Rozdział 1

86 9 1
                                    

Minęło pięć lat i sama nie mogłam uwierzyć, że jestem w Asgardzie już tak długo. Pomimo tego wszystkiego co przeszłam będąc w ciąży Narfi wyrósł na zdrowego chłopca. Był niezwykle żywiołowy i ciągle było go pełno w całym pałacu. Pomimo wielu opiekunek, które cały czas miały go na oku, czasami udawało mu się zniknąć i znaleźć się w miejscu w które oboje z Lokim zabroniliśmy mu chodzić. Jedną z ulubionych rozrywek naszego syna stało się wpadanie z krzykiem do naszej komnaty bladym świtem. Przebudziłam się chwilę wcześniej, żeby usłyszeć szybki tupot bosych stóp na kamiennej posadzce.
- Twój syn się zbudził. - Oznajmiłam, na co Loki tylko nakrył głowę poduszką mamrocząc coś pod nosem.
- Tata! Tata! Tata! - Narfi wpadł do środka niczym torpeda, żeby z impetem skoczyć na nasze łóżko.
- Tata jeszcze śpi. - Powiedziałam, mierzwiąc kruczoczarne włosy chłopca, który już skradał się pomiędzy nami.
- To trzeba go obudzić! - Zachichotał trzymając w dłoniach jedną z poduszek. Nie zamierzałam informować Narfiego, że Loki stoi za nim, a na łóżku została tylko iluzja.
- Ha! - Krzyknął chłopiec biorąc zamach, jednak zanim zdążył uderzyć Loki porwał go w powietrze. Krzyk strachu szybko przerodził się z powrotem w śmiech, kiedy Narfi zorientował się, że znajduje się w ramionach ojca.
- Co zamierzałeś zrobić z tą poduszką? - Zapytał Loki, podczas gdy Narfi wciąż zanosił się od śmiechu.
- Nic. - Odparł najbardziej niewinnym tonem na jaki było go stać.
- Wiesz co grozi za atak na króla Asgardu?
- Nie, co?
- Straszliwe łaskotki.
Narfi znów wybuchnął śmiechem, wykręcając się na wszystkie strony, kiedy Loki spełnił swoją groźbę. Jego radość była zaraźliwa bo sama się uśmiechałam patrząc na tę urocza scenę.
- Mama! Ratuj! - Zawołał Narfi, próbując złapać oddech i wyciągając do mnie ręce. Loki przerwał dając chłopcu odetchnąć i sadzając go na łóżku. Spokój jednak nie trwał długo.
- Jak to zrobiłeś? - Zapytał, zerkając na łóżko, gdzie po iluzji nie było już śladu, a następnie na Lokiego.
- Nauczę cię jak będziesz duży. 
- Już jestem! Naucz teraz! - Narfi zaczął dokazywać, podskakując na łóżku, nie był w stanie usiedzieć w miejscu nawet pięciu minut. Kiedy zauważył, że to nie działa, stanął na łóżku i wspiął się na palce, opierając się dłońmi o Lokiego. - Jestem prawie tak duży jak ty!
- Skoro tak to zdradzę ci pierwszy krok. - Narfi znieruchomiał, zafascynowany. - Trzeba codziennie jeść potrawkę z snegla.
- Bleh! One są oślizgłe! - Krzyknął, przewracając się na łóżko. Przysunął się bliżej, przytulając do mojego boku.
- Chyba ktoś tutaj jest głodny. - Powiedziałam, słysząc ciche bulgotanie dochodzące z brzucha Narfiego.
- Nie chcę jeść tej paskudnej potrawki! - Zaprotestował natychmiast.
- Nie musisz. - Pocałowałam go w czoło, widząc jak wpatruje się we mnie swoimi ogromnymi oczami. - Zjesz na co tylko będziesz miał ochotę. Co powiesz na śniadanie na balkonie? - Zaproponowałam, co Narfi przyjął bardzo entuzjastycznie natychmiast wyskakując z łóżka.
- Chcę obejrzeć wschód słońca! - Złapał Lokiego za rękę i zaczął ciągnąć w stronę drzwi balkonowych. Cieszyłam się, że akurat tej jednej zasady Narfi przestrzegał bez marudzenia i nigdy samodzielnie nie wychodził na pałacowe balkony.
- Zaraz do was dołączę. - Powiedziałam kierując się do łazienki i zobaczyłam jeszcze jak Loki sadza chłopca na kamiennej balustradzie, a ten pokazuje palcem na jakiś oddalony punkt.

*****

Miałam kilka godzin wyłącznie dla siebie. Narfi jak każdego dnia miał zajęcia ze swoim nauczycielem. Początkowo obawiałam się, że będzie unikał lekcji, ale szybko okazało się, że chłopiec za nimi przepada. Chłonął wiedzę niczym gąbka wodę i uwielbiał dzielić się wszystkim czego się dowiedział. Nauczyciel za każdym razem chwalił jego ciekawość świata. Często spędzałam te kilka godzin przechadzając się po mieście i rozmawiając z mieszkańcami. Po sytuacji z Clervie rzadziej angażowałam się w poważniejsze problemy mieszkańców. Pięć lat temu dostałam lekcje, której nie zapomnę do końca życia. Dopiero dużo później zrozumiałam, że Loki zmuszając mnie wtedy do wydania wyroku nie chciał mnie ukarać. Chciał mi pokazać, że bycie królową to nie tylko mieszkanie w pałacu, bale i piękne suknie, to też odpowiedzialność za trudne decyzje, często takie, których nikt nie chce podejmować. Pomimo, że nie była to ostatnia trudna decyzja jaką przyszło mi podjąć to jednak najbardziej zapadła mi w pamięć.
Tego dnia nie poszłam jednak do miasta, ale na umówiony trening z Draugiem. To był nasz wspólny sekret. Loki uważał, że dalszy trening w walce nie jest mi potrzebny, ale ja nie chciałam rezygnować z ćwiczeń. Otrzymałam nawet nowe sztylety, które zawsze starałam się mieć przy sobie, ale nauki podstaw posługiwania się nimi nie wspominałam najlepiej. Wprawdzie sama poprosiłam Lokiego, żeby dał mi kilka lekcji, jednak szybko przekonałam się że był to fatalny pomysł. Cały czas obawiałam się, że go zranię, a do tego przy bliższym kontakcie czasem ciężko było mi się skupić. Ćwicząc z Draugiem czułam się znacznie swobodniej. Jego dotyk przynajmniej nie wywoływał za każdym razem dreszczy podniecenia, a umysł pozostawał w pełni skupiony na zadaniu. Zobaczyłam, że Draug stoi odwrócony do mnie tyłem i postanowiłam spróbować ataku z zaskoczenia. Wyciągnęłam sztylety i zaczęłam się skradać, uważając gdzie stawiam każdy kolejny krok. Uśmiechnęłam się pod nosem biorąc zamach, ale w ostatnim momencie Draug odsunął się płynnie unikając ciosu.
- Jesteś zbyt głośna. - Skomentował, na co sapnęłam oburzona. Nie miałam jednak czasu na dłuższe oburzanie się, ponieważ Draug zamachnął się na mnie ogromnym dwuręcznym mieczem. Uskoczyłam przed pierwszym ciosem. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z tego rodzaju bronią i nie bardzo wiedziałam co robić. Zaskoczona kolejnym ciosem odruchowo skrzyżowałam sztylety przed sobą próbując sparować cios. Siła uderzenia okazała się na tyle duża, że zwaliła mnie z nóg, upadając otarłam się ramieniem o ostrze i wypuściłam sztylety z rąk. Syknęłam z bólu, przykładając dłoń do krwawiącej rany.
- To nie było mądre. - Powiedział Draug pochylając się nade mną i opierając o miecz, który wbił w ziemię.
- Zaskoczyłeś mnie. - Odparłam, osłaniając oczy przed słońcem. - To był odruch.
- Odruchem powinien być unik. - Podał mi rękę i pomógł wstać. - Nie miałaś szans sparować takiego ciosu.
- Jeszcze raz. - Zebrałam z ziemi sztylety i chciałam kontynuować nie zrażona porażką.
- Nie ma mowy. Jesteś ranna. - Powiedział, łapiąc moje ramię, żeby lepiej przyjrzeć się ranie. - Chodź, trzeba to opatrzeć.
- To tylko zadrapanie. Nic mi nie będzie. - Nie czułam potrzeby przerywania treningu tak szybko.
- Dobry wojownik, to żywy wojownik. Za mną. - Machnął ręką dając mi do zrozumienia, że nie odpuści i muszę za nim pójść. Weszliśmy do niewielkiego pomieszczenia, gdzie Draug mógł spokojnie opatrzeć moją ranę. Zastanawiałam się jak ja to wytłumaczę Lokiemu. Nie mogłam powiedzieć mu prawdy, jeżeli nie chciałam narażać Drauga na kłopoty. Zdaniem mojego nauczyciela nie byłam zdolna do kontynuowania treningu, dlatego wróciłam do zamku. Poprosiłam Keirę, żeby jak najszybciej pozbyła się dziurawej zakrwawionej koszuli i ubrałam sukienkę z długim rękawem ukrywając opatrunek. Keira znała mój drobny sekret więc nie zadawała zbędnych pytań. W ten sposób udało mi się ukrywać ranę przez cały dzień.
Nadszedł wieczór, rozczesywałam właśnie włosy przed położeniem się do łóżka. Loki stanął za mną, obejmując mnie w pasie.
- Hej. - Uśmiechnęłam się w stronę odbicia w lustrze, czując jak Loki całuje mnie w policzek. Odłożyłam szczotkę, czując jak przyciąga mnie do siebie. Jego ciało wciąż było wilgotne po wyjściu spod prysznica, a z włosów kapała woda. Mruknął coś w odpowiedzi, muskając ustami skórę na mojej szyi i przyprawiając mnie o gęsią skórkę.
- Muszę najpierw położyć Narfiego spać, inaczej wpadnie tutaj w najmniej odpowiednim momencie. - Powiedziałam, czując jak jego ręce próbują dostać się pod moją sukienkę.
- Nie musisz, opiekunki się tym zajmą. - Odparł, odwracając mnie do siebie i całując zanim zdążyłam się odezwać. Jego dłonie ścisnęły moje piersi przez materiał sukienki, której pozbyłam się w pośpiechu kilka sekund później. Jedna ręka Lokiego natychmiast powędrowała między moje uda. Jęknęłam, zarzucając mu ręce na szyję i przylegając do jego nagiego torsu.
- Nie przestawaj. - Poprosiłam, napierając mocniej na jego dłoń i starając się zapanować nad drżeniem nóg. Oparłam głowę na jego ramieniu, oddychając ciężko. Wciągnęłam zaskoczona powietrze, kiedy Loki mnie podniósł i posadził na brzegu toaletki. Objęłam go nogami, czując jak mebel na którym siedziałam niebezpieczne się zakołysał. Zacisnęłam palce na brzegu blatu, kiedy Loki wszedł we mnie. Poczułam przyjemne wypełnienie i zaczęłam poruszać biodrami. Korzystałam z faktu, że przy każdym moim ruchu toaletka lekko się chwiała, ułatwiając mi zadanie. Loki obserwował jak moje ciało się porusza, pragnąc więcej przyjemności. Zmieniłam trochę pozycję, opierając się na łokciach, kiedy moje mięśnie zaczęły słabnąć. Loki złapał za moje włosy i odchylił moją głowę z powrotem do tyłu, odsłaniając szyję. Jęknęłam jednocześnie z bólu i przyjemności, kiedy nachylił się całując moją szyję jednocześnie wchodząc we mnie do samego końca.
- Podobało mi się co robiłaś. Nie przestawaj. - Mruknął tuż przy moim uchu.
Zebrałam siłę na jeszcze kilka ruchów, kiedy nagle usłyszałam głośny trzask za sobą. Odwróciłam się, żeby zobaczyć spore pęknięcie na lustrze wiszącym za mną. Krawędź toaletki musiała uderzyć w nie o kilka razy za dużo. Zaśmiałam się, opadając plecami z powrotem na blat.
- Idziemy do łóżka zanim znów coś popsujesz. - Powiedział Loki, łapiąc mnie za biodra. Podniosłam się szybko, obejmując go za szyję.
- To nie moja wina. - Wymamrotałam między pocałunkami. Chciałam pociągnąć go za sobą, kiedy tylko znalazłam się na łóżku, ale Loki przewrócił mnie na brzuch i złapał za biodra, unosząc je delikatnie do góry. Zanim we mnie wszedł, poczułam jeszcze klapsa w tyłek.
- Nie pozwalaj sobie! - Krzyknęłam, odwracając się przez ramię.
- Albo co? - Zapytał pochylając się i zadziornie przygryzając płatek mojego ucha. Chciałam coś odpowiedzieć, ale ręka Lokiego znów znalazła się między moimi udami potęgując doznania i z mojego gardła wydobyło się tylko przeciągłe jęknięcie. Przycisnęłam biodra do materaca nie mogąc dłużej utrzymać pozycji, moje rozpalone ciało drżało z rozkoszy.
- A, coś takiego. - Mruknął Loki, sam odpowiadając sobie na wcześniej zadane pytanie. Położył się za mną, przyciągając moje plecy do swojego torsu. Czułam jego ciepły, szybki oddech na ramieniu i opuszki palców gładzące mój bok. Odwróciłam głowę, żeby go pocałować, Loki wciąż się we mnie poruszał, ale znacznie wolniej dając mi czas na krótki odpoczynek.
- Moja kolej. - Powiedziałam przewracając go na plecy i siadając na nim okrakiem. Poczułam jak jego dłonie przesuwają się w górę po moich udach, żeby po chwili poczuć kolejnego klapsa. Posłałam mu tylko karcące spojrzenie i splotłam nasze dłonie.
- Koniec tej zabawy. - Powiedziałam, przyciskając jego ręce do materaca. Pocałował mnie w odpowiedzi, korzystając z tego, że nasze usta dzieliła bardzo niewielka odległość.
Szybko jednak wyprostowałam się zaskoczona, czując kolejne uderzenie.
- Loki!
- To nie mogłem być ja, skoro cały czas trzymasz moje ręce.
Odwróciłam się i parsknęłam śmiechem, widząc lewitujący za mną skórzany pasek.
- Głupek. - Skomentowałam, starając się opanować śmiech.
Loki skrzyżował moje ręce na plecach, przytrzymując mnie przy sobie. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi, kiedy pchnięcia stały się szybsze i mocniejsze. Stłumiłam jęk pocałunkiem, czując jak dochodzi i po chwili opadłam zmęczona obok. Przez kilka minut żadne z nas się nie odzywało.

- Znów muszę iść się wykąpać.  - Powiedziałam wciąż nie ruszając się z miejsca. Czułam, że jeżeli się zaraz nie ruszę to zasnę w jego ramionach. Podniosłam się, spoglądając w lustro, włosy które tak skrupulatnie rozczesałam były w totalnym nieładzie. 

- To miało być zaproszenie? 

Spojrzałam na Lokiego przez ramię, kiedy wstawałam z łóżka.

- Możliwe. - Odpowiedziałam, przygryzając dolną wargę. Wchodząc do łazienki postanowiłam zostawić uchylone drzwi.

Naznaczona przez Boga kłamstw. Z krwi Lodowych Gigantów.Where stories live. Discover now