Nie zostawiaj mnie

303 27 27
                                    

— Kim jesteś?

— Jak możecie mnie nie znać? — prychnęła dziewczyna i weszła do gabinetu. Hyunjin odsunął się na bok, zasłaniając jedną ręką białowłosego. Jasnowłosa rozejrzała się po gabinecie, a gdy jej wzrok poleciał na biurko, odwróciła się do dwójki uczniów i wskazała palcem telefon.

— Dzwoniliście po pomoc?

— Tak — mruknął Jeongin, próbując przypomnieć sobie imię blondynki. Skądś ją kojarzył, wydawała mu się dziwnie znajoma. Dziewczyna spojrzała prosto w oczy młodszego, który szybko odwrócił wzrok.

— Jak się nazywasz? — Hyunjin ponowił pytanie i zerknął szybko na Yanga, z powrotem przenosząc spojrzenie na nowego gościa, który westchnął przeciągle.

— Jestem przewodniczącą szkoły od dwóch lat, powinniście mnie kojarzyć — powiedziała z wyrzutem i odgarnęła swoje blond włosy do tyłu. — Nazywam się Jeong Yuri.

Dziewczyna wskazała palcem na białowłosego.

— Ty powinieneś mnie znać, zwłaszcza z imprez. — Puściła do niego oczko i odeszła w stronę kanapy. Jeongin unikał ciekawskiego wzroku Hwanga, podszedł do biurka i oparł się o nie plecami. Obserwował dziewczynę, która usiadła na kanapie i wyciągnęła przed siebie nogi.

Przyjrzał się jej ubraniom, miała na sobie białą koszulę, na którą był założony sweterek w ciemnogranatowym kolorze, taki sam kolor miała jej spódniczka sięgająca lekko przed kolana oraz podkolanówki. Jej stopy zakrywały białe trampki. Nie wyglądała jednak tak idealnie, ponieważ czerwone plamy krwi zdobiły jej szkolny mundurek. Jeongin skupił wzrok na wielkiej, ciemnej plamie, która znajdowała się na sweterku w okolicach brzucha.

— Spotkałaś może kogoś kto jeszcze żyje? — Yang przeniósł wzrok na Hyunjina, który zrobił kilka kroków w stronę dziewczyny, wyglądał na zmartwionego, a białowłosemu taki wyraz jego twarzy kompletnie się nie podobał.

— Przez jakiś czas byłam z moimi koleżankami, ukrywałyśmy się w sali... — Yuri spuściła wzrok na swoje dłonie, które leżały na spódnicy. — Potem okazało się, że jedna z nich była ugryziona... Tylko mi udało się uciec.

W pomieszczeniu zapadła cisza, przerwała ją po chwili jasnowłosa wstając z kanapy.

— W każdym razie, skoro zadzwoniliście po pomoc, to gdzie oni są? — zapytała i oparła się o zagłówek kanapy. Skrzyżowała ręce pod biustem i wlepiła wzrok w białowłosego.

Jeongin pierwszy raz w życiu nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Nie wiedział dlaczego helikopter wysłany przez jego ojca nie dotarł do nich. Cóż, można było zakładać, że dorosłym nie udało się przeżyć, ale Yang tej opcji nie brał pod uwagę. Jego ojciec na pewno jest bezpieczny.

— Niedługo przylecą — zapewnił.

— Skąd możesz to wiedzieć? Może do nich też dotarła ta zaraza. — Wymawiając ostatnie dwa słowa, dziewczyna wzdrygnęła się. Podeszła do pierwszoklasisty, oparła biodro o biurko i zerknęła na stacjonarny telefon. Jeongin nic na to nie odpowiedział, więc jasnowłosa kontynuowała. — Dzwoniłyśmy po pomoc wczoraj. Na początku myśleli, że to głupi żart, ale potem chyba zobaczyli co dzieje się w mieście.

Białowłosy zamyślił się na chwilkę. A więc wirus dotarł aż do miasta. Stamtąd rozprzestrzeni się jeszcze dalej, kto wie, może nawet rozprowadzi się po całym kraju. Yang był zdumiony tą myślą. Wszystko zaczęło się od rodzica, który chciał uratować swoje dziecko, a skończy się masową zamianą ludzi w zombie i zmienieniem ich świata w istne piekło.

— Obiecali, że po nas przyjadą i uratują — mruknęła Yuri, a Jeongin spojrzał na nią zaskoczony. — Ale tego nie zrobili i nie zrobią, bo gdy ktoś obiecuje coś praktycznie niemożliwego jest duże prawdopodobieństwo, że kłamie. Oni definitywnie kłamali, inaczej już by tu byli.

sᴜʀᴠɪᴠᴀʟ sᴄʜᴏᴏʟ | sᴋᴢ |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz