Chapter twenty nine

150 12 0
                                    

- No wiec tak wyglada mój pokój. Nie przestrasz się skarbie. Jest trochę brudno- mówiłam gdy otworzyłam drzwi do swojego pokoju
- Jezu, Kate. On jest ogromny- zachwycał się Munson
- Nie wieże że już do mnie wróciłaś- dodał i przybliżył się do mnie.
- To wszystko...
- Chciał bym ci podziękować. To ty uratowałaś mi życie. Dustin mi wszystko opowiedział...- przerwał mi
- Uwierz mi skarbie, nie mam pojęcia jak to zrobiłam ale pamietam że w tamtej chwili przypomniałam sobie pewną sytuacje z dzieciństwa- Eddie słuchał mnie uważnie
Odsunęłam się od Munsona i zamknęłam drzwi.
- Chodź. Przecież nie będziemy tak stali- mówiąc to rzuciłam się na łóżko. Chwile po tym Edd zrobił to samo.
Leżeliśmy obok siebie patrząc się w sufit.
- Nawet nie wież Kate jak się czułem po tym jak uratowałaś mi życie. Obudziłem się. Na sobie czułem zapach twoich perfum i krwi. Dokładnie Pamiętałem  co sie stało. Spojrzałem na ciebie... i... - przerwał na chwile
- Ty byłaś martwa Kate. Ale potem gdy przeniosłem cię do Hawkins i upozorowaliśmy twoją smierć... W tedy lekarz z karetki wykrył w ciebie puls. Twoje serce ciagle biło... Od tamtej pory codziennie budziłem się z nadzieją ze to ten dzień. Miałem nadzieje ze kiedy wstanę ze szpitalnego krzesła i spojrzę na ciebie będziesz się do mnie uśmiechać...
Nawet nie wież jak bardzo tęskniłem- dodał po czym przytulił się do mnie  i musną moje usta.
-Pamiętaj nigdy więcej tak nie rób- oderwałam sie z uścisku loczka
- Ale jak?
- Tam jak w tedy po drugiej stronie. Nawet nie wież jak sie czułam gdy mnie zostawiłeś a gdy potem cię zobaczyłam całego zakrwawionego na ziemi...Pewnie Dustin ci wszystko opowiedział...
- Przepraszam księżniczko. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę że to było nie rozsądne
- chciałeś powiedzieć? Głupie, idiotyczne, bezmyślne ogólnie w twoim stylu?
- Tak właśnie to chciałem powiedzieć. Mniejsza z tym księżniczko. Cieszę się że jesteś- powiedział po czym pocałował mnie w czoło
- Kocham cię Edwardzie Munson
- A ja kocham ciebie Kate Coraline Harrington- Creel
- Nie śmieszne Edd- wrogo spojrzałam na niego
- Nie obraź się księżniczko ale imię Coraline jest cholernie ładne i bardziej do ciebie pasuje- gdy to powiedział czekał na moją reakcje
-Coraline Munson czy Kate Munson? Które lepiej brzmi?- lekko się uśmiechnęłam
- Preferuje Coraline- Eddie patrzył się na mnie jego pięknymi czekoladowymi oczami. Lekko się uśmiechał.
- Ale się uparłeś. Wież nawet ładne to imię... No i skoro ci się podoba to możesz tak do mnie mówić
- Wcześniej powiedziałaś coś innego na temat tego imienia
- I zmieniłam zdanie. Spodobało mi się to imię. Coraline... Ładne. Takie inne. Jak Eddie.
- Nie rozśmieszaj mnie Kate. Sory, Coraline. Moje imię jest jednym z najpopularniejszych imion. Edward. Jest okropne...
- Wież skarbie, pasuje do ciebie
Eddie lekko się uśmiechną i zaczął bawić się moimi władzami
- Co ty na to aby wymyślić ci jakiś skrót do twojego imiona? Cora? Cori? Lina? Niee...
- Co ty na to abym używała swych imion? Nie było by lepiej? Każdy nazywał by mnie jak chciał.
- Mądre
- To niech tak będzie. Jestem już śpiąca idę się ogarnąć i idziemy spać. Jest już późno. W samochodzie Steve'a jest twoja walizka ta ze szpitala i moja. Proszę przyniesiesz ją trzeba to rozpakować i potem pójdę spać.
- Ale Kate, masz zamiar rozpakowywać walizki o 23:30? Jutro to zrobisz.
- No idź już po nie i bez żadnych „ale"
- Dobra ale potem idziemy spać
- Dobra
- Trzymam cię za słowo- dodał Edd wychodząc z pokoju.
A ja ruszyłam do szafy. Wybrałam swoją ulubioną piżamę i udałam się do łazienki. Umyłam zęby i twarz. Na szczęście nie miałam makijażu. Gdy wychodziłam z łazienki zajrzałam do pokoju Steve'a.
Zapukałam po czym weszłam
- Braciszku. Sory że przeszkadzam ale chciał powiedzieć ze tęskniłam
- Nie przeszkadzasz. Chcecie ze mną posiedzieć? Pogadamy o czymś czy coś.- zaproponował Steve
- Chętnie ale będę rozpakowywała walizki a raczej torby. A potem idę spać. Miło z twojej strony.
- No dobra to innym razem. Czy Eddie wspomniał że z nami mieszka?
- Że co? Nie No Steve kurwa nie żartuj.- rozśmieszył mnie tym. Jakim cudem Steve by na to pozwolił.
- Nie żartuje. Po całych sytuacjach i przejściu w domu Edda chłopak nie miał gdzie mieszkać. No a że my mamy sporą chatę i duży pusty pokój...
- Dzięki Steve. Za wszystko- powiedziałam to po czym przytuliłam się do niego
- Dobranoc- dodałam przy wyjściu.
Zamknęłam za sobą drzwi i udałam się do mojego pokoju.
Na wejściu zauważyłam Edda który zaczął wyjmiesz rzeczy z walizki.
- Czemu mi nie powiedziałeś?
- O czym?
- Że tu mieszkasz
- Zapomniałem... Niespodzianka!
- Jesteś niemożliwy
- Uwierz mi to co zobaczysz jutro to jest nic w porównaniu tego że z wami mieszkam
- Już się boję...
- Te wszystkie rzeczy są do prania No nie?- dodałam
- Tak. Zaniosę to do pralni.
- A ja zaniosę nasze kosmetyczki do łazienki. I potem pokażesz jak się urządziłeś w swoim pokoju.
- Nie ma tam zbyt wiele rzeczy. Nie planuje tu zostawać na dłużej- ostatnie słowa powiedział ciszej
- Co? Jak to? Coś jest nie tak? - zbladłam
- Nie Księżniczko. Wszystko Ok. O wszystkim Dowiesz się jutro- zaśmiał się. Złapał za nasze brudne ubrania i wyszedł a ja zaniosłam nasze kosmetyczki do łazienki.

Pozwoliłam sobie samej wejść do pokoju Edda. Miał racje nie było tam za wiele rzeczy. Wszystko wyglądało tak jak zawsze oprócz nowego ogromnego czarnego łóżka. Pewnie tato je kupił. Musze też podziękować rodzicom za to jak postąpili wobec Edda. W jednej chwili tak zachciało mi się spać że położyłam na na wygodnym materacu łóżka Edda. Wtuliłam się w pierzyny i poczułam piękny zapach perfum Loczka. Lada moment i zasnęłam.

𝐸𝒹𝒹𝒾𝑒 𝓂𝓎 𝓁𝑜𝓋𝑒 𝒾 𝓁𝑜𝓋𝑒 𝓎𝑜𝓊 𝓈𝑜Where stories live. Discover now