Rozdział 7

20 3 1
                                    

Minęły dwa dni od zniknięcia Narfiego. Odchodziłam od zmysłów nie potrafiąc zająć myśli niczym innym. Żołnierze przeszukali chyba każdy możliwy zakątek Asgardu, szukając choćby śladu chłopca. Niestety bezskutecznie. Loki wysłał do Jotunheim dwóch posłańców, jednak żaden z nich nie powrócił. Nikt nie wiedział co się wydarzyło, obaj byli bardzo doświadczeni i już nie jeden raz podróżowali do Jotunheim. Tym razem jednak słuch po nich zaginął.
- Wyruszam do Jotunheim. - Oznajmił Loki, kiedy jedliśmy razem śniadanie. A raczej on jadł, a ja dłubałam bezmyślnie w talerzu. Podniosłam wzrok zaskoczona jego słowami.
- Słucham? - Próbowałam sobie przypomnieć, kiedy mówił mi o takich planach. To co chciał zrobić było bardzo niebezpieczne, zwłaszcza po tym jak potraktował niedawno Farbauti. Olbrzymy nie były mile widziane w Asgardzie, ale działało to również w drugą stronę.
- Nie wyślę kolejnego posłańca na pewną śmierć. Tracimy tylko czas. - Odparł i wiedziałam, że podjął już decyzję.
- W takim razie wyruszam z tobą. - Oświadczyłam natychmiast. Nie zamierzałam pozwolić, żeby on również zniknął bez śladu.
- Asgard nie może pozostać bez władcy. Na czas mojej nieobecności, przejmiesz moje obowiązki.
Spojrzałam na Lokiego szerzej otwierając oczy. Wiedziałam, że w razie jego nieobecności mam pełne prawo go zastąpić, ale do tej pory nie było takiej potrzeby. Loki po mojej minie szybko zorientował się, że nie jestem zachwycona tym pomysłem. Położył swoją dłoń na mojej, chcąc mnie wesprzeć.
- Wrócę najszybciej jak się da. Poradzisz sobie. - Zapewnił i czułam że nie odwiodę go już od tego pomysłu.
- Uważaj na siebie. - Poprosiłam. Loki ucałował wierzch mojej dłoni i wyszedł.

*****

Narfi był w Jotunheim już od dwóch dni i nadal nie było mu dane zobaczyć się z babcią. Został zamknięty w niewielkiej, stale strzeżonej komnacie, gdzie tylko ktoś co jakiś czas dostarczał mu jedzenie. Pomimo że pogoda za oknem wciąż była wyjątkowo nieprzyjemna wewnątrz zamku panowała przyjemna temperatura. Stojąc na dziedzińcu Narfi miał wrażenie, że cały zamek zrobiony jest z lodu, jednak ściany w środku były zrobione z kamienia przypominającego marmur. Z tego samego materiału wykonany był też niewielki stolik, a szafa i łóżko zrobione były z takiego samego ciemnego drewna. Nie znajdując lepszego zajęcia Narfi wpatrywał się w wirujące na wietrze płatki śniegu. Pogrążony we własnych myślach nie usłyszał nawet otwieranych drzwi.
- Trochę przerażające, prawda? - Zagadnęła Farbauti, stając za chłopcem i również spoglądając za okno.
- Tylko trochę. - Przytaknął chłopiec, który zdążył już przywyknąć do głośnego wycia wiejącego wiatru. - Chcę wrócić do domu. - Oznajmił, siadając na wysokim krześle i machając nogami w powietrzu.
- Rozumiem, ale musimy poczekać aż skończy się śnieżyca. - Farbauti podniosła chłopca i posadziła sobie na kolanach. Widząc jak posmutniał, kiedy to powiedziała postanowiła dodać. - Słyszysz to wycie?
- To wiatr. - Odparł natychmiast Narfi, jednak olbrzymka zacmokała i pokręciła głową.
- To nie tylko wiatr. Pamiętasz potwora, którego ząb nosisz na szyi? - Widząc jak chłopiec przytaknął, skupiając na niej uwagę. Olbrzymka kontynuowała. - Wykorzystują ograniczoną widoczność podczas takiej pogody do polowania. To one tak wyją chcąc poinformować pozostałych o swoim położeniu.
- Przyjdą tutaj? - W głosie Narfiego słychać było wyraźne przerażenie. Czasami wycie za oknem zdawało się dochodzić z naprawdę bliska.
- Nie, ale musisz mi coś obiecać. - Odparła Farbauti bardzo poważnym tonem. - Nie wyjdziesz z tego zamku dopóki sama ci na to nie pozwolę. Zrozumiano?
- Ale... Ale... Mama i tata będą się o mnie martwić.
- Miałeś wiele szczęścia, że jeden z moich ludzi tak szybko cię znalazł. Ta kraina nie jest tak bezpieczna jak Asgard. Zwłaszcza dla małych dzieci.
Narfi westchnął i dosyć niechętnie przytaknął. Farbauti uśmiechnęła się, przeczesując włosy chłopca i spojrzała  na olbrzyma, który właśnie wszedł do komnaty.
- Mamy gości. - Oznajmił krótko.
Narfi dostrzegł przebiegły błysk w oczach Farbauti, kiedy ta wstawała z krzesła.
- Już idę. - Odparła i gestem odprawiła czekającego olbrzyma. Zanim wyszła zwróciła się jeszcze do Narfiego. - Bądź grzeczny i zostań tutaj.
Chłopiec przytaknął, był jednak niezwykle ciekawy co to za goście przybyli do pałacu i jak tego dokonali skoro pogoda na zewnątrz była tak niebezpieczna.

Naznaczona przez Boga kłamstw. Z krwi Lodowych Gigantów.Where stories live. Discover now