Rozdział 9

265 16 7
                                    

Sobotni spokojny poranek zakłócił dzwonek telefonu Elizabeth. Za pierwszym razem nie odebrała, za drugim również. Gdy zabrzmiała już trzeci raz muzyczka Eli podniosła się lekko z łóżka aby dosięgnąć telefon, znajdujący się na szafce nocnej. Spojrzała na ekran, a tam ujrzała, że dobija się do niej Nicollo. Widząc to od razu się rozłączyła i wyciszyła telefon. Nie miała siły słuchać czego on chce. Musiała się zająć innymi sprawami z którymi był on bardziej lub mniej zamieszany. W końcu niby nie widzieli się od tygodnia, ale w sumie Eli widziała go wczoraj na rozmowie z Kui'em. Pewnie i dziś go zobaczy.

Od samego rana jak obudził ją Carbonara nie mogła zasnąć, przez co jeszcze bardziej stresowała się późniejszą rozmową. Obawiała się do czego zdolny jest Spadino... Czy byłby w stanie zabić Sancheza na oczach wszystkich w środku rozmowy? Czy może najpierw go potorturują, a potem zabiją? Takie pytanie ją właśnie zamęczały.

Przez resztę poranku oraz popołudnie nic się właściwie nie zadziało. Spadino przekazał Eli, że spotkanie jest o 20. Więc i przed tą godziną zaczęła się szykować. Przebrała się oczywiście tak aby nikt jej nie poznał, a za nim się oberzała był czas aby wyjechać. Jechali na dwa auta. Czarno matowym Ferrari jechała ona z bratem. Natomiast drugim samochodem, a dokładniej kremowym Maseratti jechał Spadino oraz Pablo Rodrigez. Jechali oni do tego samego miejsca co wczoraj, gdy dojechali okazało, się że mają jeszcze nadmiar czasu. Czekali więc na nich już w środku. Po kilku minutach usłyszeli warkot silnika, a chwilę później do środka weszła czwórka osób z Kui'em na przedzie. Za nim szedł Nicollo, Rick oraz Yoshi.

- Tak jak się umawialiśmy, poznaj Rick'a Sanchez'a. - Zaczął Kui, spoglądając przy tym na Rick'a.

- Słucham więc. Co masz mi do powiedzenia? - Oznajmił Spadino, a Rick w tym czasie zrobił krok na przód.

- Wszystkie moje działania były skierowane do każdej grupy przestępczej w tym mieście. Także nie brał bym tego tak personalnie. Wiele miejsc zostało rozstrzelanych w tym również BurgerShot, bez wyjątków. A nikt przecież nie ucierpiał. - Powiedział spokojnie Rick. Od razu po tych słowach widać było zdenerwowanie Spadino.

- Nikt nie ucierpiał? He... To może mi wytłumaczysz, bo chyba nie rozumiem. Co miały te działania na celu? Hmm? Bo prócz tego, że nagle zaczęła się nami interesować policja nie widzę żadnego innego skutku.

- Mieliście pokazać swoją potęgę. Pokazać temu miastu, że ktoś nim rządzi, a nie chowacie się w swoich norach i nic właściwie nie robicie.

- Ta? Mając policje na karku, może być to utrudnione. Przestań bawić się w te swoje gierki i przyznaj, że wraz z chińczykiem chcieliście rozstrzelać restaurację, a żeby nie było na was podejrzeń zrobiliście to również ze swoją i kilkoma innymi biznesami. Tylko jednego nie przewidzieliście... Że ktoś się dowie i będzie chciał Cie ukrócić o głowę, co Rick? - Mówi podniesionym tonem Spadino.

- Ale po co zaraz kogoś ukracać o głowę? Zapłacimy wam za to i zapomnijmy o sprawie. - Wypowiedział uspokajając wszystkich Kui.

- He... Zapłacić? Tu nie chodzi o pieniądze Kui. Tu chodzi o szacunek. Nikt nie będzie robił mi takich rzeczy... - Po tych słowach Spadino wyciągnął nóż zza pasa, podszedł szybko do Ricka i wbił mu go wprost w brzuch patrząc się prosto w jego oczy, po czym go wyciągnął. Rick momentalnie padł na Ziemię, próbując tamować krwotok. Na twarzach wszystkich pojawiło się zdziwienie, chociaż że każdy zdawał sobie sprawę, że Spadino chce to zrobić nie myślał, że uczyni to w tej chwili. Elizabeth chociaż, że chciała uratować tego człowieka wiedziała bardzo dobrze, że nic nie poradzi na to co nastąpi... Nie była w stanie nawet na niego patrzeć. Pierwszy raz widziała widok osoby, która właśnie walczy o życie i nie był to najlepszy widok w jej życiu.

Hide In The DarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz