Początek piekła

242 23 13
                                    

Miesiąc wcześniej...

— To u kogo następna impreza?

— Myślę, że tym razem nasz synek premiera zaprosi nas do siebie, co? 

— Pewnie, że tak — odpowiedział Jeongin, wymuszając szeroki uśmiech. Ręka z jego ramienia zniknęła, Jeongguk poklepał go kilka razy w plecy i wyciągnął w jego stronę paczkę papierosów. Yang pokręcił przecząco głową i wskazał na czarną limuzynę stojącą przed bramą szkoły. — Wracam dziś z ojcem — wyjaśnił, mimo że wcale nie musiał.

— Wracając, kiedy ta impreza? — rzucił Yeonjun, przeczesując palcami brązowe włosy. Mówił do Jeongina, ale wzrok miał utkwiony w dziewczynach, które stały kawałek dalej. Mrugnął do nich i wszyscy w pobliżu usłyszeli dziewczęcy pisk.  

— Pod koniec miesiąca — odpowiedział Beomgyu i spojrzał na przyjaciela. — Chyba, że coś się zmieniło?

— Wszystko pozostaje tak jak było — odpowiedział białowłosy, a kilka chłopaków pożegnało się z nim, klepiąc go w plecy lub zbijając żółwika. — Wyślę wszystkim wiadomość — doprecyzował, przygładzając dłonią swoje włosy.

— Świetnie. Jesteś pewien, że chatę będziesz miał wolną? — spytał Jeongguk. — Gdyby twój stary się dowiedział... — zamilkł, gwiżdżąc cicho pod nosem i kręcąc głową. 

— Nie byłbyś ciekaw jaka byłaby jego mina? — wtrącił się nagle Joonhyuk. — A gdyby media się dowiedziały? Bylibyśmy w telewizji!

— Już widzę te nagłówki ,,Wielki szok dla premiera Korei — znalazł pijanego syna, który jednak nie jest tak idealny jak od zawsze kreował go przed krajem"!

Reszta grupy wybuchnęła śmiechem, ktoś klepnął Yeonjuna lekko palcem w głowę, a następnie wszystkie pary oczu skupiły się na Jeonginie, który prychnął rozbawiony, słysząc gadanie brązowowłosego. 

— Nie martwcie się, dom będzie cały dla nas — zapewnił Yang i pożegnał się ze starszymi kolegami. Odwrócił się i ruszył w stronę limuzyny. Usłyszał za sobą czyjejś kroki.

— Jeśli będziesz potrzebował załatwić coś na imprezę, to daj znać — odezwał się koło niego Beomgyu, a starszy zerknął na niego. 

— Chłopaki przywiozą trochę alkoholu, mam też w szafce u ojca. A jeśli chodzi o jedzenie... — zamyślił się, zatrzymując się kilka metrów od samochodu, z którego wyszedł kierowca, by otworzyć drzwi dla Jeongina. — Napiszę do ciebie, co i jak — dodał i pożegnał się z przyjacielem, wsiadając po chwili do środka limuzyny. Przed nim siedział ojciec ubrany tak jak zawsze w garnitur, miał napięte mięśnie twarzy, a białowłosy wyczuł, że coś się stało.

— Musimy porozmawiać — odezwał się mężczyzna, gdy odjechali spod szkoły. Jeongin śledził wzrokiem jego ruchy ręki, gdy chwycił szklaną butelkę i dolał sobie alkoholu do szklanki. Wbił spojrzenie w syna. — Chodzi o Minchae. Jest z nią coraz gorzej.

Jeongin spiął swoje ciało. Spuścił wzrok, przywracając wspomnienie uśmiechniętej siostrzyczki, gdy było jeszcze wszystko dobrze, kiedy ich świat nie zaczął się rozpadać. Spojrzał na ojca, u niego także było widać jak choroba córki wpłynęła na jego osobę. Media również to zauważyły i starały się wcisnąć w ich życie prywatne, co wywołało jeszcze większą presję na rodzinie Yang.

— Lekarze nic nie mogą zrobić? — zapytał po chwili ciszy. Odkąd dowiedział się, że Minchae jest śmiertelnie chora, każdą wolną chwilę poświęcał siostrze. Robił wszystko, by uśmiech nie schodził z jej twarzy, czasami zapominając o swoich szkolnych obowiązkach lub spotkaniach ze starszymi kolegami. Z tygodnia na tydzień było coraz gorzej, Minchae spędziła ostatnie miesiące w szpitalu na badaniach i leczeniu, które przyniosły nikłe wyniki. 

sᴜʀᴠɪᴠᴀʟ sᴄʜᴏᴏʟ | sᴋᴢ |Where stories live. Discover now