𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝓭𝔀𝓾𝓷𝓪𝓼𝓽𝔂

79 17 21
                                    

— Harumi, masz gościa.

Zdziwiona wychodzę z salonu, gdzie siedzę z tatą na kanapie i zajadam się chipsami wznoszonej koszulce i dresowych spodenkach, kompletnie bez makijażu. Z początku wydaje mi się, że to może być Cole albo ktoś inny z moich przyjaciół.

— No ja pierdole — oburzam sie, kiedy zauważam Sixa. — dzień wolny. Czy ty wiesz, co to znaczy dzień wolny. To oznacza zero pracy. Ze-ro — sylabuję. Opieram się o futrynę wejścia, z Six wygląda na zmieszanego. — niech zgadnę, przyjechałeś, bo jednak potrzebujcie w kawiarni kogoś za Daniela? Albo twój ojciec znalazł kogoś jeszcze do pracy, ale idzie jej, bądź mu naprawdę kiepsko.

— Tak się składa, że Daniel radzi sobie całkiem dobrze sam — prycha. Spuszcza wzrok na swoje buty i moje bose stopy. — właściwie to przyjechałem cię odwiedzić. Napisałaś, że będziesz siedzieć w domu, wiec pomyślałem, że wpadnę. Ale jak nie chcesz mnie widzieć, to może pojechać i...

— Nie — przerywam mu. — to miały być żarty. Kiepski żart — Wzdycham. — Zagryzam wargi otwierając drzwi szerzej. — Wejdź. Tylko błagam, następnym razem mi powiedz, jak przyjedziesz. Wyglądam jak potwór bez makijażu — prycham.

— Moim zdaniem wyglądasz bardzo ładnie — odpowiada spokojnie. Rozgląda się po przedpokoju, a kiedy spogląda w stronę salonu, od razu wita się z moimi rodzicami.

— Dzień dobry, Six. Czy dzisiaj jest ten dzień, kiedy zostaniesz z nami na kolacji?

— Mamo — jęczę z niezadowoleniem. — naprawdę będziesz pytać o to za każdym razem?

— Czy sugerujesz, że twój kolega będzie odwiedzał nas częściej? — Wtrąca tata. — a może powinienem zrobić poważną ojcowską gatkę na temat se...

— Przestańcie! — przerywam im. Wchodzę na pierwszy stopień schodów i ruchem głowy pokazuję do Sixa, żeby poszedł za mną. — Niestety mam straszny bałagan w pokoju.

— A mnie się zawsze wydawało, że dziewczyny utrzymują porządek.

— To kolejny stereotyp, w który społeczeństwo chcę, żebyście wy, gatunek męski, tak myśleli o nas, samicach — prycham. Six wybucha śmiechem, ale nic nie mówi na moje słowa.

Wchodzimy do mojego pokoju, a kiedy Six rozgląda się po nim, staram się mniej więcej go ogarnąć i właściwie to pierwszy raz od dawna, kiedy tu sprzątam. Wcześniej brakowało mi na to siły.

— Pasuje do ciebie — mówi spokojnie, kiedy nakładam szybko narzutę na łóżko. — ten pokój — ciągnie.

— Dzięki — mówię. — ubierałyśmy go razem z Nyą... jak byłyśmy młodsze. Przez to, że ona ma... miała Kai'a, a jestem jedynaczką, więcej czasu spędzałyśmy tutaj. Ten pokój to efekt naszej przyjaźni.

— To ona? — pyta, stając przy zawieszonych na ścianach zdjęciach w ramkach i wskazuje na jedno z wielu, na którym jesteśmy tylko my dwie. — ładna jest.

— Była — poprawiam go. — nie żyje od pięciuset piętnastu dni — Spuszczam wzrok na swoje stopy. Chyba powinnam ubrać skarpetki, ale nie jestem w stanie się ruszyć.

— To... bardzo dziwna dokładność — zauważa niepewnie.

— Za dwa dni będzie siedemnaście miesięcy — Wzruszam ramionami.

— Ale... wyglądało, że naprawdę dobrze się dogadywałyście.

— Fakt — Siadam na łóżku, biorąc w dłonie swojego laptopa. — była moją najlepszą przyjaciółką, od kiedy pamiętam. Nawet urodziłyśmy się w podobnym czasie, dzieliło nas kilka tygodni — wzdycham. Klepię miejsce koło siebie, a Six ściąga buty i siada obok. — chcesz coś obejrzeć? Mogę ładnie zasugerować, że jestem idealnym towarzyszem do oglądania Barbie albo Jak wytresować smoka.

𝓖𝓮𝓷 𝓨: 𝓗𝓪𝓻𝓾𝓶𝓲Where stories live. Discover now