Rozdział 18

262 16 6
                                    

Cztery kolejne dni minęły Elizabeth na siedzeniu i przyjmowaniu zgłoszeń przychodzących na komendę Mission Row obywateli, sprzątaniu archiwum, które okazało się bardziej pracochłonne i problematyczne niż na początku jej się wydawało oraz siedzeniu w dyspozytorni. Ogólnie mówiąc nic się nie działo, w końcu ciężko o to gdy nie możesz wykonywać do końca swojej pracy.

W sobotę, jak zawsze po pracy przyjechał po nią któryś z braci aby ją odwieść do mieszkania. Natomiast tym razem, ku jej zdziwieniu na parkingu przed komendą stał samochód Spadino. Chwilę stała na schodach upewniając się czy jest to na pewno jego auto, lecz nic nie wskazywało na kogoś innego, więc zaraz była już przy nim.

- Hej. - Przywitała się niepewnie po wejściu do auta.

- Hej, jak było dzisiaj w pracy. - Spytał Spadino ruszając autem.

- Chyba dobrze... - Odpowiedziała widocznie zdziwiona takim pytaniem.

- A jak idzie sama wiesz co?

- Powoli do przodu, ale nie przyjechałeś po to by się mnie o takie rzeczy pytać, ani dlatego, że nie miał kto tego zrobić. - Oznajmiła nie owijając w bawełnę.

- Prawda. Umówiłem nas na spotkanie z Zakonem więc musisz się przyszykować.

- I jaki masz plan?

- Zaczniemy od zaproszenia wejścia w jakiś biznes, walnie się jakieś obietnice wzięte znikąd po czym spytamy czy wiedzą coś o mąceniu Kui'a, jeśli będą coś wiedzieć, a z tego czego zdążyłem się dowiedzieć to mieli nie dawno wspólne spotkanie, to skierujemy ich przeciwko Burgerowi.

- A jeśli nic nie powiedzą? - Wtrąciła.

- Wtedy zlecamy im za opłacalną sumkę i jakieś inne przywileje wydobycie od Kui'a co knuje.

- W dalszym ciągu mogą się nie zgodzić.

- Czegoś tu nie dostrzegasz Elizabeth. Zakon jest kompletnie nowy w branży. Dopiero zaczyna w Los Santos, nie mają za wiele, dlatego też chociażby po dłuższych negocjacjach przyjmą ofertę. A to dlatego tylko aby się wzbogacić i powiększyć swoje wpływy.

- Nie pozbywałbyś się Kui'a gdyby chodziło tylko o biznesy, więc dlaczego?

- Nigdy się nie lubiliśmy.

- I to jest serio powodem? - Pyta zdziwiona.

- Tak. Wystarczającym. - Odrzekł jedynie Spadino po czym zmienił się temat rozmowy.

Przyjechali pod ich dom rodzinny, tam kończyli zbierać się do wyjścia. Po jakiś 30 minutach, już zniecierpliwieni wreszcie doczekali się zejścia Elizabeth. Zaraz zapakowali się na dwa auta. Do jednego wsiedli - Spadino, Rodrigez i Lorenzo, a w drugim był Vincenzo, Enzo oraz Elizabeth. Spadino ruszył swoim autem pierwszy, a za nim ruszył Vincenzo. Jechali tak z 30 minut przez wąskie uliczki w północnej części miasta. Jak już przejechali kręte ulice prowadzące pod górę zauważyli cel swojej podróży. Była to willa Spadino, usytuowana najwyżej ze wszystkich innych posiadłości, z najlepszym widokiem, która była odwiedzana tylko w ramach specjalnych okazji. Oba auta wjechały na podjazd, w tym czasie Elizabeth zamaskowała się w czarny komin zasłaniający jej pół twarzy oraz ciemne okulary. Enzo i Lorenzo zostali na podjeździe czekając na gości, a reszta przeszła przez środek willi na wielki balkon z widokiem na całe miasto. Eli podeszła do przeszklonej barierki i lekko się na niej opierając zaczęła podziwiać krajobraz miasta, który przypomniał jej ten widziany z wielkiego napisu "Vinewood". Po chwili podszedł do niej Vini również przyglądając się miastu. Nim się oboje zorientowali Spadino powiadomił ich, że Zakon już przybył. Oboje odeszli trochę od barierki i przybliżyli się do stojących nieopodal Spadino oraz Rodrigez'a. Długo nie czekali, a przez przeszkloną niemalże całą ścianę willi można było dostrzec kto zmierza w ich kierunku. Pierwszy szedł Lorenzo, prowadząc pozostała trójkę. Następnie szedł nieco niższy od poprzednika Erwin Knuckles z podniesionymi do góry szarymi włosami i o tym samym kolorze brodą, miał okulary przeciwsłoneczne, był ubrany w klasyczny czarny garnitur z krawatem. Za nim szła pozostała dwójka - San Thorinio oraz Dia Garcon. Ten pierwszy z pochodzenia włoch, miał do tyłu zaczesane dłuższe kręcone włosy koloru ciemnobrązowego, lekki zarost, ciemniejszą karnację i ten sam garnitur co Knuckles. Następny był francuzem z ciemną karnacją, z dredami spiętymi w kucyka w kolorze ciemnobrązowym i zarostem, ubrany tak samo jak pozostali. Na końcu szedł Enzo, pilnując aby nikt nic nie odwalił. Trójka mężczyzn na początek przywitała się ze wszystkimi, w czasie tego z willi wyszły dwie kobiety przynosząc wszystkim szklankę whisky. Jedynymi, którzy odpuścili sobie picie byli Vincenzo oraz Elizabeth. Panie wróciły do środka, a rozmowę zaczął Spadino. Rozmowa tak na prawdę o niczym i o wszystkim trwała z dobre pół godziny za nim wyjawił prawdziwy powód ich dzisiejszego spotkania.

Hide In The DarkWhere stories live. Discover now