7.

895 43 262
                                    

Chloe.

Rano budzę się z okropnym bólem głowy i jeszcze gorszymi wyrzutami sumienia. Podnoszę się na łóżku i spoglądam w bok, zastając tam śpiącego Samuela. Czuję się źle, po tym do czego doszło pomiędzy mną, a Kylianem. A raczej do czego na całe szczęście nie doszło. W głębi duszy dziękuję tej kobiecie za idealne wyczucie czasu, bo wiem, że nie byłabym w stanie opanować się, czując dłonie bruneta na swoim ciele. 

Nie wiem, co ten człowiek ma w sobie, że tak bardzo mnie do niego ciągnie, ale wiem, że muszę go unikać, by więcej nie wplątywać się w takie akcje.

-Sam, Samuel!- krzyczę, szturchając blondyna za ramię. -Twój telefon dzwoni- oznajmiam, jednak nawet to go nie rusza.

Niepewnie zerkam na ekran jego telefonu, zauważając na nim zdjęcie Carli. Chcę odebrać połączenie, jednak w tym momencie dziewczyna się rozłącza. Zastanawia mnie to, że non stop do siebie wydzwaniają, jednak z drugiej strony wiem, że są przyjaciółmi, więc to powinno być normalne.

Nie chcąc już o tym myśleć, schodzę do kuchni i przygotowuję dla naszej dwójki, śniadanie, które składa się z owsianki z owocami i soku.

-Dzień dobry, głowa mi pęka- uśmiecham się widząc grymas na twarzy chłopaka, po czym podchodzę do niego, całując go w usta.

-Nawaliłeś się jak cholera- stwierdzam, po czym zajmuję swoje miejsce przy stole i zabieram się za jedzenie. -Tak w ogóle Carla do Ciebie dzwoniła- oznajmiam.

-Skąd wiesz? Grzebałaś w moim telefonie?- marszczę brwi, słysząc podniesiony ton głosu Samuela. 

-Spojrzałam, bo cały czas wydzwaniała, a nie mogłam Cię dobudzić- tłumaczę, czując jakieś dziwne napięcie ze strony chłopaka. -Nigdy bym nie przejrzała Twojego telefonu- dodaje, po czym odnoszę brudny talerz do zmywarki.

Obserwuję postawę Samuela, który wydaje się być mega zdenerwowany i naprawdę zaczynam zastanawiać się co jest grane, ponieważ nigdy wcześniej tak się nie zachowywał w stosunku do mnie. Chcę go o to zapytać, jednak wyprzedza mnie, chwytając za swój telefon i wychodząc z mieszkania.

Wzruszam ramionami totalnie nie ogarniając jego zachowania po czym wracam do swojego pokoju by przygotować się na sesję, którą zaczynam za kilka godzin. Wyciągam z szafy czarne, szerokie jeansy, oraz bluzę nike w tym samym kolorze. Na stopy zakładam czarno-białe nike dunk i zbiegam na dół.

-Chloe, będę musiał wrócić jeszcze dzisiaj do Barcelony. -patrzę na chłopaka zszokowana. -Moja mama zachorowała- dodaje, wyraźnie zasmucony.

-Co jej się stało?-pytam, przytulając się do chłopaka. -Może chcesz żebym poleciała z Tobą?

-Nie, słonko. Masz teraz dużo pracy, na której musisz się skupić. Ja sobie poradzę. Przepraszam, że tak wyszło- czuję jego usta na swoim czole, co jest tak urocze, że nie mogę się po prostu na niego złościć.

-Nie musisz przepraszać, nic się nie stało, po prostu zobaczymy się za miesiąc- szeptam, chociaż w głębi duszy jest mi cholernie przykro.

~*~

Cztery dni później

-Naprawdę muszę ją ubierać?- pytam siostry, która tylko kiwa głową.

-Kylianowi będzie miło, gdy będziemy mieli jego koszulki. -przewracam oczami, jednak nie mam zamiaru sprzeczać się z siostrą, dlatego wyrywam jej z dłoni koszulkę z numerem "7" i wracam do pokoju by jakoś ją wystylizować. 

Hasta el huesoTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang