2. Gnębi mnie troska o przyszłość.

38 3 53
                                    

Troska była uczuciem i jednocześnie czynnością, o której wiele osób w tych latach zapominało. Każdy miał wiele na barkach, mając własne problemy i zamęt w głowie, więc coraz mniej osób troszczyło się o siebie nawzajem. Ludzie zaczęli być mniej życzliwi, bardziej oschli i zdystansowani, skupiali się w dużej mierze na sobie i tym, aby pomóc samym sobie, ale zapominali przy tym, że nie wszyscy są tacy silni i wytrwali. Nie każdy dawał sobie radę w pojedynkę, ale również nie każdy dawał to po sobie poznać.

Zdarzali się jednak ci, którzy widzieli w innych nieco więcej. Dokładniej w ich gestach, mimice, barwie głosu. Byli tacy, którzy nie widzieli już nadziei dla siebie, więc postanowili ukazać ją innym. Oddawali całych siebie i wszystkie pokłady energii w jedną bliską im osobę, aby ta miała łatwiejszy czas i przechodziła wszystko łagodniej z wiecznym poczuciem wsparcia.

Były dwa typy osób reagujących. Pierwsza grupa była prosta, bo zwyczajnie wdzięczna. Druga bywała bardziej złożona, bo reagowała głównie zdziwieniem, niedowierzaniem, odrzuceniem czy dyskomfortem. Niektórzy nie wierzyli, że przez ich wybudowaną i twardą maskę mogły przechodzić negatywny emocje i to na tyle, aby ktoś mógł je odczytać. Mieli wyrzuty sumienia i nękała ich myśl, że ktoś się na nich przez to skupiał. Jednak byli również niechętni do przyjęcia pomocy, zdystansowani oraz czasami nawet niewdzięczni. Trudno było ich zrozumieć, a jeszcze trudniej było im zrozumieć nas. W końcu potrzeba było czasu i cierpliwości, aby powstał ten pierwszy, mały krok. Ale był on rozpoczęciem czegoś nowego, czegoś niesamowicie zaskakującego. W końcu kroki stawały się liczniejsze, z czasem również większe. Zaczęły się powolne spacery, a na końcu błogie biegi. Wszystko stawało się z dnia na dzień łatwiejsze i przechodziło się przez coś płynnie wyłącznie poprzez wsparcie drugiej osoby. Wtedy właśnie zraniona osoba może spojrzeć na nas z wdzięcznością i skruchą za swoje początkowe zachowanie. Wtedy nagle obie strony rozumieją się lepiej, a życie i sytuacja, w jakiej się znajdujemy wydaje się mniej trudna.

Dlatego bardzo ceniłam sobie troskę. To względem mnie przez innych, ale również tą, którą ja sama obdarzałam moich bliskich. Było to dla mnie bardzo szczególne, głębokie uczucie, które wiele powodowało w moim wnętrzu.

Chciałam obdarzyć taką właśnie dokładną troską Dianę.

Pomimo kochających i wspierających rodziców oraz najcudowniejszego brata pod słońcem, wciąż miała wiele ciężkich przeżyć, które trudno było mi sobie wyobrazić. Ceniłam ją jako człowieka, bo w moich oczach nikt nie był tak silny i wytrwały. Byłam niemal pewna, że na jej miejscu już dawno bym się poddała i była kompletnym wrakiem człowieka. Podziwiałam ją i jej odwagę, siłę, ciągłe zaangażowanie. Gdy myślałam o tym, ile robi w ostatnim czasie i wkłada w to tak wiele energii, czułam również współczucie, ponieważ Diana powoli się wykańczała. Ledwo trzymała się na nogach, ale była zbyt uparta, by przestać. Nie ważne dla niej było, że pomijała wiele posiłków, ledwo zaliczała przedmioty w szkole czy zaniedbywała siebie. Jej tłuste włosy ciągle związane w koka czy dresy, które zmieniała, świadczyły o tym, że dziewczyna nie stawiała siebie na pierwszym miejscu już od dawna. Bywała wszędzie dla każdego, ale nigdzie dla siebie. W jej głowie w kółko mieszkały się hasła takie jak zaliczenia, sklep winylowy, cukiernia, mieszkanie bruneta, dom i w tym wszystkim czas na pójście do łazienki czy złapanie do ręki jakiejś przekąski. Harowała, aby utrzymać w ryzach swoje życie, jak i Chase'a, a w tym wszystkim było naprawdę niewiele czasu dla mnie czy reszty naszych przyjaciół. Jej życie towarzyskie ginęło pod ogromnym stosem obowiązków, a stres stał się nieodłączną częścią dziewczyny. Można było to łatwo dostrzec w jej stanie fizycznym. Nie tylko zaniedbaniu samej siebie, ale również w zwykłych worach pod oczami, drżących dłoniach, wiecznie znudzonej mimice i tym, że gubiła wszędzie włosy i słowa. Nie wiedziałam, na jakiej płaszczyźnie stoi mentalnie i właśnie to mnie najbardziej martwiło. W jej życiu przez te trzy miesiące działo się wiele, a my nawet nie miałyśmy czasu i motywacji przegadać czegokolwiek na spokojnie.

Beauty Of The WanderingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz