Rozdział VIII.

637 43 24
                                    

– No to jesteśmy – oznajmiła Jisoo, kiedy przechodziłyśmy przez szkolną bramę. – Stęskniłaś się za tym miejscem, co?

– Bardzo – powiedziałam sarkastycznie. – Trzeba było mocniej uderzyć się w głowę i dłużej zostać w domu.

– Nawet tak nie mów. Nie chciałabym przez to przechodzić ani dnia dłużej –  odparła zupełnie poważnie, a ja posłałam jej pytające spojrzenie. 

– Co masz na myśli?

– Nie masz pojęcia, jak bardzo się o ciebie martwiłam, kiedy zniknęłaś. A potem twój pobyt w szpitalu... czekałam tylko na dzień, kiedy w końcu z niego wyjdziesz i znowu będziesz siedziała ze mną w ławce. Może nie dawałam tego po sobie poznać, ale przestraszyłam się nie na żarty, kiedy powiedziałaś, że nic nie pamiętasz. Całe szczęście, że straciłaś wspomnienia tylko z tamtego jednego wieczoru. Mogłaś przecież zapomnieć coś ważnego... albo na przykład mnie. Nie wiem, co bym wtedy zrobiła.

– Jisoo...

– Zostawmy to w przeszłości, co ty na to? Najważniejsze, że jesteś cała i zdrowa...

Chociaż znałyśmy się od dziecka, Jisoo nigdy nie była wylewna. Przyjaźniłyśmy się od wielu lat, ale dopiero dzisiaj pierwszy raz tak się przy mnie otworzyła. Nie spodziewałam się, że ze wszystkich osób to ona tak przejmie się moim wypadkiem. Byłam wdzięczna, że mam taką przyjaciółkę.
Widząc moją rozczuloną minę, Jisoo spuściła wzrok zawstydzona.

– P-po prostu nudziło mi się bez ciebie, jasne? I tyle – wymamrotała pod nosem. – Nie było z kim obgadywać nauczycieli... i tych pustych lasek – dodała po chwili.

– Tak? To muszę koniecznie nadrobić – rzuciłam niby obojętnie. Zgodnie z oczekiwaniami, Jisoo od razu się ożywiła.

– A żebyś wiedziała! – odpowiedziała entuzjastycznie. – Nie bój nic, wszystko ci opowiem!

– Padam z niecierpliwości, ale na razie lepiej chodźmy, bo zaraz spóźnimy się na lekcje – pociągnęłam ją za rękę i obie pobiegłyśmy w stronę gmachu szkoły.

Trochę minęło, odkąd byłam tutaj ostatni raz. Mimo to nasze liceum zupełnie się nie zmieniało. Jedyne co się różniło, to zachowanie i spojrzenia niektórych osób. Miałam wrażenie, że chyba już wszyscy z mojej klasy zdążyli dowiedzieć się, dlaczego nie było mnie przez ostatnie tygodnie. Jisoo nie byłaby sobą, gdyby jednak komuś czegoś nie wygadała! Ale nie potrafiłam być na nią zła. Ktoś i tak prędzej czy później zacząłby mnie wypytywać, a potem ja sama musiałabym się tłumaczyć, wciskając wszystkim historyjkę o moim wypadku. Na szczęście obyło się bez tego.

A przynajmniej dopóki nie postanowiłam spędzić którejś przerwy w sali.

– Mogę się dosiąść? – zapytał znajomy głos, którego nie miałam okazji usłyszeć od kilku tygodni.

Podniosłam wzrok znad ekranu telefonu. Ciemnowłosy chłopak stojący przy mojej ławce uśmiechnął się do mnie sympatycznie i nie czekając na odpowiedź, zajął miejsce Jisoo, która akurat wyszła po coś do picia.

– Jeongin! – nie mogłam ukryć zdumienia na jego widok. – Jak leci?

– W porządku... Słyszałem, dlaczego tyle cię nie było – od razu poruszył drażliwy temat, co szybko ostudziło mój entuzjazm.

– Niech zgadnę, Jisoo ci wypaplała?

– Nie miej jej za złe. Sam zapytałem. Nie trudno było się zorientować, że cię nie ma. Coś brakowało mi naszych rozmów na przerwach, do tego przestałaś się pojawiać na spotkaniach klubowych.

The Invitation | ENHYPEN | Park SunghoonWhere stories live. Discover now