Rozdział XXI.

557 46 17
                                    


Skończyło się to dokładnie tak, jak przewidywały wampiry. Dopóki wilkołaki żyły na tych samych terenach, niczego nie dało się przed nimi zataić. Jeżeli ludzie dowiedzieli się o morderstwie, prędzej czy później i oni musieli o nim usłyszeć. Tym samym spełnił się najgorszy scenariusz. To, czego obawialiśmy się najbardziej.
Wilkołaki podejrzewały ich o morderstwo Jisoo.

– Wiadomość od Seona. Macie się przygotować do ostatecznej walki na śmierć i życie – gdy tylko Geonu wypowiedział te mrożące krew w żyłach słowa, wszyscy zamarliśmy. – Jutro, o zmierzchu zaatakujemy. Jeżeli spróbujecie uciec, będziemy was ścigać. Nie uchronicie się przed tym.

– Że co proszę? – zapytała Mirai oburzona.

– To, co słyszysz – odpowiedział jej wilkołak. – Seon chce to raz na zawsze zakończyć. Po tym, czego znowu się ostatnio dopuściliście, skończyła mu się do was cierpliwość.

– O czym ty mówisz? – spytał Jay. – Czego się niby dopuściliśmy?

– Nie zgrywaj głupiego – odparł Geonu z pogardą. – Zostawiliśmy was na chwilę bez nadzoru, a wam po raz kolejny wzięło się na zabijanie ludzi i szczucie policji.

– Skąd wiecie o morderstwie? – zapytał Sunghoon.

– Żyjesz pod kamieniem? Media w kółko o tym trąbią. Praktycznie każdy o tym wie, a wy nic sobie z tego nie robicie!

– Odpuść sobie. To nie my za tym stoimy.

– Akurat – żachnął się wilkołak.

– Któryś z was widział miejsce zbrodni?

– Nie.

– To skąd pewność, że to nasza sprawka?

– To chyba oczywiste? – Geonu wzruszył ramionami. – Każda śliska sprawa w tym mieście to wasze dzieło. Nie przypomina ci to czegoś? Pewnej równie paskudnej rzeczy, którą odwaliliście kilka miesięcy temu, w której zginął przy okazji nasz brat, Kei? Nigdy się nie nauczycie, jakie zagrożenia niosą te wasze bezmyślne występki!

– Tylko że tym razem to naprawdę nie my! – upierała się Mirai.

– Nie do mnie z waszymi śmiesznymi wytłumaczeniami. Zresztą, one i tak na nic się nie zdadzą. Decyzja o waszej eksterminacji została już podjęta.

– I to jest ta twoja pokojowa misja? – zapytał Jay. – Grożenie nam?

– Ja tylko przekazuję wiadomość – odpowiedział Geonu.

– Ostatnio obiecaliście, że dacie nam spokój – przypomniał mu wampir. – Wiedziałem, że nie powinniśmy wam ufać. Można się było spodziewać, że to jakaś ściema.

– O czym ty mówisz, pijawko? – zaśmiał się wilkołak. – Seon powiedział, że odpuści dziewczynie, ale słowem nie wspomniał o was. A że znowu nie umiecie się zachowywać, to wypada doprowadzić was do porządku. Nie zapominajcie, że znamy wasze słabe punkty. Ostatnio mieliście okazję się przekonać.

– Masz na myśli wtedy, kiedy Seon kilka sekund później wycofał się jak zwykły tchórz, bo pogruchotaliśmy jednemu z was kości? – zakpił Jay.

– Nie bluźnij na naszego alfę, wampirze! – wściekł się Geonu. – Zrobił to, bo jest wzorowym przywódcą. Dobro jego watahy jest najważniejsze, nawet tych najmłodszych! Seon nie będzie pozwalał na bezsensowną śmierć swoich braci! – mówił z poruszeniem, ale szybko uspokoił się i złowieszczo uśmiechnął pod nosem. – Jednak gdyby to potoczyło się inaczej... pochwalę się, że to ja miałem okazję zatopić kły w karku waszego przywódcy. Tego o ohydnych, białych kudłach. Tak mało brakowało, żeby pozbawić go łba! Gdyby tylko mi się udało... – zaczął zacierać ręce z ekscytacji. – Chyba od razu awansowałbym na prawą rękę Seona...!

The Invitation | ENHYPEN | Park Sunghoonحيث تعيش القصص. اكتشف الآن