Rozdział 5

29 6 2
                                    

W sali zrobiło się nienaturalnie cicho. Olbrzymka przechodziła środkiem, a wszyscy schodzili jej z drogi. Część osób pobladła na twarzach ze strachu. Kobieta nie była uzbrojona, a przynajmniej ja ze swojej pozycji nie widziałam żadnej broni. Mimo to szła pewni między otaczającymi ja strażnikami, którzy czekali tylko na rozkaz do ataku. Jej spojrzenie spoczęło na mnie i na Narfim, którego przyciskałam do swojego boku. Mogłabym przysiąc, że olbrzymka uśmiechnęła się widząc chłopca. Spojrzałam niepewnie na Lokiego, kiedy kobieta postanowiła się odezwać.
- Czuję się urażona. Jako jedyna nie zostałam zaproszona na tak ważne święto. - Powiodła wzrokiem po zgromadzonych.
- Twoja obecność tutaj łamie zasady sojuszu między naszymi krainami. - Odparł Loki, dając znak żołnierzom aby się powstrzymali od ataku.
- Sojusz! - Prychnęła rozbawiona. - Ładnie powiedziane. - Jej wzrok znów zatrzymał się na Narfim. - Chciałam tylko poznać mojego wnuka.
Spojrzałam na chłopca obawiając się jego reakcji na te słowa. Był jednak zaskakująco spokojny.
- Masz ostatnią szansę, żeby opuścić to miejsce dobrowolnie. - Dopiero słysząc te słowa Narfi spiął się i spojrzał na Lokiego.
- Przybyłam nieuzbrojona i w pokojowych zamiarach. Nie masz prawa mnie wyrzucić! - Krzyknęła, kiedy żołnierze halabardami zaczęli spychać ją w kierunku wyjścia.
- Nie! Niech oni przestaną! - Narfi wyrwał mi się i podbiegł do Lokiego. Nie rozumiałam skąd u niego tak silna reakcja. Nigdy wcześniej nie podważał naszych decyzji. Złapałam go i próbowałam wziąć na ręce, żeby się uspokoił. Narfi szarpał się jednak wymachując rękami i kopiąc, że nie potrafiłam go utrzymać. - Zrobią jej krzywdę! - Krzyknął, próbując podbiec do olbrzymki na szczęście Loki był wystarczająco szybki, aby go złapać. Zaskoczyło mnie, że Narfi nie odpuszczał kilka razy uderzył Lokiego, a gdy to nie zadziałało usiadł na podłodze zanosząc się płaczem. Kiedy tylko strażnicy wyprowadzili olbrzymkę wszyscy goście zaczęli opuszczać salę. Usiadłam na podłodze obok Narfiego chcąc z nim porozmawiać i zrozumieć jego emocjonalną reakcję. Pierwszy raz widział jak strażnicy wyprowadzają kogoś siłą i mogło to być dla niego szokujące.
- Narfi. - Powiedziałam, dotykając jego ramienia. Miałam nadzieję, że chociaż na mnie spojrzy, ale zamiast tego ja również oberwałam niewielką piąstką po rękach.
- Dosyć tego. Narfi wstawaj. - Pierwszy raz słyszałam, żeby Loki użył tak surowego tonu. Nigdy wcześniej nie mieliśmy poważniejszych powodów, aby karcić małego. Zdarzały mu się oczywiście jakieś drobne wybryki, ale najczęściej wystarczało upomnienie.
- Nie! - Krzyknął, a kiedy Loki próbował go postawić podwijał nogi tak bardzo, żeby tylko na nich nie stanąć.
- Zostaniesz w swojej komnacie tak długo, aż będziesz gotów żeby przeprosić. - Powiedział, przewieszając sobie chłopca przez ramię.
- Nienawidzę cię!
Przez kilka sekund byliśmy tak zszokowani słowami Narfiego, że udało mu się wyrwać. Upadł na ziemię, ale szybko się podniósł i z płaczem wybiegł z komnaty.
- Porozmawiam z nim. - Powiedziałam po kilku sekundach ciszy. Loki złapał mój nadgarstek zatrzymując mnie w pół kroku.
- Zaczekaj, daj mu chwilę.

*****

Postanowiłam posłuchać Lokiego i dać Narfiemu kilka minut w samotności. Wróciłam do komnaty, aby się przebrać i trochę ochłonąć. Zastanawiałam się jak podejść do tej rozmowy, żeby jeszcze bardziej nie pogorszyć sytuacji. Starając się zostawić wszystkie negatywne emocje za sobą, poszłam w stronę komnaty Narfiego. Uchyliłam delikatnie drzwi i zajrzałam do środka. Chłopiec leżał na łóżku zawinięty w kołdrę w całkowitej ciemności. Nie spał bo słyszałam ciche szlochanie. Podeszłam bliżej i ostrożnie usiadłam na brzegu łóżka.
- Porozmawiamy? - Zapytałam, kładąc dłoń na jego plecach. W odpowiedzi poruszył się tylko nerwowo, mocniej przytulając głowę do poduszki. - Wiem, że jesteś zły, ale chciałam żebyś zrozumiał co się stało. - Spróbowałam ponownie się odezwać po kilku minutach.
- Ona nie zrobiła nic złego. - Wymamrotał, a jego głos był stłumiony przez poduszkę.
- Nie chodzi o to co zrobiła dzisiaj, ale o coś co zrobiła dawno temu. - Wyjaśniłam, a Narfi przekręcił się na drugi bok żeby na mnie spojrzeć. Policzki wciąż miał mokre od świeżych łez.
- Co takiego zrobiła? - Zapytał, nerwowo bawiąc się krawędzią ściskanej kołdry.
- Myślę, że to nie mnie powinieneś o to pytać. - Zasugerowałam, wycierając chusteczką jego policzki.
- Tata mi nie powie. - Stwierdził, pociągając przy tym nosem. - Jest na mnie bardzo zły.
- To może spróbuj go przeprosić. To z pewnością poprawi mu humor. - Powiedziałam, dotykając palcem jego nosa. Kąciki jego ust powędrowały delikatnie w górę, prawie tworząc uśmiech.
- Tak myślisz? - Zapytał, nie potrafiąc stłumić ziewnięcia.
- Jestem tego pewna, ale teraz pora już spać. - Otuliłam Narfiego kołdrą. - Dobranoc. - Dodałam całując go w czoło.
Wyszłam, cicho zamykając za sobą drzwi. Oparłam się o ścianę dając sobie chwilę na odetchnięcie. To była niesamowicie ciężka noc. Po kilku minutach wróciłam do komnaty marząc już tylko o tym aby położyć się do łóżka. Loki oczywiście czekał na mój powrót. Widząc moją zmęczona minę natychmiast wziął mnie w ramiona.
- Powiedział coś? - Zapytał, a ja nie byłam pewna czy chce mu w tym momencie mówić o co Narfi pytał. Wciąż pamiętałam jak trudna była dla Lokiego nasza rozmowa o jego przeszłości.
- Uspokoił się i zasnął. - Odparłam wymijająco, co jednak go nie przekonało.
- Co się stało? - Dociekał dalej Loki.
- On chce wiedzieć dlaczego kazałeś wyrzucić tę olbrzymkę. - Powiedziałam cofając się o krok.
- Jest za mały, żeby to zrozumieć. - Stwierdził stanowczo i właśnie takiej reakcji się obawiałam. Wiedziałam że Narfi tak łatwo nie odpuści co będzie powodować kolejne konflikty.
- Powinniśmy mu to jakoś wytłumaczyć. Nie możemy ukrywać przed nim jego pochodzenia. - Chciałam dodać, że doskonale wie jak to się kończy, ale w porę ugryzłam się w język.
- Co mam mu wytłumaczyć? Że połowa jego rodziny to bezduszne potwory? Czy może mam mu opowiedzieć jak zabiłem Laufeya?
- Loki... - Westchnęłam, nie miałam szansy powiedzieć, że nie to miałam na myśli. Loki w złości wyszedł z komnaty zatrzaskując za sobą drzwi. Nie było sensu, żebym za nim szła. Jedynie bardziej bym go rozzłościła. Usiadłam więc na łóżku chowając twarz w dłoniach. Poczekałam dłuższą chwilę i postanowiłam położyć się do łóżka. Loki nie wrócił tej nocy do naszej komnaty.

*****

Narfi przewracał się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Cały czas myślał o Farbauti, obawiał się, że żołnierze mogli zrobić jej krzywdę. A przecież dopiero ją poznał, tak długo sądził, że nie ma żadnej więcej rodziny. Było tyle rzeczy o które chciał ją zapytać. Dlaczego pojawiła się dopiero teraz? Skąd wiedziała o jego istnieniu, skoro on nie miał o niej pojęcia? Kim była w swoim świecie? Dlaczego nikt nigdy o niej nie wspominał? Tak bardzo chciał ją poznać, nawet jeżeli zrobiła jakieś straszne rzeczy w przeszłości. To przecież było bardzo dawno temu, mogła się zmienić. No i była jego babcią z pewnością nie chciała zrobić mu krzywdy. Wstał z łóżka i wspiął się na fotel, aby móc wyjrzeć przez okno. Białe płatki śniegu spadały z nieba, przykrywając wszystko wokół. Spojrzał na las i pokryte cienką warstwą puchu drzewa, gdzieś tam była jaskinia z której można było przejść do zupełnie innej krainy. Zaczął się zastanawiać czy dałby radę samodzielnie tam dotrzeć. Droga nie była daleka, od murów zamku to zaledwie kilkadziesiąt metrów. Spojrzał na szafę na dnie której leżał niewielki, skórzany plecak. Nie zastanawiając się nad konsekwencjami swojego zachowania zapakował do plecaka kilka cieplejszych ubrań i jabłka z misy na stole. Był środek nocy, wszyscy spali po świątecznej uczcie. Nawet strażników było mniej na korytarzach. Wziął z łóżka jeszcze ulubioną zabawkę, pluszowego wilka, którego dostał kiedyś od matki i ostrożnie wymknął się z komnaty. Wiedział, że nie może zostać przyłapany dlatego nasłuchiwał uważnie każdego najmniejszego dźwięku. Zamek nigdy całkowicie nie milkł, zawsze słychać było jakieś rozmowy, czy ciężkie kroki strażników. Kroki, Narfi czmychnął za najbliższą kolumnę, słysząc, że ktoś się zbliża. Zesztywniał w bezruchu, kiedy kroki ucichły tuż przy jego kryjówce.
- Sprawdziliśmy cały teren wokół zamku, panie. Żadnych więcej olbrzymów. - Zaraportował najwyraźniej jakiś żołnierz. Narfi bardzo chciał się wychylić i podejrzeć, ale za bardzo się bał, że ktoś mógłby go zobaczyć.
- Dobrze, a co z tą, która dostała się do zamku? - Tata? Pomyślał Narfi, słysząc znajomy głos. Niemal wstrzymał oddech, obawiając się wykrycia.
- Odesłaliśmy ją z powrotem do Jotunheim.
Jotunheim to tak nazywała się kraina z której pochodziła jego babcia i to tam musiał się udać.
- Nie traćcie czujności, mogą wrócić w każdej chwili.
Narfi poczuł nieprzyjemne wiercenie w nosie, zwiastujące że zaraz kichnie. Zatkał nos i zamrugał kilka razy starając się powstrzymać. Do jego uszu ponownie dobiegł dźwięk tym razem oddalających się kroków. Wychylił się zza kolumny widząc, że rozmawiający oddalili się w głąb korytarza. Nie tracąc ani chwili dłużej pobiegł prosto do ogrodów. Zatrzymał się na chwilę, zadzierając głowę do góry i obserwując wirujące w powietrzu płatki śniegu. Zmarszczył nos, kiedy kilka wylądowało mu na twarzy. Pomyślał, że kiedy wróci muszą z kolegami urządzić bitwę na śnieżki. Uśmiechnął się na myśl o dobrej zabawie i ruszył w stronę dużego drzewa przy murze. Wspięcie się po mokrych, śliskich gałęziach okazało się znacznie trudniejsze niż gdy świeciło słońce.
- Ałć! - Zawołał, kiedy noga objechała mu na śliskiej korze i wylądował plecami na mokrej ziemi. Podniósł się, otrzepał i postanowił spróbować ponownie, tym razem ostrożniej wybierając miejsca gdzie stawiał stopy.
- Juhu! - Wykrzyknął, podskakując na murze. Dźwięk poniósł się po ogrodach, przyciągając uwagę strażnika, który z latarnią w ręce patrolował inną część ogrodu.
- Ups! - Narfi czym prędzej ześlizgnął się po drugiej stronie, unikając przyłapania. Teraz została najłatwiejsza część zadania. W lesie nie musiał już się obawiać, że zostanie zauważony.
- Nadchodzę! - Powiedział sam do siebie, wchodząc dzielnie między drzewa.

Naznaczona przez Boga kłamstw. Z krwi Lodowych Gigantów.Where stories live. Discover now