Rozdział 11

25 3 1
                                    

Siedziałam w komnacie uzdrowiciela, próbują dojść do siebie po wydarzeniach na sali tronowej. Ból w piersi nie chciał ustąpić pomimo środków przeciwbólowych jakie mi podano. Moje dłonie ułożone na kolanach nieustannie drżały, denerwowało mnie, że nie potrafię tego opanować. Starałam się robić powolne i głębokie wdechy, ale to również niewiele pomagało. Uzdrowiciel nie znalazł jednak żadnych nieprawidłowości w moich wynikach. Zalecił mi tylko odpoczynek przez resztę dnia. Wyszłam, wiedząc że przy tym wszystkim co się działo nie mogłam sobie pozwolić na dzień wolny. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam Thora, który czekał na mnie przed komnatą i wpadłam prosto na niego.
- Przepraszam. - Wymamrotałam odruchowo i już chciałam iść dalej, pamiętając że powinnam sprawdzić czy ludziom tymczasowo mieszkającym w sali bankietowej niczego nie brakuje.
- Zaczekaj. - Dopiero głos Gromowładnego wyrwał mnie z zamyślenia.
- Thor! - Zatrzymałam się tak gwałtownie, że teraz to on niemal na mnie wpadł. - Nie masz pojęcia jak się cieszę, że cię widzę.
- Co tu się dzieje? - Zapytał wyraźnie zdezorientowany. - Heimdall mówił, że macie jakieś poważne problemy i odesłał mnie tutaj.
Widząc, że przygląda nam się kilka ciekawskich par oczu chciałam pójść w jakieś bardziej ustronne miejsce.
- Wejdźmy tutaj. - Powiedziałam, popychając ciężkie drzwi do sali narad. Nie wiedziałam nawet od czego zacząć. Wzięłam głęboki oddech, wciąż nie mogąc pozbyć się bólu w klatce piersiowej. W końcu zebrałam się w sobie i opowiedziałam Gromowładnemu wszystko co stało się po uczcie w Święto Zimowych Nocy. O dziwnym zachowaniu Narfiego i jego późniejszym zniknięciu. O tym jak Loki postanowił wyruszyć do Jotunheim, żeby sprawdzić nasze podejrzenia. O dziwnych stworach, które zaczęły atakować mieszkańców.
- To wyjaśnia tych wszystkich ludzi w sali bankietowej. - Powiedział, kiwając głową, kiedy skończyłam mówić jakie decyzje postanowiłam podjąć.
- Przepraszam, nie wiedziałam co robić. - Przez te wszystkie oskarżenia najpierw podczas narady, a później od strony samych mieszkańców na sali tronowej, miałam wrażenie że popełniam błąd za błędem.
- Mądrze postąpiłaś. - Thor uśmiechnął się pokrzepiająco. - Gargulce to paskudne bestie. Obudzone nie łatwo zmusić je do powrotu do snu.
- Nie można ich zabić? - Zapytałam, czując że to nie będzie takie proste.
- Niestety nie. To praktycznie żywe skały.
Załamana ukryłam twarz w dłoniach. Skoro tych gargulców nie dało się zabić, to jak miałam chronić mieszkańców?
- Kiedy dokładnie Loki wyruszył do Jotunheim? - Zapytał Thor. Potrzebowałam kilku sekund, żeby przypomnieć sobie jaki mamy dzień. Przez ilość wydarzeń wszystko mi się mieszało.
- Trzy dni temu. - Odpowiedziałam.
- A kiedy pojawiły się gargulce?
- Niedługo potem, ale chyba nie, myślisz że... - Nie chciałam uwierzyć, że Loki mógłby mieć z tym cokolwiek wspólnego. Zauważyłabym coś, tego byłam pewna.
- Myślę, że Loki może mieć poważne kłopoty. Strażnik opowiedział mi co wydarzyło się na sali tronowej, ale chcę to jeszcze usłyszeć od ciebie? Czy dolegliwości ustąpiły?
- Co moje samopoczucie ma z tym wszystkim wspólnego? - Zapytałam, zaskoczona tak nagłą zmianą tematu.
- Pamiętasz jak mówiłem ci z czym wiąże się małżeństwo w Asgardzie? Jak silna magia bierze w tym udział?
Przytaknęłam, dokładnie pamiętając ten dzień.
- Zdarza się, że więź między małżonkami jest wyjątkowo silna. - Wstał i zrobił kilka nerwowych kroków po komnacie. - Widziałem jak Loki na ciebie patrzy i nigdy wcześniej nie widziałem u niego takiego spojrzenia.
- Do czego zmierzasz? - Ponagliłam.
- Może nie powinienem cię niepotrzebnie martwić. Mogę się mylić. - Powiedział, zatrzymując się i opierając dłonie o blat stołu. - Obawiam się, że Loki umiera.
- Co? - Zapytałam, chociaż nie byłam pewna czy z moich ust wydobył się jakikolwiek dźwięk. Ból w klatce piersiowej znów się nasilił, jakby coś chciało mi podpowiedzieć, że to prawda.
- To wszystko co teraz czujesz może być spowodowane silną więzią jaka się między wami wytworzyła. - Tłumaczył dalej Thor i naprawdę starałam się skupić na jego słowach. - Zdarzało się już w przeszłości, że obdarzeni tym niezwykłym darem odczuwali wspólnie różne rzeczy. Czasami były to silne emocje drugiej osoby, a innym razem nawet fizyczny ból.
- Co się stanie, kiedy on... - Nie potrafiłam nawet o tym pomyśleć, a co dopiero wypowiedzieć te słowa.
- Trudno powiedzieć. Niektórzy przestają czuć fizyczny ból. Porównują to uczucie do nieskończonej pustki. Zdarzało się, że osoba, która przeżyła popadała w szaleństwo i niedługo później sama umierała.
- Wyruszam do Jotunheim. Natychmiast. - Oświadczyłam, zrywając się z miejsca.
- To nie jest najlepszy pomysł. Rozejm z olbrzymami to bardzo krucha sprawa.
- Nie rozumiesz. Zamierzam znaleźć mojego męża i syna i sprowadzić ich z powrotem. Zabiję każdego kto stanie mi na drodze, bez względu na konsekwencje. - Pewność z jaką to powiedziałam samą mnie zaskoczyła. Thor najwyraźniej uznał, że nie ma sensu się ze mną kłócić i odpuścił.

Naznaczona przez Boga kłamstw. Z krwi Lodowych Gigantów.Där berättelser lever. Upptäck nu