36. Burnt spaghetti

233 17 7
                                    

Pov George

Właśnie idę do szpitala, aby zobaczyć się z moim chłopakiem. Mam dla niego śniadanie, są to kanapki zrobione własnoręcznie przeze mnie. Wiem, nic nadzwyczajnego, ale naleśniki czy tosty zdążyłyby wystygnąć, więc postawiłem na coś prostszego. Kiedy docieram na miejsce od razu udaję się pod salę chłopaka. Wchodzę na drugie piętro, po czym otwieram drzwi od pomieszczenia, w którym leży blondyn. Gdy wchodzę do środka od razu widzę Clay'a siedzącego na łóżku i trzymającego się za głowę.

-Clay? Wszystko w porządku? - pytam podchodząc do jego łóżka

-O cześć skarbie - uśmiecha się na mój widok - Em...tak, wszystko okej - odpowiada

-Na pewno? Mam zawołać pielęgniarkę? -

-Nie, nie, spokojnie. Wszystko w porządku, to tylko lekki ból głowy - zapewnia na co całuję go w czoło i siadam na krześle stojącym obok łóżka

-Mam dla Ciebie śniadanie - oznajmiam podając mu opakowanie z kanapkami

-Awww, dziękuję. Jesteś taki kochany - na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech

Blondyn zaczyna jeść, a ja tylko mu się przyglądam.

-Bardzo dobre, zdecydowanie lepsze niż te szpitalne papki - oznajmia

-Cieszę się, że Ci smakuję. I mam dla Ciebie dobrą wiadomość, ponieważ już nie będziesz musiał jeść tych obleśnych papek, bo za godzinę wracasz do domu - mówię uradowany

-Naprawdę? - pyta równie zadowolony

-Tak, ale będziesz musiał się nieco oszczędzać. Mam na myśli nie przemęczać i uważać na rany i siniaki przez najbliższe kilka dni - tłumacze na co ten tylko przytakuję -Właśnie, były u Ciebie wczoraj twoja mama i babcia? -

-Tak, były. I od razu Ci mówię George że nie są na Ciebie złe, to nie twoja wina tylko tego psychopaty, jasne? -

-Mhm... Rozumiem -

---

Kiedy pielęgniarka wychodzi z sali Clay'a zaczynamy pakować jego rzeczy. Nie jest ich dużo, w końcu spędził tu tylko dobę. Biorę torbę blondyna do ręki i wkładam jakąś koszulkę i spodnie, do tego telefon, ładowarkę i tym podobne. Kiedy kończę wszystko pakować zakładam torbę na ramię i spoglądam na chłopaka.

-Pomoc Ci? - pytam dla pewności

-Nie, nie, spokojnie - odpowiada wstając z łóżka i stając na nogi

Następnie oboje idziemy w stronę wyjścia. Pod szpitalem stoi już auto mamy Clay'a, która na nas czeka. Wchodzimy do środka, siadamy obok siebie z tyłu.

-Jak się czujesz Clay? - pyta kobieta odwracając się do nas

-W porządku, muszę tylko uważać i się nie przemęczać - odpowiada na co kobieta przytakuje, po czym odwraca się z powrotem w stronę kierownicy o odjeżdża spod szpitala

Podczas drogi do domu Clay kładzie swoją głowę na moim ramieniu, a ja zaczynam przeczesywać jego włosy.

-Kocham Cię - szepcze w pewnym momencie

-Ja Ciebie też - odpowiadam szepcząc - Tylko że ja Ciebie jeszcze bardziej -

-Nie prawda - mówi niskim głosem z lekką chrypą na co przechodzą mnie przyjemne ciarki

-P-przestań mówić takim głosem - odpowiadam niepewnie

-Dlaczego? Nie podoba Ci się? - odpowiada dalej wypowiadając słowa w ten sam sposób

It's too much [Dnf]Where stories live. Discover now