Epilog

377 20 10
                                    

Will przemierzał alejki supermarketu. Dzisiaj była jego kolej na robienie zakupów. Włożył cukier do wózka i skierował się do kasy. Był ciekaw co robi Nico. Może śpi. Albo ogląda coś. W milczeniu wyłożył produkty na taśmę nie obrzucając sprzedawcę nawet spojrzeniem.

- Ciężki dzień, co? - usłyszał znany mu głos. Spojrzał na kasjerkę. Miała długie, gęste i brązowe włosy spięte w kucyka, koszulkę z logiem sklepu i czarne dżinsy. Mógł się założyć, że miała także glany. Jej spojrzenie, sprawiało, że każdy klient miał ochotę szybko zapłacić i ulotnić się bowiem w oczach czaił się taki groźny błysk. Solace'a - Di Angelo jednak to nie zraziło. Wręcz przeciwnie. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- Clarisse, miło Cię widzieć. Tak, można tak powiedzieć - westchnął.

- Zaraz kończę, możemy razem wrócić. Gdzie mieszkasz?

-Na 66.

- O, no to świetnie. - mężczyzna podał jej banknoty a ona wydała mu resztę. - poczekasz na mnie?

- Jasne. Możesz wpaść do nas na kawę - zaproponował blondyn.

- Nie, Chris na mnie czeka.

- To przyjdźcie razem. Zgarniemy go po drodze.

- Niech będzie. - Syn Apolla spakował zakupy do plecaka i  wyszedł ze sklepu. Udał się na jego tyły. Dzieci Hefajstosa stworzyły telefony nienamierzalne przez potwory. To było bardzo wygodne. Napisał Nicowi że będą mieli gości. Chwilę później przyszła córka Aresa. Nie mylił się. Miała glany. Sklepową koszulkę zamieniła na swoją, czerwoną z tarczą. Jej strój uzupełniała czarna skórzana kurtka. Ruszyli ulicą.

- Co u Di Angelo?

- Którego? - zapytał z uśmiechem.

- Masz jego nazwisko? Przecież Ty się oświadczyłeś.

- Mamy swoje nazwiska. William Solace-Di Angelo i Nico Di Angelo -Solace.

- ...Ty brzmisz lepiej - niebieskooki zaśmiał się.

- Według mnie Nico.

- Bo to twój kochany mężulek - przewróciła oczami. Delikatnie się zarumienił.

- A co u was? I u Chrisa? - zapytał.

- Dobrze, pracuje w policji. - uśmiechnęła się. - i jestem w ciąży.

- Gratuluję! Który miesiąc?

- Dzięki. 2 - odparła. Stanęli przed blokiem. - tu mieszkam. Pójdę po Chrisa i przyjdziemy do was.

- Ten blok - wskazał budynek. - 3 klatka, 4 piętro , mieszkanie 30.

- okej, to widzimy się za 10 minut. - Syn Apolla kiwnął głową i ruszył do swojego mieszkania. Na dworze było zimno.  Wszedł do klatki schodowej i pojechał windą.  Po chwili znalazł się w swoim domu.

- Nico? - zapytał zdejmując kurtkę i buty. Odpowiedziała mu cisza. Wziął plecak i poszedł do kuchni. Zamknął otwarte okno i rozpakował kupione produkty. W lodówce zauważył porcję obiadu, najwidoczniej czekającą na niego. Uśmiechnął się do siebie i wstawił talerz do mikrofali. Wstawił wodę na kawę. W oczekiwaniu na obiad, poszukał swojego męża. Znalazł go w dawnej sypialni jego mamy, przerobionej na dziewczęcy pokoik. Syn Hadesa spał koło małej, rudowłosej dziewczynki, na oko 4-letniej.

Willa rozczulił ten widok. Podszedł bliżej. Nie chciał budzić męża. Zauważył, że Di Angelo - Solace ma plaster na policzku. Zmarszczył brwi i pochylił się nad nim z zamiarem ostrożnego zdjęcia mu go i przemycia małej rany. Dotknął bladego policzka i powoli zdjął plaster. Syn Hadesa się obudził i przyłożył blondynowi miecz ze stygijskiego żelaza do szyi.
.
- Chcesz mnie zabić kumplu śmierci? - wychrypiał. Niższy odetchnął i schował broń do pochwy. - co ci się stało? Na policzku?

- Elizabeth dopadła nóż i przez przypadek mnie ciachnęła. Jak w pracy? - wstał i wyszedł z pokoju. Niebieskooki ruszył za nim. Wyjął z mikrofali parujący pokarm i zaczął go szybko jeść. Nico delikatnie uniósł kąciki ust opierając się o blat.

- Dobrze. Jakiś chłopiec odciął sobie palec. I zrobiłem zakupy. W sklepie spotkałem Clarisse. Zaprosiłem ją i Chrisa na kawę, mieszkają tu koło nas. Dziwne że wcześniej ich nie spotkaliśmy - powiedział. Jego mąż kiwnął głową.

- Smakuje?

- Bardzo.

- Chcesz jeszcze?

- A jest? - brunet cicho się zaśmiał i odgrzał więcej obiadu. Blondyn zjadł go z zawrotną prędkością. Zbliżył się i pocałował drugiego mężczyznę. - Teraz to mogę normalnie funkcjonować. Kocham Cię Solace.

- A ja Ciebie Di Angelo.

Uśmiechnęli się do siebie.

Miłość | SolangeloWhere stories live. Discover now