Rozdział XVIII

2 0 0
                                    

– To była niesamowita noc! – powtórzyła Leokadia po raz enty, kiedy wracaliśmy do domu. – Tak cudownie się bawiłam! Dziękuję, że zabrał mnie pan na ślub.

– Cała przyjemność po mojej stronie – burknąłem markotnie.

– Naprawdę aż tak się panu nie podobało?

– Nic takiego nie powiedziałem. Jestem absolutnie zachwycony. Dobrze raz na jakiś czas wyjść do ludzi. Wtedy człowiek upewnia się, że przeprowadzka na odludzie była najlepszą decyzją jego życia.

– A ja myślałam, że już dawno przestał pan być gburem.

– Gburem pozostaje się na zawsze.

– Oj tam, oj tam. Nic nie trwa wiecznie.

Leokadia uśmiechnęła się i oparła głowę o szybę. Patrzyła przed siebie rozanielonym wzrokiem. Przeszło mi przez myśl, by zapytać o Juliana. Czy to możliwe, by pomiędzy nim a dziewczyną nawiązała się nić głębszego porozumienia? W porę zdałem sobie sprawę, jak bardzo nie mam w tym momencie ochoty rozmawiać. Załączyłem radio.

– O czym pan myśli? – zagadnęła po chwili Leokadia.

Westchnąłem ciężko. Jedyne, o czym w tamtej chwili marzyłem, było wyciągnąć się samotnie na kanapie i załączyć muzykę.

– Zastanawiam się, jak wyglądałby świat, gdyby John Lennon grał w The Rolling Stones – wymyśliłem na poczekaniu.

– Nie mam pojęcia, o kim pan mówi.

– A więc zagłębij się w temat, a potem powiedz mi, co o tym sądzisz.

– W porządku. Ale teraz porozmawiajmy o czymś.

– Leokadio, naprawdę nie mam na to ochoty.

– Szkoda. Droga mija o wiele szybciej przy rozmowie.

Nie odpowiedziałam, a dziewczyna zrozumiała, że naprawdę nie mam ochoty rozmawiać. Po chwili zorientowałem się, że wiele kosztuje ją powstrzymanie się od mówienia. Za półtorej godziny będziemy w domu, mogłem wytrzymać jeszcze te kilka chwil.

– Widziałem, że dobrze bawiłaś się z tym chłopakiem, Julianem, tak? – zagadnąłem.

– O, tak! – Leokadia od razu się rozpromieniła. – Jest absolutnie wyjątkowy!

– W jakim sensie?

– Pasjonuje się koszykówką, a jednocześnie pisze wiersze.

– Co w tym niezwykłego?

– Ma wszechstronne zainteresowania.

– Czy ja wiem? To tylko dwie rzeczy.

– W dzisiejszych czasach niewielu chłopców interesuje się poezją.

– Pokazał ci jakiś swój wiersz?

– Jeszcze nie. Zrobi to, gdy kolejny raz się spotkamy.

– Kolejny raz? – powtórzyłem zaskoczony.

– Julian obiecał, że odwiedzi mnie niedługo – oznajmiła dziewczyna z zachwytem. – To cudownie, prawda?

– Bardzo miło. A gdzie on mieszka?

– W Warszawie. Wiem, to kawałek, ale przecież w dzisiejszych czasach odległość nie stanowi już tak wielkiego problemu.

– Poznałaś jego rodziców?

Dopadły mnie wyrzuty sumienia. Zeszłego wieczora myślałem tylko o sobie i swej niechęci do ludzi. Zapomniałem, że Leokadia wciąż jest dzieckiem, na które powinienem mieć oko. Cóż za brak odpowiedzialności! Miałem nadzieję, że nie przyjdzie mi tego gorzko żałować...

Dziki kwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz