"General Kenobi!"

59 5 1
                                    

   Witek mieszkał w jednorodzinnym domu na obrzeżach Warszawy. Na miejsce dojechałyśmy z Różą tuż przed siódmą. Byli tam już wszyscy z wyjątkiem Maxa, który miał się pojawić dopiero po ósmej.
   Wieczór zaczęliśmy od gotowania. Dobrze, że Witek miał dużą kuchnię, ponieważ  osiem osób, starających się przygotować i upiec pizze w tym samym czasie, tworzyło niezły tłok. Na szczęście udało nam się niczego nie stłuc i nie zniszczyć piekarnika. Gdy już mieliśmy przygotowane jedzenie i dołączył Max, usiedliśmy w dużym pokoju na dużej narożnej kanapie na przeciw zawieszonego na stelażu białego ekranu. Witek dał nam koce i poduszki. Siedzieliśmy kolejno Miłka, Zuza, Max, Antek, Maciek, Witek, Róża, Ala, ja, Janek i Wojtek. Byliśmy nieco ściśnięci, ale nie było źle.
   Każde z nas wybierało po kolei film do obejrzenia. Na pierwszy ogień poszła propozycja Witka, jako, że był gospodarzem. Tak więc zaczęliśmy Terminatorem. Potem Max wybrał Gwiezdne wojny: Zemsta Sithów. Najlepszym momentem tego filmu była, a jakże, scena, kiedy to Obi-wan zaskoczył Grievousa na Utapau. Gdy z głośników padło flagowe Hello there, ciszę w pokoju przerwał wspólny okrzyk niemalże nas wszystkich: General Kenobi! Zaczęliśmy się śmiać, zagłuszając dalszy ciąg dialogu. Potem już siedzieliśmy raczej cicho.
   Gdzieś w połowie Shreka 2, który był trzecim filmem, niektórzy zaczęli podsypiać. Na początku myślałam, że Róża też już śpi, ale zaraz się zorientowałam, że po prostu przytuliła się do Witka. Gdy na chwilę na nią zerknęłam, ona spojrzała na mnie, mimiką dając znać, że jest super, albo nawet lepiej. Do osób faktycznie śpiących za to zaliczali się już Wojtek, Miłka i Zuza.
   Czwartym filmem był "Naznaczony". Wybrała go Róża. Parę lat temu pokazałam jej serię tych filmów i odtąd była ich taką samą fanką, jak ja. Naszą ulubioną sceną była ta, w której ukazana zostaje twarz demona. Co prawda, jest to dość straszny moment (głównie ze względu na jump scare), ale za to zawsze bawił nas fakt, że ów demon wygląda zaskakująco podobnie do Dartha Maula z pierwszej części trylogii prequeli Star Wars. Ponad to, w chwili, gdy Josh odnalazł syna w swego rodzaju "zaświatach", albo raczej w "międzyświatach" i demon go zobaczył, poczułam, jak siedzący obok Hiszpan wzdrygnął się zaskoczony. 
   -Jasiu, co ty, nie bój się - zażartowałam.
   Janek machnął w odpowiedzi ręką, poprawił nogi oparte o stolik kawowy, stojący przed kanapą i dalej wpatrywał się z zafascynowaniem w ekran.
   Żeby zobaczyć właściwe zakończenie fabuły, od razu po tym obejrzeliśmy drugą część. Pod jej koniec wyszłam na chwilę do łazienki. Gdy wróciłam, okazało się, że Hiszpan zasnął i zsunął się po oparciu kanapy tak, że jego głowa i część korpusu znajdowały się na moim miejscu, tuż przy Ali. Odczekałam do zakończenia filmu, stojąc w wejściu do dużego pokoju. Nie trwało to długo, a zaraz jak pojawiły się napisy końcowe, nadeszła moja kolej wyboru seansu. Wybrałam Ratatuj i wróciłam na swoje miejsce. By móc usiąść musiałam wykonać skomplikowaną operację uniesienia Janka do góry, wsunięcia się pomiędzy niego i Alę i ułożenia go jakoś z powrotem. Stanęło na tym, że głowę miał ułożoną na mojej prawej ręce, a ramiona i część torsu wylądowały mi na brzuchu. 
   Jak się nie odzywa, to robi się z niego sympatyczna istota - pomyślałam.
   Janek poprawił się tak, że twarz miał teraz wciśniętą we mnie. Wolną ręką zdjęłam mu delikatnie okulary, żeby ich nie połamał. Nie miałam za bardzo gdzie ich odłożyć, więc po prostu złożyłam je i trzymałam w ręce unieruchomionej Hiszpanem.
   W pewnym momencie zaczęłam się robić okropnie już śpiąca. Zmęczenie było tak duże, że bolały mnie oczy i głowa. Ułożyłam się nieco wygodniej. Odgięłam się trochę w stronę śpiącej Aliszy i wtuliłam głowę między poduszki stanowiące oparcie kanapy. Janek ani drgnął. Spojrzałam na niego, ledwie przytomna. Jego poskręcane włosy opadły mu na twarz i widocznie łaskotały go w nos, ponieważ co i rusz go marszczył przez sen. Wolną ręką odgarnęłam jego czuprynę, by mu nie przeszkadzała. I tak, około 6.15, w niekoniecznie wygodnej pozycji, zasnęłam.

   Spałam jakieś cztery godziny z hakiem. Niewiele po jedenastej obudziło mnie zamieszanie w pokoju. Róża, podobnie jak ja, dopiero otwierała oczy, Maciek, Ala i Max jeszcze spali,  a reszta kręciła się po pokoju i kuchni. Niechętnie wstałam, przeciągnęłam się i spojrzałam półprzytomna na przyjaciółkę. Nie wyglądała na zadowoloną z faktu, że się obudziła. Poszłam do łazienki, przemyłam zimną wodą twarz. Gdy spojrzałam na siebie w lustrze, musiałam przyznać, że za dobrze to nie było. Włosy miałam potargane, ale nie wyglądające tak źle. Większym problemem były podkrążone ze zmęczenia oczy. Przypominałam przez to w pewnym stopniu żywego trupa.
   Gdy wyszłam z łazienki, udałam się do kuchni. Chłopcy zrobili dla wszystkich jajecznicę z dwóch opakowań jajek, a na kuchence jednocześnie grzały się dwa spore czajniki z wodą na herbatę.
   -Ile wytrwaliście? - Spytał Witek, mieszając na patelni jajka. 
   -Ja odpadłem gdzieś w trakcie Shreka - odpowiedział Wojtek.
   -Ja też - dorzuciły jednocześnie Miłka i Zuza.
   -Ja dopiero na drugiej części Naznaczonego - oznajmił Janek.
   -A ja dopiero na Ratatuju dałem za wygraną - rzekł Antek z pewną satysfakcją w głosie.
   -Ja podobnie - rzuciłam.
   -Ja też - dołączyła Róża.
   -A ty, Wituś, kiedy zasnąłeś? - Zagadnął Wojtek, przeciągając się. 
   Witek myślał przez chwilę, po czym stwierdził, że nie pamięta, ale chyba gdzieś na samym początku Naznaczonego. 
   Gdy reszta towarzystwa wstała, akurat skończyła gotować się woda i razem usiedliśmy do śniadania, ściskając się wokół wyspy z blatu w kuchni. Było naprawdę fajnie. Rozmawialiśmy o filmach i przerzucaliśmy się żartami, popijając ciepłą herbatę owocową z czarnej porzeczki i aronii. Po zjedzeniu, załadowaliśmy zmywarkę świeżo ubrudzonymi naczyniami i zabraliśmy się za sprzątanie dużego pokoju.
   Gdzieś w trakcie składania kocy, Janek podszedł do mnie i targając mnie po głowie rzucił:
   -Dzięki za ocalenie okularów.
   Uśmiechnęłam się do niego, a on szybko odwrócił się w drugą stronę i poszedł pomagać Witkowi ze składaniem ekranu.
   W drodze powrotnej z nocy filmowej, Róża opowiadała mi o Witku, o tym, że jest naprawdę super i wyjątkowy i że strasznie jej się podoba i (co najważniejsze), że ona jemu również się chyba podoba, ponieważ zaprosił ją na spacer w niedzielę. Cieszyłam się razem z nią. Właśnie się spełniało jej marzenie o chłopaku - harcerzu. Do tego Witek był przystojny i niegłupi - był w jednym z najlepszych liceów w Warszawie i miał w planach studiować prawo. No i co najważniejsze, lubił niemalże wszystko to, co lubiła Róża, słuchał podobnej muzyki i interesowały go podobne tematyki książek. Co tu dużo mówić, skubana trafiła z nim w samą dziesiątkę.

Trochę szybciej - historia pewnego roku szkolnegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz