Blisko śmierci

207 22 15
                                    

Jisung wstał szybko, gdy czarnowłosy zaczął się podnosić i pomógł mu utrzymać równowagę. Starszy oparł się plecami o zimne kafelki i ciężko odetchnął, jakby ten jeden ruch kosztował go zbyt wiele wysiłku.

— Hyung?

— Chcę iść zobaczyć jak jest na dworze. Możliwe, że zapadł już zmrok, więc powinniśmy jak najszybciej stąd wyjść — wytłumaczył swoje zamiary.

— Poczekaj tutaj, ja pójdę zobaczyć — zaproponował jasnowłosy i szybkim krokiem poszedł do drugiej części łazienki, gdzie znajdowały się kabiny. Podszedł do okna i przeskanował wzrokiem otoczenie przed szkołą. Słońce chowało się za budynkami, na niebie zawładnęły ciemne chmury, a gdzie nie gdzie były widoczne gwiazdy. Z daleka było widać lampy uliczne, ale światła w mieście nie paliły się jak co wieczór. Wszystko się zmieniło i przez jakiś czas nie wróci do normalności sprzed kilku dni. Han odwrócił się, usłyszawszy za sobą jakiś dźwięk. Minho stanął w przejściu i podpierając się ściany zdrową ręką podszedł do niego.

— Mam nadzieję, że Chan i Felix są bezpieczni — wyznał cicho młodszy, wpatrując się w panoramę za oknem. To, że znalazł plecak piegowatego wcale nie pomagało pozbyć się myśli, że było kompletnie na odwrót. Nie chciał myśleć w ten sposób, bo zalałby się ponownie łzami, a przecież musiał być silny dla Minho. Felixowi na pewno nic nie jest, plecakiem pewnie walnął jakiegoś zombie, a potem uciekł wraz z Chanem. Dobrze, że go znalazł, bo różowowłosy nie wybaczyłby sobie, gdyby zostawił swój plecak pośród zombie.

— Na pewno nic im nie jest — powiedział Minho z takim przekonaniem, że Jisung bez żadnych wątpliwości uwierzył w jego słowa. Sam nie chciał dopuścić do siebie innej opcji. — Chodź, musimy stad wyjść.

Wdrapali się na parapet i otworzyli na oścież okno. Zeskoczyli na dach, który był kilka metrów niżej i przez moment nadsłuchiwali odgłosów zombie. Ruszyli powoli wzdłuż ściany budynku aż dotarli do końca dachu. Usiedli na brzegu betonowej powierzchni, pierwszy zeskoczył Minho. Walnął ciężko na trawę, podparł się zdrową ręką by nie stracić równowagi. Jisung zrobił to samo, brudząc trochę mundurek ziemią. Czarnowłosy chwycił młodszego za dłoń i poszli dalej, trzymając się przy ścianie budynku. Kilka metrów od nich chodzili zakażeni uczniowie, więc musieli poruszać się cicho, pomógł im w tym deszcz. Zatrzymali się na zakręcie, starszy wychylił się lekko, by ocenić czyhające na nich zagrożenie. O dziwo, nie dostrzegł żadnych chodzących zombiaków, więc poruszając się powoli i nie odchodząc za bardzo od budynku udali się dalej. Znowu zakręt, kilka metrów przed nimi znajdował się chodnik, który ciągnął się między dwoma budynkami szkoły. 

Rozejrzał się po okolicy, mrużąc oczy przed deszczem jego wzrok padł w końcu na mały budynek, który mieścił w sobie stołówkę. Przeniósł wzrok dalej na niedostrzegalne już miasto. Tam mogliby też pójść i spróbować znaleźć kogoś dorosłego. Albo iść w kompletnie innym kierunku, z dala od szkoły i miasta.

Błyskawica rozbłysła na niebie, grzmot przybył spóźniony, ciągnąc za sobą uwagę zombiaków. Minho odwrócił się i spojrzał do góry, a dzięki jasnemu światłu zobaczył jak z szklanego korytarza zwisa coś ogromnego i ciemnego. Zmrużył oczy i zrobił kilka kroków, rozluźniając nieświadomie uścisk na dłoni Jisunga. 

— Hyung? — szepnął młodszy, idąc za nim. Palce zacisnął na ramionach plecaka, ale większym dla niego poczuciem bezpieczeństwa była dłoń ciemnowłosego. Niepewnie rozglądał się na boki, bojąc się, że jakiś zombie wyskoczy i zacznie biec w ich stronę.  

Zatrzymali się dopiero, gdy minęli dwa szklane korytarze nad ich głowami. Han przeleciał wzrokiem po dwóch ostatnich i zamarł, widząc zrujnowany korytarz na trzecim piętrze. Padł kolejny grzmot wraz z oślepiającą błyskawicą, która ukazała dwójce przyjaciół zniszczony helikopter zwisający nad przepaścią, a na przeciwko nich kilkanaście metrów dalej kręcących się zombie. Jisung momentalnie zbladł i zaczął panikować. Przelatywał spojrzeniem po każdej postaci, poruszającej się w otaczającej ich ciemności. Złapał Minho za marynarkę i pociągnął do siebie.

sᴜʀᴠɪᴠᴀʟ sᴄʜᴏᴏʟ | sᴋᴢ |Where stories live. Discover now