-15-

19 2 0
                                    

Na lotnisku przywitało nas sporo osób.
Mistrz Yoda, mistrz Windu, Obi Wan, i kilka osób z senatu.
Wyszłam ze statku. Anakin trzymał mnie za rękę. Bał się że mi sie coś stanie.
Co jak co, ale za bardzo się martwi. Umiem o siebie zadbać.
Udaliśmy się do mojego pokoju. Rozpakowałam swoje rzeczy.
Nawet nie zdążyłam zapytać o coś Anakina, ponieważ gdy weszłam do pokoju smacznie spał na kanapie.
Faktycznie podczas podróży wyglądał na zmęczonego.
Przykryłam go kocem i wróciłam do dalszego planowania.
Kalendarz miałam zapchany na następne trzy tygodnie. Zero wolnej luki.

Jestem już zmęczona. Przejęłam wszystkie obowiązki kanclerza.
Może zajdę w ciąże i pójdę na macierzyński?
Zaśmiałam się na myśl o tym, spoglądając ukradkiem na Anakina.
Słodko wyglądał podczas snu

Wróciłam do swoich obowiązków. Nawet nie wiem ile to trwało, ale spoglądając na zegarek, zobaczyłam że zaraz spóźnię się na posiedzenie w senacie.

Szybko się przebrałam i wyszłam.
Biegłam ile tylko sił w nogach. Nie wypada się spóźnić.
~*~
-Anakin. Anakin odbiór.- usłyszałem głos mistrza w nadajniku.
-Tak mistrzu co się stało?- zapytałem
Nawet nie pospałem dwóch godzin. Ostatnio wogóle nie śpię, nie dają mi.
Taka praca.
-Rada zwołała natychmiastowe posiedzenie. Masz być za pięć minut.- powiedział mistrz wyłączając się.
No to lipa.
Chwiejącym się krokiem udałem się w stronę łazienki, żeby wziąć mega szybki prysznic, przebrałem się w strój Jedi i jak najszybciej pobiegłem.

Zmachany wbiegłem na sale Rady Jedi.
-Przepraszam za spóźnienie.- powiedziałem zajmując miejsce.
-Właściwie,- powiedział mistrz Windu.- Jesteś przed czasem. Albo w punkt. Zaczynamy.- no i zaczęli gadać.
Zawiesiłem się chyba na moment. Przymknąłem oczy.
-Nie sądzisz Anakinie?- powiedział Obi Wan.
Wtopa, o czym oni w ogóle gadają?
-Ale o czym?- zapytałem jak głupi
-Odkąd Padme zarządza Senatem, wszystko się ułożyło na lepsze.- a czyli gadają o senacie.
-Tak, uważam tak również.
-Wszystko w porządku mistrzu Skywalker?- zapytał mistrz Yoda
-Tak, przepraszam. Proszę kontynuować.- powiedziałem
Ja naprawdę próbowałem słuchać.
Chwile się udawało.
Nagle wszyscy mistrzowie upadli  na ziemie.
Mieli wbite ich własne miecze świetlne w klatkę piersiową.
-Mistrzu Yoda, Obi Wanie! Słyszycie mnie? Co sie stało!- krzyknąłem spanikowany

Jak na zagranie usłyszałem dobrze znany mi oddech. Za mną pojawiła się wysoka postać w czarnym stroju, z czerwonym mieczem świetlnym.
-Nigdy mnie nie zabijesz.- powiedział Darth Vader.
-Nie!!!- krzyknąłem ze łzami w oczach ledwo łapiąc oddech.

Obudziłem się. Jakby z jakiegoś transu. W około nie leżały trupy ale siedzieli żywi ludzie. Wszyscy wpatrzeni we mnie.
-Anakin, co się stało, masz przyspieszony oddech.- powiedział mistrz Windu
Wszyscy mistrzowie spojrzeli w moją stronę.
-Ja, trochę tu duszno. Pójdę zaczerpnąć świeżego powietrza. Proszę na mnie nie czekać.- powiedziałem wychodząc.
Udałem się na taras.
Czemu to powraca. Minęło dużo czasu. Tamta część mnie zginęła! Jestem teraz szczęśliwy, co jest ze mną nie tak!?

Nagle poczułem za sobą czyjąś obecność.
-Dręczy coś Cię młody Skywalkerze.- to mistrz Yoda. Oby nie wyczuł co się dzieje.
-Nie mistrzu, poprostu jestem zmęczony. Przyda mi się trochę snu.- powiedziałem licząc na brak pytań ze strony Yody.
-Zmęczony Hm? Odpocząć się udaj. Sen zrobić dobrze może. Jutro przyjdź do mnie, misje dla ciebie mam.- powiedział mistrz Yoda oddalając się.
No chyba żarty. Do jutra zostało mało czasu. Jak ja mam niby odpocząć skoro jutro znowu mam misje?!
Ostatnim razem robili mi jakieś testy mocy. Wykryli we mnie ją w takim natężeniu jakiego nigdy nie znali.
Mistrz Windu nie sadził że po moim przejściu na ciemną stronę, i ponownym powrocie na jasną, jestem zbyt wytrenowany, więc pomimo rangi mistrza, nadal jestem padawanem, ale już nie Obi Wana. On już nauczył mnie wszystkiego co wiedział. Szkoli mnie od czasu do czasu mistrz Yoda. Tak jak kiedyś moją ukochaną.
Właśnie, pewnie Padme już skończyła posiedzenie w senacie, i wróciła do pokoju.
Pójdę do niej.
Tak jak powiedziałem tak również zrobiłem. Udałem się do apartamentu pani Kanclerz Amidali.
Już otwierałem drzwi, ale usłyszałem za sobą głos.
-„Nie wygrasz z ciemną stroną mocy."
To znowu on.
Cały korytarz ściemniał. W oddali widać było tylko blask czerwonego miecza.
-Zostaw mnie w spokoju!- powiedziałem aktywując miecz świetlny i biegnąc w stronę celu. Już miałem uderzyć ale postać znikła.
Za drzwiami za to pojawiła się Padme.
Miała trochę przerażoną minę.
-Anakin co ty robisz?- zapytała
No co ja jej teraz powiem.
-A nic, tylko... Nie ważne.-powiedziałem wchodząc do jej apartamentu. Zamknąłem za sobą drzwi.
Wtedy podjąłem decyzje. Już stojąc w progu to zrobiłem, ale teraz byłem pewien.
Nie mogę narażać ich wszystkich na niebezpieczeństwo.
Nie wiem co mam zrobić, ale jedyna opcja to chyba uciec, i wrócić gdy wszystko się naprawi.
-Coś Cię martwi?- zapytała Padme. Stała naprzeciw mnie. W jej oczach można było dostrzec troskę.
-Nie, nic. Poprostu, zamyśliłem się.- powiedziałem
-Muszę Ci opowiedzieć jak było w senacie. Masakra.- zaczęła opowiadać.
Nie mówię tutaj że zanudzała bo bardzo chętnie bym jej wysłuchał. Kocham słuchać jej głosu. Ale się boje, że zrobię jej krzywdę.
-Anakin, słuchasz mnie?- zapytała.- Napewno wszystko okej?
-Tak, ale wiesz pójdę już. Zmęczony jestem.- powiedziałem
-Nie zostaniesz tutaj na noc?- zapytała
Bardzo chciałem ale myśl o tym kto może powrócić, bałem się.
-Muszę jeszcze kilka spraw załatwić. Kocham Cię.- powiedziałem wybiegając z apartamentu Padme, tym samym zostawiając ją w środku.
Pobiegłem do swojego pokoju, był napewno mniejszy niż apartament Padme ale również niczego sobie.
Przebrałem się, umyłem, i poszedłem spać.

-„Nie doceniasz mnie mistrzu! Potęga ciemnej strony mocy jest bardzo silna!
-Anakin opamiętaj się, Kanclerz Palpatine zmanipulował nami wszystkimi!
Zaczęła się walka na miecze świetlne.
Obi Wan był dobry ale nie dał mi rady.
-Byłeś moim bratem Anakin, kochałem Cię!- krzyczał podczas gdy nasze miecze się krzyżowały.
-Nienawidzę  cię!- zadałem ostateczny cios spychając Obi Wana."

Obudziłem się z płaczem. Ledwo oddychałam. To wspomnienie.
Tego dnia, tej walki. Coś potwornego.
Podniosłem się szybko z łóżka przebierając się w strój. Przypiąłem do paska miecz świetlny spoglądając na godzinę.
4:00.
Muszę stąd uciekać, zanim zrobię komuś krzywdę.
Pobiegłem do hangaru, zgarniając po drodze R2.
Wsiadłem do swojego statku i odleciałem.
Jaką miałem misje? Znaleść strój Dartha Vadera, i spalić go raz na zawsze. Może to przywróci równowagę w mojej głowie.

Your Dark SideNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ