Część Bez tytułu 16

1 0 0
                                    

Gorący prysznic postawił Meadow z powrotem na nogi. Okazało się też, że rana nie była na tyle poważna jak wcześniej myślała. Krwawienie ustało już jakiś czas temu. Nie mniej, jednak w miejscu, w którym się uderzyła widoczna była opuchlizna. Usadowiwszy się wygodnie w salonie z okładem z lodu przy twarzy planowała co może przygotować na obiad. Nie minął kwadrans, kiedy zasnęła.

Znów śniła jej się ta sama kobieta co wcześniej. Tym razem jednak wydawało jej się, jakby obserwowała ją stojąc bezpośrednio za jej oknem. Co przecież było niewykonalne, biorąc pod uwagę, że ta mieszka na czwartym piętrze. Nieznajoma leżała na łóżku. Jej twarz ponownie zakryta była włosami. Wyglądała dziwnie znajomo. Meadow odniosła wrażenie, że na kogoś czekała. Ta osoba także była w jej mieszkaniu. Po chwili w drzwiach pojawił się mężczyzna. Był nagi. Jego twarz również była niewidoczna. Od ramion w górę zamiast głowy widziała coś na kształt płomieni, które zamiast typowego dla ognia koloru były czarne jak mrok, który spowijał także okolice łóżka. Mężczyzna położył się obok nieznajomej kobiety, by po chwili doszło między nimi do zbliżenia. Wtedy Meadow dostrzegła w pokoju coś jeszcze. W kącie, w mroku stała jakaś postać. Była nienaturalnie wysoka. Prawdopodobnie, gdyby nie sufit ze swoim wzrostem sięgałaby do połowy kolejnego piętra. Dlatego też była przygarbiona, niemal zgięta w pół. Choć starała się pozostać w ciemności można było dostrzec fragmenty jej postury. Z jej głowy wzdłuż twarzy zwisały bardzo rzadkie włosy sięgające ramion. Miała zwisające i pomarszczone piersi, niczym u starszej kobiety oraz napuchnięty brzuch. Ręce zaś na długość sięgały prawie podłogi. Zamiast pięciu palców jak w przypadku ludzkiej dłoni miała trzy długie szpony. Choć pod pewnymi względami przypominała człowieka, na pewno nim nie była. Meadow mimo, iż odczuwała strach starała się wyłapać jak najwięcej szczegółów. Kiedy jednak przeniosła wzrok w kierunku łóżka to było puste. Ponownie spojrzała w kąt pokoju, w którym jeszcze sekundę wcześniej skrywał się stwór. Zniknął. Spojrzała w dół. Ewidentnie unosiła się w powietrzu za oknem. Zdawała się być jednak niewidoczna. Jak gdyby była jedynie obserwatorem. Samym obrazem dostarczanym przez wzrok. Wtem z klatki wyszło monstrum, które dopiero co widziała przez okno. Kierowało się wprost do bloku, w którym mieszkała Meadow.

W paszczy szaleństwaWhere stories live. Discover now