𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝓽𝓻𝔃𝔂𝓷𝓪𝓼𝓽𝔂

109 16 21
                                    

— Potrzebuję chyba jakieś tabletki na serce — woła dramatycznie Cole, opierając się rudowłosego. — Jay, musimy się przestać zadawać razem, bo tylko my jesteśmy singlami, w naszej grupie.

— Od dawna mówiłem, żebyś się ode mnie odpierdolił — prycha Jay, krzyżując ramiona na piersi. Przez chwilę po jego twarzy przechodzi smutek, chwilowe załamanie, które szybko znika. Chłopak zsuwa z ciebie ciężar Cole'a, a potem poprawia się na kanapie i krzyżuje ramiona na piersi — Cole, wydaje mi się, że to pora na zainstalowanie Tindera.

— Nie ma chuja, że będę się pchał w to gówno. Już chyba wolę być singielkiem.

Spoglądam na Sixa, który siedzi na jednym z doniesionych krzeseł, a on spogląda na mnie, na jego twarzy pojawia się delikatny uśmiech. Puszcza do mnie oko, czego nikt poza nami nie zauważa.

— Czy wy naprawdę musicie tak przeklinać? — prycha z niezadowoleniem Kai. — czy tak naprawdę ciężko używać innych słów.

— Chuj — woła odrobinę za głośno Lloyd, siedząc koło szatyna na jasnoczerwonej kanapie. — kurwa, jebać, wypie... — Milknie, kiedy szatyn zasłania mu usta z surowym spojrzeniem. — Droczę się tylko.

— To wcale nie jest zabawne — prycha Kai.

— Moim zdaniem jest — odpowiada spokojnie Lloyd.

Naprawdę cieszę się, że jest szczęśliwy.

Z czystej ciekawości spoglądam za ladę, gdzie swoją zmianę ma właśnie Daniel. Zastanawiam się, czy tylko teraz nie spogląda w naszą stronę, czy nie robi tego w ogóle, żeby nie zwracać uwagi na Kai'a.

— I tak możesz przestać przeklinać — zauważa sprytnie Kai. Jeden z kociaków wskazuje na kanapę, więc szatyn niepewnie bierze go na ręce i kładzie blondynowi na kolana.

— Tak, zdecydowanie wolę być singielem — Wtrąca w końcu Cole, na co nie jestem w stanie powstrzymać się od cichego śmiechu. — Czyli wybieracie się jutro do szkoły, nie?

— Ta... — Wzdycha z niechęcią blondyn, spoglądając na mnie kątem oka. — Jak ja kocha liceum — prycha.

— Fakt — zauważam. — ale przynajmniej to ostatni rok, a potem nie musimy wracać do tego gówna.

Zauważam, jak Daniel spogląda na telewizor, a potem zaraz na nas. Przez to, że przestaje grać popularna muzyka, która leci na jednej z popularnych stacji.

Zamiast teledysku na ekranie pojawia się wielki napis ''z ostatniej chwili''.

— O co chodzi? — dziwię się. Chłopaki spoglądają na mnie, ruchem głowy wskazuję na telewizor. Daniel jak na zawołanie podgłaśnia to, co mówi prezenterka z kompletnie innej stacji radiowej.

Od kilku godzin wszystkie media żyją śmiercią legend naszych czasów. Z samego rana więzienne służby podały do obiegu informacje, że w nocy zmarł Montgomery Gamradon, słynny morderca skazany na dożywocie dziewiętnaście lat temu.

— O kurwa — mamrocze Six.

— Kurwa — powtarzam zdziwiona.

Dokładny powód śmierci Garmadona nie jest jeszcze znany — ciągnie dalej reporterka. — nie wątpliwie jest to zdecydowanie najgłośniejszy temat tej dekady. Garmadon jeszcze w tamtym roku trafił do szpitala...

Garmadon nie żyje.

Ja pierdole.

Ojciec Lloyda nie żyje.

Okazuje sie, że na innej stacji puszczają dokładnie to samo. Ta sama reporterka, te same słowa. 

Od kilku godzin wszystkie media żyją śmiercią legend naszych czasów. Z samego rana więzienne służby podały do obiegu informacje, że w nocy zmarł Mont

— Przełącz to! — krzyczy Six w stronę Daniela, który posłusznie wykonuje polecenie w ułamku sekundy.

Wszystkie spojrzenia kierują się na Lloyda, który jest chyba jeszcze zbyt zaskoczony tym, co właśnie usłyszał.

— Oh, Lloyd... — zaczynam spokojnie.

𝓖𝓮𝓷 𝓨: 𝓗𝓪𝓻𝓾𝓶𝓲Where stories live. Discover now