesz? — powiedział w ciszy. — Dlatego musisz o wszystkim zapomnieć.

— Nie... Theo, o czym ty mówisz?

Zamiast odpowiedzi pocałował mnie w posiniaczone usta.

– To wszystko moja wina... — powiedział drżącym głosem, a potem szybko podniósł różdżkę i również powiedział jakieś zaklęcie. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że go zapomnę...

THOMAS

Siedziałem na parapecie, mając głową opartą na szybie. Na polu padał deszcz. Minęło dwadzieścia trzy godziny, od kiedy zaginął Liam, a szesnaście odkąd na własne życzenie wyszedłem z oddziału szpitalowego. Nie mam pojęcia, gdzie jest Liam, ale jeśli Theo jest w to wplątany, to osobiście go zabiję. Jak mogłem mu do cholery zaufać? Gdybym tylko wiedział, to wtrąciłbym go od razu do więzienia dla młodych czarodziejów.

— Thomas?! — Do mojego pokoju wbiegł przerażony Dylan.

Od razu zszedłem na podłogę i spojrzałem na niego z równie wielkim przerażeniem. Miałem nadzieję, że nie chcę mi powiedzieć, że mój brat jest martwy. Był dla mnie najlepszy. Nie mogłem go stracić.

— Chodzi o Thomasa? Żyje? — zapytałem niespokojnie, nerwowo łapiąc kolejne wdechy.

— Tak.. — kiwnął głową, na co odetchnąłem z ulgą. — Rozmawiałem z Willem w pobliżu gabinetu twojego ojca i wtedy usłyszałem krzyk. Od razu weszliśmy do jego pokoju. Na środku była dziwna kula... — Zatrzymał się na chwilę, dając mi czas do namysłu. Ale, o jakiej on kuli mówił? Widocznie zauważył, że nie rozumiem, więc zaczął to tłumaczyć dalej. — W środku tej kuli był obraz jak z kamery. — Nagle jego oczy zaszkliły się łzami. — Stali tam moi rodzice, Theo oraz on. Znęcali się nad nim. Tak bardzo krzyczał.

— Zabiję ich kurwa wszystkich po kolei... — stwierdziłem. Byłem wtedy tak wściekły, że jedyne, o czym myślałem, to żeby dorwać tych sukinsynów.

I pewnie by tak było, gdyby nie cholerny ból ręki, który pojawił się tak nagle, że omal nie opadłem z sił.

Syknąłem z bólu, co zaniepokoiło Dylana. Podbiegł do mnie i kazał mi usiąść na łóżku. Z każdą sekundą było coraz gorzej, a gdy postanowiłem na nią spojrzeć na ramię, zobaczyłem napis.

ZAKAZANY LAS. TERAZ.

I wtedy spojrzałem na Dylana, który tylko porozumiewawczo kiwnął głową. Musieliśmy tam iść, bo być może to była jedyna szansa na ocalenie Liama. 

****

Hejka wszystkim, 

Tak dawno nie pisałam, że aż za tym zateskniłam, ale widzę także braki pisania u siebie i tego efekty. Ostatnio w moim życiu tyle się dzieje, że ciężko znaleźć moment na cokolwiek poza pracą i zajęciami wokalnymi. Mam nadzieję, ze mimo to rozdział nie był najgorszy. 

Trzymajcie się, haha


Magiczna więź • Eliksir Miłości [Dylmas/Zakończone]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt