Chapter Thirty

119 10 0
                                    

Gdy otworzyłam oczy z nadzieją że zobaczę słodko śpiącego Eddiego obok mnie, byłam w błędzie.
Aktualnie leżałam na ziemi. W tym samym miejscu gdzie spotkałam Vecne. Aż trudno powiedzieć. Mojego brata.
Podniosłam się
- Czego ty ode mnie chcesz?!
- No pokaz się! Twoje pierdolone nietoperze prawie zabiły mojego chłopaka!- podczas krzyku zamierzałam w stronę tych samych czerwonych, obleśnych schodów.
(Jak coś nasza bohaterka jest w tym samym miejscu gdzie w serialu była scena z uciekającą Max od Vecny do piosenki „Running Up That Hill")

- Lepiej mów o co tu biega! Ty jebany...
- Spokojnie Caroline- przeraźliwy głos mojego brata mi przerwał
- Gdzie jesteś? Czego chcesz?
- Za tobą. Jesteś mi potrzebna
Szybko odwróciłam się za siebie i zauważyłam go.
- Do czego? Mam pomysł. Ty zostawisz mnie, Eddiego, moich przyjaciół i rodzinę do której nie należysz w spokoju. A ja z tąd spierdalam. A jeśli nie to ci wpierdalam a potem spierdalam...
Przerwałam na chwile
- Jasne? Rozumiemy się?
Mój brat. Albo nazwę go inaczej. Ta dziwna istota gapiła się na mnie wrogim wzrokiem.
- Nigdy mnie nie pokonasz. Próby zabicia mnie nie skutkują. Tobie i Twoim przyjaciołom się nie udało, chociaż przyznaje, mieliście dobry plan.
- Jebac twoje pogawędki. Czego chcesz?
- Od czasu kiedy cię obserwuje nigdy nie słyszałem żebyś tyle przeklinała na raz
O to skurwiel! On mnie obserwuje? Ale jak? Dobra nie ważne. Chce wrócić do domu.
- Mów kurwa co chcesz bo tracę cierpliwość
Na moim miejscu tez byli byście na niego wkurwieni. W końcu to on próbował zabić Edda, przez niego zginęła Chrissy,Fred I ten Patrick. Przez niego Dustin zranił nogę i w sumie przez niego byłam tak długo nieprzytomna.Jak on może? Jeszcze mnie chce o coś prosić. Jebany myśli że jest niewiadomo kim... pfff wielkie mi co.
Jednakże dalej czekam na odpowiedź.
- Pojebie mnie zaraz! Typie, stoisz i się na mnie gapisz. Może łaskawie byś mi odpowiedział. Wież w przeciwieństwie do ciebie w domu czeka na mnie kochający chłopak, brat i przyjaciele
- To nie twój brat
- Pierdolenie! No i co że nie jest! Chociaż był przy mnie w każdych mi ważnych momentach w przeciwieństwie do ciebie...
- Ależ tez tam byłem. Nie mentalnie a psychicznie. Ciagle cię obserwowałem.
- Pogratulować mam mi za to czy co? Mów czego chcesz
- Jesteś zbyt odważna...- Henry podszedł bliżej mnie
- i niecierpliwa. A co do twojego pytania co ja od ciebie chcę, proste. Pomożesz mi- dodał
- Absolutnie ni...
- Wyobraź sobie co twoje i moje moce mogą osiągnąć na tym waszym świecie. Dzięki twoim i moim mocom będziemy mogli pokazać moim przyjaciołom jak to jest żyć po drugiej stronie, tej lepszej stronie. Razem będziemy nie zniszczalni. Wszystko będzie tak jak sobie zapragniemy. Jednakże nie potrzebuje twoich mocy aż tak bardzo. Ale na pewno dzięki nim osiągneli byśmy więcej. Nie zmuszę cię do tego, nie bede cię przetrzymywał i wykorzystywał twoich mocy. Będziesz miała wybór. Albo dołączyć do mnie albo zginąć. Wybór należy do ciebie. Masz cztery dni potem wszystko co pokazałam twojej przyjaciółce, Nancy się spełni.Gdy usłyszysz ostatnie bicie zegara znowu pojawisz się tutaj aby powiedzieć o swoim wyborze. A teraz żegnają widzimy się za cztery dni- gdy skończył mówić ja zamknęłam oczy. Gdy ponownie je otworzyłam ujrzałam światło dzienne. Leżałam pod kołdrą wtulona w śpiącego Edda. Musze go obudzić i wszytko opowiedzieć od samego początku.

𝐸𝒹𝒹𝒾𝑒 𝓂𝓎 𝓁𝑜𝓋𝑒 𝒾 𝓁𝑜𝓋𝑒 𝓎𝑜𝓊 𝓈𝑜Where stories live. Discover now