Trece

284 19 0
                                    

Pov Camila ( ona jest nowa w opowiadaniu)

Widziałam jak młoda dziewczyna biegnie, wyglądała na bardzo przejętą. Zatrzymałem się. - Podwieźć cię gdzieś ? - zapytałem zduszanej rudowłosej.

- Jeśli to nie problem - odpowiedziała delikatnie ocierając łze.
- Gdzie tak biegłaś ? - zapytałam podając dziewczynie chusteczki.
- Do szpitala, mój - nie dokończyła zdania.
- Chłopak ?
- Nie jesteśmy razem, ale bardzo mi na nim zależy. Trafił do szpitala przez mojego ex - rzekła wpatrując się w szybę.

Było mi bardzo żal tej dziewczyny, rozumiałam jak to jest. Kiedy bliska ci osoba trafia do szpitala. Przyspieszyłam aby rudowłosą jak najszybciej zawieźć na miejsce.

Nie odzywałyśmy się do końca jazdy, nie znałyśmy się. Chciałam jej jakoś pomóc, nie miałam za bardzo pomysłu jak.

- Tak w ogóle to Camila jestem - przetrwałam ciszę.
- Heather, bardzo ci dziękuje że mnie podwozisz. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy - odpowiedziała uśmiechając się.
- Jak byś chciała pogadać to możesz zadzwonić, tutaj masz mój numer - dodałam podając dziewczynie swoją wizytówkę.

Właśnie dojechałyśmy do szpitala, pożegnałyśmy się po czym Heather wybiegła w stronę drzwi ogromnego budynku.

Pov Heather

Nie wiedziałam dokładnie gdzie mam iść, nikt z recepcji nie chciał mi powiedzieć. Tak bardzo chciałam wiedzieć co się dzieje z moim Pedrim.

- Heather już jesteś - usłyszałam znajomy głos za plecami.
- Gdzie jest Pedri ? - zapytałam rozglądając się dookoła.
- Jest w sali 8, nie można do niego narazie wchodzić - odpowiedział delikatnie obejmując mnie.

Wyrwałam się z uścisku przyjaciela, zaczęłam szukać sali numer 8. Pablo próbował mnie zatrzymać ale nie udało mu się to.

Po 10 minutach poszukiwań, znalazłam sale bruneta. Chciałam wejść, lecz lekarz mnie powstrzymał. - Nie może pani teraz wejść, wykonują badania - powiedział zostawiając mi drzwi.

W końcu Pablo pojawił się obok mnie, odrazu wtuliłam się w niego, tak bardzo się martwiłam o Gonzáleza.

- Pedriego ktoś dźgnął w brzuch, podejrzewam że mógł to być psychiczny eks - wyszeptał do mojego ucha uszczelniając uścisk.

Nie dowierzałam w słowa które przed chwilą usłyszałam, nie byłam w stanie powstrzymać łez. Do czego ten szmaciarz się posunął ?

Wszystko od rozstania z Thomasem się psuło, wszystko przestawało mieć sens. Ale kiedy znalazłam swoje światełko w tunelu to on musiał je zgasić.

- Nie płacz, to jest Pedri wyjdzie z tego - wyszeptał ponownie do mojego ucha.
- Nie wiadomo - odpowiedziałam odsuwając się od przyjaciela.

Chciałam coś powiedzieć ale lekarz nam przerwał.

- Może wejść do niego ale tylko jedna osoba - powiedział poważnym głosem.
- Idź Heather, ona wchodzi - odpowiedział popychając mnie w stronę drzwi.

Weszłam nie pewnie, kiedy chłopak mnie zauważył odrazu się uśmiechnął. Bez zastanowienia podbiegłam do niego, po czym wpiłam się w jego usta.

Ten pocałunek był przepełniony troską i zmartwieniem. Obawa przed utratą go, dobijała mnie.

- Pedrito tak się bałam, nie pozwolę żeby Thomas kiedykolwiek się do ciebie zbliżył - powiedziałam siadając na krześle.
- Rozumiem cię, myślałem że mi się nie uda - odpowiedział łapiąc mnie za rękę.

Jego słowa jeszcze bardziej mnie dobiły, co ja bym zrobiła bez niego. Nie przeżyłabym straty tak bliskiej mi osoby.

Siedzieliśmy w totalnej ciszy, tutaj słowa nie były potrzebne. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, to w zupełności wystarczało.

- Wiem że chciałeś wiedzieć co ci wtedy powiedziałam. To znaczy „Ja też cie lubię, mimo mojej obietnicy zakochałam się w tobie do szaleństwa" - powiedziałam ściskając jego rękę jeszcze bardziej.
- Kocham cie Mi Amor - wyszeptał do mojego ucha.
- Ja też cię Kocham Pedrito - odpowiedziałam lekko się rumieniąc.

Brunet złączył nasze usta w pocałunek, odrazu pogłębiłam pocałunek. Nasze języki już nie walczyły o dominację, wszystko do siebie idealnie pasowało.

Położyłam się obok chłopaka, odrazu delikatnie się w niego wtuliłam. Czułam się jak małe dziecko, kiedy zobaczy mamę po wyjściu z przedszkola.

Pov Pedri

Heather usnęła, tak cieszyła mnie jej obecność. Ona jedyna poprawiła mi humor. Właśnie dzisiaj zrozumiałam że nie dałbym rady żyć bez niej.

Ona jest tą jedyną, to właśnie z nią chce spędzić resztę mojego życia. Chciałbym aby przychodziła na moje mecze z naszymi dziećmi, o ile jeszcze kiedyś zagram.

Kiedy jechałem do szpitala, nie byłem pewny swojego przeżycia. Tylko myśl o Heather dawała mi siłę na walkę ze śmiercią.

Pierwsze o co zapytałem lekarzy to gdzie jest Heather? Każdy kto byłby na moim miejscu zadałby inne pytanie, ale mnie obchodziła tylko ona.

- Śpij dobrze skarbie - ucałowałem czoło rudowłosej.

W końcu sam usnąłem, nie chciałem zasypiać. Bałem się że mogę się nie obudzić. Lecz zmęczenie brało nade mną górę.

Pov Gavi

Heather nie wychodziła z sali już od godziny, nie martwiłem się o nią. Rozumiałem ją, prawie straciła chłopaka.

Siedziałem przed salą w oczekiwaniu na rodziców Pedra, mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałem na wyświetlacz, Carol do mnie dzwoniła.

- Słuchaj ty kurwa gadałeś z Anastazją o naszym pocałunku ?
- Nie miałem okazji, dopiero w sobotę się widzę z nią

Lekko zdziwiło mnie pytanie blondynki, myślałem że dzwoni zapytać co z moim przyjacielem. Coś czułem że wszystko skomplikuje.

- Dzwoniła do mnie chwilę temu, wydarła się na mnie dlaczego się całowaliśmy
- Skąd ona to wie
- Nie wiem, ale musimy porozmawiać
- Wiem, ale teraz to nie jest najlepszy czas na to
- Dlaczego ?
- Pedri jest w szpitalu, Thomas go dźgnął
- Już jadę
- Nie trzeba, ja muszę jechać do domu. Spotkajmy się tam

Dziewczyna rozłączyła się, wstałem aby pożegnać się z przyjaciółmi. Akurat rodzice Pedra wchodzili do szpitala. Odrazu kiedy mnie zobaczyli skierowali się do mnie.

Nie wiedziałem co powiedzieć jego rodzicą, przecież nie powiem „wiedzą państwo psychopatyczny były Heather to zrobił".

Chwilę z nimi rozmawiałem, po pojawieniu się lekarza poszli z nim rozmawiać. Wszedłem do sali chłopaka.

Oboje spali, wyglądali tak uroczo. Byłem na siebie zły że próbowałem to powstrzymać. Zostawiłem karteczkę na szafce.

Jechałem do domu, nie mogłem skupić się na drodze. Dzisiejszy dzień był tak pojebany, najpierw Pedri potem Anastazja. Co jeszcze ?

Pod domem czekała na mnie blondynka. Po opuszczeniu pojazdu, przytuliłem ją jak najmocniej. Tak bardzo potrzebowałem jej teraz.

Chciałem powiedzieć coś lecz Carol nie pozwoliła mi na to. Położyła swoje delikatne usta na moich, przez chwile nie mogłem uwierzyć co się dzieje.

Po chwili odwzajemniłem pocałunek, sam nie wiem dlaczego moje ręce zjechały na jej pośladki. Delikatnie je ścisnąłem na co dziewczyna delikatnie jęknęła.

- Chodźmy do domu - powiedziała ciągnąć mnie do domu

Pedri jest w szpitalu, a ty Pablo co robisz ?

~ ~
Hejka
Tak bardzo was przepraszam że nie było rozdziału ale zapomniałam totalnie o tym.
Postaram sie to wynagrodzić, gwiazdki motywują.

Myślisz że się tego spodziewałam? ~~Pedro Gonzales Where stories live. Discover now