Wymijam czekających na Kyliana paparazzi i wsiadam do pierwszej wolnej taksówki i udaję się prosto do mieszkania, które obecnie wynajmuję.
Kylian.
-Kurwa.- mruczę pod nosem, zauważając kilka osób z aparatami przed restauracją. Zakładam kaptur na głowę i w eskorcie ochroniarzy udaję się do swojego samochodu.
Wracam do swojego mieszkania, które od dwóch tygodni ponownie zamieszkuję sam i czuję ogromną pustkę nie słysząc tych durnych, hiszpańskich piosenek, które Chloe tak uwielbiała słuchać. Rozsiadam się wygodnie na sofie i ponownie zaczynam wyrzucać sobie wszystko to co zrobiłem. Jestem wkurzony na siebie za to, że tak łatwo przyszło mi okłamywanie brunetki, mimo iż naprawdę robiłem to wszystko w szczytnym celu.
-Znowu się zadręczasz ?- spoglądam w bok i zauważam Achrafa, który z kilkoma piwami stoi w progu mojego salonu. -To Cię wykończy, stary.- oznajmia, zajmując miejsce obok mnie.
-Bez Chloe i tak nie mam już po co żyć.- dodaję, wyrywając z rąk bruneta piwo. -Zjebałem to wszystko koncertowo. - stwierdzam, upijając łyk pysznego trunku.
-To może zamiast siedzieć na dupie i użalać się nad sobą, weźmiesz się w garść i zrobisz coś żeby ją odzyskać?- proponuje, wpatrując się we mnie. - Tylko proszę, nie rób nic z pomocą Ramosa, wasz duet to najgorsze z możliwych połączeń.
-Myślisz, że nie próbowałem? Ona mnie nie potrzebuje!
-Pierdolenie!- stwierdza, przewracając oczami. - Zrozum to, że Chloe błaga o pomoc, ale nie na zasadzie załatw mi to, ogarnij mi tamto. Ona potrzebuje kogoś kto będzie ją wspierał i kibicował jej nawet w tych najbardziej durnych wyborach, których dokona. W kim będzie miała oparcie i komu będzie mogła się wyżalić jak coś się spierdoli, lub coś pójdzie nie po jej myśli. Serio muszę Ci to tłumaczyć?
Kiwam przecząco głową i chowam twarz w dłoniach, czując, że cała ta sytuacja zaczyna mnie przerastać i zwyczajnie dociera do mnie jak głupi byłem myśląc, że pomagam jej załatwiając za nią rzeczy, których tak naprawdę nie chciała i o nie, nie prosiła.
Chloe.
Kilka tygodni później.
-Dzień dobry, Chloe. Tak dawno Cię nie widziałam. -uśmiecham się, zauważając Fayze, która akurat wychodzi ze sklepu, machając do mnie. -Wszystko u Ciebie w porządku?- pyta, dość dokładnie przyglądając się mojej sylwetce. -Może wpadłabyś do nas na obiad?
-Z przyjemnością, ale mam teraz sporo pracy. Właśnie śpieszę się, bo mam dzisiaj ważną sesję zdjęciową. -oznajmiam, posyłając jej delikatny uśmiech.
-No dobrze, ale pamiętaj, że gdybyś potrzebowała jakiejś pomocy to zawsze możesz do mnie zadzwonić.- dodaje i wiem, że chodzi jej o to jak wyglądam.
-Dziękuję, zapamiętam. -oznajmiam, przytulając kobietę. -A teraz przepraszam, ale naprawdę muszę już iść.
Żegnam się z brunetką i szybkim krokiem udaję się do studia Pereza, w którym dzisiaj będę miała sesję zdjęciową. Otwieram drzwi i wchodzę do środka, a cisza, która we mnie uderza jest dla mnie niesamowicie zaskakująca.
-Halo? Jest tu ktoś?- pytam, ostrożnie stawiając kolejne kroki. Przemierzam cały hol i docieram do biura Pereza, zastając go, przeglądającego coś w telefonie.
-O jesteś już, nie słyszałem jak weszłaś.- oznajmia i posyła w moim kierunku szeroki uśmiech.
-Gdzie są wszyscy?- pytam, zastanawiając się gdzie mogła podziać się wizażystka czy stylistki, które zawsze są obecne na sesjach.
-Dzisiaj nikt nie będzie nam potrzebny. - unoszę brew zaskoczona wyznaniem siwiejącego mężczyzny i przełykam głośno ślinę, zauważając napoczętą butelkę whisky, która stoi na jego biurku.
-Przecież mieliśmy robić sesję.- oznajmiam, siląc się na spokojny ton głosu.
-I zrobimy ją, rozbieraj się!- rozszerzam oczy, nie dowierzając w słowa mężczyzny. -Słyszysz, co do Ciebie mówię, czy ogłuchłaś?- pyta, podnosząc się ze swojego fotela.
-Perez jesteś pijany.- oznajmiam, powoli wycofując się do tyłu. - Przyjdę innym razem. -dodaję i naciskam na klamkę, jednak ku mojemu zaskoczeniu drzwi okazują się zamknięte. - Wypuść mnie.- proszę, spoglądając na niego błagalnym wzrokiem.
-Zrobię to, ale najpierw trochę się zabawimy.- oznajmia, z obleśnym uśmieszkiem i podchodzi do mnie, przejeżdżając swoimi tłustymi palcami po mojej twarzy.
Czuję jak całe moje ciało zaczyna drżeć ze strachu, a pod moimi powiekami zaczynają zbierać się łzy. Jego dłonie zaczynają pozwalać sobie na coraz więcej, a ja stoję oparta o ścianę i nie mogę ruszyć się nawet na milimetr, czując się tak jakbym była sparaliżowana.
-Proszę... Proszę, zostaw mnie.- szeptam, modląc się w duchu by stał się jakiś pieprzony cud i żebym mogła się stąd wydostać.
-Bądź posłuszna, to nie będzie aż tak bolało.- oznajmia i popycha mnie na swoje biurko.
Po moich policzkach spływają lawinowo łzy, jednak mam wrażenie, że to nakręca go jeszcze bardziej. Krzyczę i błagam go, żeby przestał i zostawił mnie w spokoju, ale to sprawia, że porusza się we mnie jeszcze szybciej i brutalniej. Boli mnie każdy jego ruch i czuję, że robi mi się słabo, gdy ponownie uderza mnie w policzek, szepcząc mi do ucha te wszystkie obrzydliwe rzeczy, które ma ochotę mi zrobić.
Przymykam powieki i modlę się w duchu by zwyczajnie w świecie mnie zabił, bo tylko to skróciłoby moje cierpienie...
_____________________
Hej 🐧🐧
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. ❤️❤️
YOU ARE READING
Hasta el hueso
Fanfiction"You cannot heal in the same place where you got sick" Chloe Gateau, to dwudziestoletnia dziewczyna, która chcą uciec od zaborczych rodziców wyjeżdża do Paryża, w którym stawia swoje pierwsze kroki w świecie mody. Kylian Mbappe to dwudziestoczterol...