rozdział 17

330 15 17
                                    

pov Lea

Otwierając drzwi do naszego pokoju, zauważyłam stojącą w kuchni Mandy.

-o wróciłaś już, jak było? - zapytała

-nie było najgorzej jakąś ściemę pewnie zarzucił - odpowiedziałam z lekką obojętnościa w głosie

-typowa zagrywka chłopaków, a w ogóle sprawdzałaś od kogo te kwiatki? - zapytała na co zmarszczylam brwi.

Kwiatki, kompletnie o nich zapomnialam

-kurwa zapomnialam o nich, gdzie one są - zapytałam i zaczelam rozglądać sie po pokoju

-gdy cie nie było zaniosłam je do twojego pokoju

-ja naprawdę nie wiem co bym bez ciebie zrobiła - odpowiedziałam i rzucilam sie dziewczynie na szyję

Skierowałam sie do swojego pokoju i odrazu w oczy rzuciły mi sie kwiaty.

Nie wiedzialam czy nic w nich nie ma, więc lekko sie stresowałam.

Podeszłam powoli do łóżka po czym podniosłam leżące na nim kwiatki, w oczy rzuciła mi sie kartka która była wraz z nimi.

"nie można ufac każdemu, tymbardziej po mocnej zdradzie"

Po przeczytaniu tej karteczki, wszystkie światła w moim pokoju zgasły.

-MANDY!!! - krzyknęłam do przyjaciółki, po czym dziewczyna z głośnym hukiem wbiegła do pokoju

-co tu sie do chuja dzieje - zapytała wystraszona - czemu nie mamy światła kurwa

-nie wiem, ja boże co tu sie odpierdala. - powiedziałam

Balam sie, okropnie sie balam mimo ze w życiu tego typu rzeczy było mnóstwo ale sie kurwa bałam.

-w tych kwiatkach była kartka a napisane było

nie można ufac każdemu, tymbardziej po mocnej zdradzie - przeczytalam dziewczynie

-japierdole boje sie Li kurwa boje sie - powiedziała dziewczyna po czym przyległa do mojego ciała

-tez sie boje ale spokojnie, włącz latarkę znajdziemy bezpieczniki światła czy jakoś tak - próbowałam rozluźnić sytuację ale tylko po zapaleniu latarek. To co sie stalo w tedy przeszło ludzkie pojęcie.

-KURWA LI KTO TO JEST JAPIERDOLE - wykrzyknęła dziewczyna a ja stalam jak sparaliżowana.

W kącie pokoju stała czarna postać z biała maską i najprawdopodobniej bronią.

-JAPIERDOLE UCIEKAJMY - krzyknęłam po czym zaczęłyśmy biegiem kierować sie do wyjścia lecz drzwi były zamknięte, nie mogłyśmy uciec.

Światła powróciły a my zamarlysmy.

W naszym salonie stało 5 facetów takich samych jak tamtych w pokoju, dwójka z nich była podobnej postury co Chris i Lukas. Ale to nie mogło być możliwe ze to oni..

-Kim wy do chuja jesteście - zapytała drżącym głosem Mandy

-waszym najgorszym koszmarem - odpowiedział zmutowany głos, i jak na rozkaz cała 5 rzuciła sie na nas.

Ostatnie co pamiętam to, to że ubrali nam reklamówki na głowy i wyszliśmy oknem.

~~~~~

Po kilkunastu godzinach, przebudziłam sie nawet nie wiem ile dokładnie czasu minęło.

Znajdowałam sie w ciemnym pokoju bez żadnych okien, siedzialam na zimnej cementowej podłodze.

Illegal RivalryΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα