Część Bez tytułu 21

1 0 0
                                    

Dawno tyle nie wypił co dzisiaj. Właściwie to nie pił już parę lat. Sam nie wiedział co go tak właściwie naszło. Nie żałował jednak. Był zadowolony po tym jak mógł spędzić z kimś czas. Czuł, że samotność, w której tkwił nie służy mu na dłuższą metę. Zwyczajnie brakowało mu miło spędzonego czasu w dobrym towarzystwie. W jego opinii tacy właśnie byli Meadow i Steve.

W domu miał jeszcze parę butelek bimbru, który podarował sąsiadom. Pozwolił sobie jeszcze na dwa shoty przed pójściem do spać. Szybko okazało się, że nie był to najlepszy pomysł. Nie dość, że na łóżko padł jak przysłowiowa kłoda to, gdy tylko przeturlał się na plecy od razu pojawił się w jego głowie helikopter. Może nie groziła mu nagła wizyta w toalecie, aczkolwiek słowo dyskomfort to najdelikatniejsze określenie stanu w jakim się właśnie znajdował. Zmęczenie organizmu swoje zadanie wykonało jednak doskonale, bowiem Mark po kilku minutach odpłynął na dobre.

Ze snu wyrwał go hałas. Brzmiało to jak kroki. Były tak głośne jakby robił je ktoś o naprawdę słusznej wadze. Gdy tylko przyszło mu to do głowy szybko zorientował się, że coś jest nie w porządku. Był w swoim śnie, w swojej sypialni, w swoim łóżku, tu i teraz. Tymczasem wszystko wydawało się całkowicie namacalne i realistyczne. W pokoju panowała niemal ciemność. Gdy spojrzał w lewą stronę dostrzegł w kącie jakaś sylwetkę. Nie mógł to być człowiek. Mimo tego, że go przypominał. Wzdłuż ściany zaczął się rozciągać cień. Przypominał rękę potwora z trzema pazurami. Wydawała się trochę karykaturalna, niczym namalowana przez dziecko. Aczkolwiek emanowało z niej coś wywołującego u Marka paniczny strach, pod wpływem którego był jak sparaliżowany. Gdy cień zbliżał się do niego wyglądał jakby odrywał się od ściany. Stawał się materialny. Mark zaczął krzyczeć. Prosił, żeby ten koszmar się skończył. Żeby się natychmiast wybudził. Zbliżające się pazury dosięgły łóżka zostawiając na jego drewnianej części ślady w postaci głębokich wyżłobień. Wtedy Markowi udało się odwrócić głowę w przeciwna stronę. Obok niego leżała naga kobieta. Wyglądała jakby spała z rękoma wzdłuż tułowia. Była martwa. Jej twarz zakryta była długimi czarnymi włosami, spod których widoczna była długa rana cięta na szyi. Wciąż się jątrzyła choć nie wyglądała na świeżą. Nagle Mark usłyszał głośny kobiecy głos, który kazał mu się natychmiast obudzić.

Odzyskał świadomość. Był sam w swoim pogrążanym w nocnych ciemnościach pokoju. Nie mógł się uspokoić. Choć czuł, że nic mu nie grozi, nie był w stanie opanować emocji. Wstał po otwartą wcześniej butelkę. Zapalił górne światło w sypialni oraz włączył telewizor. Nie chciał czuć się samotnie, nie tej chwili. Kiedy kładł się z powrotem do łóżka zauważył na nim ślady zadrapania. Podniósł kołdrę do góry, aby widzieć wszystko dokładniej. Postanowił, że choćby nie wiem co, nie wolno mu zasnąć do świtu.

W paszczy szaleństwaWhere stories live. Discover now