2. bóg

628 22 29
                                    


Nico właśnie wychodził z domku by porozmawiać ze swoim chłopakiem i zapytać go, czemu wczoraj nie zerwał się z ogniska jak to zawsze robił, by posiedzieć z nim. Drogę zastąpił mu jednak Jason, szybko opowiadając i tłumacząc, jak zwyzywała Solace'a, idiotyczna córka Afrodyty, Alice. Di Angelo jak najszybciej wyszedł z domku i udał się do kantyny. Był spóźniony ale w tym momencie nie obchodziło go, że wszyscy na niego patrzą.

Podszedł do stołu Afrodyty i przyłożył swój miecz ze stygijskiego żelaza do szyi Alice pochylając się nad jej uchem.

- Jeszcze raz...obrazisz mojego chłopaka, to masz jak w banku bilet w jedną stronę na Pola kary. Jeszcze raz...podniesiesz głos na mojego chłopaka, a zapewnię ci koszmar większy od braku tapety na ryju. Jeszcze raz...powiesz mojemu chłopakowi, że lepiej będzie jak umrze, sprawię, że właśnie mój chłopak będzie musiał Cię zszywać. Jeśli mój Will nie będzie tak samo radosny jak zawsze, moje ostrze chętnie spotka sie z twoimi wnętrznościami. A teraz pójdziesz do niego z kwiatkami, przeprosisz go i będziesz płaszczyć się przed nim błagając o wybaczenie tak długo, aż będzie miał Cię dość i albo Ci wybaczy, albo pozwoli mi się tobą zabawić. Rozumiemy się? - Nico mówił cicho, ale każdy słyszał jego słowa.

W kontynie było cicho. Tylko Jason, Percy i Piper umierali wewnętrznie słysząc jak Neeks troszczy się o swojego chłopaka. I w końcu się do niego przyznał! Syn Hadesa opuścił broń i schował ją do pochwy. Ruszył w kierunku stołu Wielkiej Trójki. Dzieciaki po chwili wróciły do swoich poprzednich czynności. Brunet rozejrzał się. Przy stole Apollina nie było Will'a.

Will. Nie. Przyszedł. Na. Śniadanie.

- Jesteś taki uroczy Neeks - powiedział Jason. - Tak słodko go broniłeś. Uwu

- I ten twój chłód wobec każdego był tak bardzo na miejscu - dodał Percy.

- Gdzie jest Will? - zapytał 15-latek ignorując poprzednie wypowiedzi przyjaciół.

- ...Nie widzę go tutaj - oznajmił Grace po chwili przypatrywania się wszystkim.

- Ani ja - powiedział syn Posejdona. W tym momencie do kantyny weszło dwóch bliźniaków. Identyczne niebieskie oczy, blond włosy, piegi i opalenizna. Różnili się tym, że jeden z nich się uśmiechał. Byli to Apollo i jego syn, Will Solace.

- Zobaczcie, on wygląda jak ja! - Bóg objął ramieniem syna.

- Co Cię sprowadza Apollinie? -spytał Chejron.

- Przybyłem odwiedzić swoje dzieci - powiedział. - Niiicooo!

Nico szybko schował się pod stołem.

- Cześć tato! - rozległy się głosy przy stole nr 7. Apollo podszedł do swojego stołu się przywitać. Usiadł z nimi i zaczął jeść śniadanie. Will natomiast usiadł przy stole Wielkiej Trójki. Di Angelo, upewniwszy się, że Bóg Słońca itd jest zajęty, wrócił na swoje miejsce.

- Ile zjadłeś?

- Sporo.

- Ile zjadł?

- Nic. - wydał go Jason.

- Nico! Masz natychmiast zjeść pełnowartościowe śniadanie. - posadził syna Hadesa na kolanach i zaczął go karmić. Piper McLean robiła im zdjęcia. Syn Posejdona i Jupitera umierali wewnętrznie.

Po śniadaniu, Apollo postanowił zrobić swoim dzieciom lekcję poezji. Na łonie natury. Wszyscy oprócz domku nr 7 którzy również byli chętni, mieli się spotkać przy Pięści Zeusa. Will postanowił do swojego plecaczka spakować mini apteczkę, na wypadek jakiegoś wypadku, sztylet który dostał od Nica i książkę Annabeth którą miał jej oddać po drodze. Spakowany, wyszedł ze swojego domku i ruszył do lasu. Nie wiedział że tak szybko nie wróci do obozu...

Miłość | SolangeloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz