Rozdział 4,5

297 15 1
                                    

- Podwiozę Cię. - Stwierdził spokojnie lecz zdecydowanie, Nicollo Carbonara. Trzymając jedną ręką wciąż Elizabeth, a drugą wyciągając z tyłu broń. Cały czas patrzyli sobie w oczy, a ten  lekko kiwnął głową w stronę samochodu, pokazując aby do niego weszła.

Bez słowa mokra i przemarźnięta zrobiła krok w stronę samochodu, Carbonara puścił ją i otworzył jej drzwi pasażera. Gdy się tam wpakowała zamknął je i pokierował do drzwi kierowcy chowając broń za kurtkę. Gdy wszedł do samochodu, odpalił go po czym było słychać dźwięk zatrzaśnięcia drzwi. Ruszyli.

- Telefon. - Powiedział jedynie wystawiając rękę w stronę Elizabeth.

Ta przewracając oczami zaczęła otwierać torebkę. Sekundę później przekazała telefon na dłoń Carbonary.

- Powiesz mi co robiłaś o tej godzinie szlajając się po mieście?

- A ty mi powiesz od kiedy jesteśmy na "ty"? - Pyta zdziwiona.

- Od kiedy weszłaś do auta uzbrojonego mężczyzny.

Eli popatrzyła się na niego podnosząc lekko brew, po czym odwróciła swój wzrok w stronę okna.

- Czyli co robiłaś? - Spytał ponownie.

- Wracałam do domu. - Odpowiedziała nie zdejmując wzroku z widoku deszczowego miasta za oknem.

- Z drugiego końca Los Santos?

- Tak. Po za tym nie jest to kompletnie twoja sprawa. - Stwierdza spokojnie.

Po tych słowach nastąpiła chwila ciszy...

- Więc gdzie jedziemy? - Spytała dziewczyna patrząc się na kierowce.

- Zobaczysz. - Powiedział, nie zdejmując wzroku z drogi.

- A coś więcej?

- No chętnie posłucham jak się znalazłaś po drugiej stronie miasta o tej godzinie.

- Ni jak. Wysiadłam tam i zgubiłam kluczyki do auta więc szłam na nogach.

- Dlaczego więc po nikogo nie zadzwoniłaś?

- Bo... Nie chce nikomu po prostu zawracać dupy.

- Czyli nie miałaś do kogo zadzwonić i wtedy pojawił się twój wybawiciel, rozumiem.

- Wybawiciel? - Powtórzyła, lekko podśmiechując się pod nosem.

- Wybawca, zbawiciel, dobroczyńca, rycerz na czarno matowym koniu, jak wolisz.

Elizabeth lekko uśmiechnęła się pod nosem, przez co zeszła trochę taka mętna atmosfera.

- Więc... Nic się nie stanie... - Zaczęła z powrotem rozmowę.

- ... A co ma się stać? - Spytał się , spoglądając za Elizabeth z lekkim zdziwieniem. - A, ty chyba nie pomyślałaś, że...

- No wiesz co mogłam sobie pomyśleć jak wychodzi do mnie obcy gościu z bronią i każe mi wejść do auta. - Przerwała mu.

- Trochę prawda.

- O co chodzi ze Spadino? - Spytała, o to co ja trapiło od ich pierwszego spotkania.

- Nikt Ci nie powiedział? - Pyta zdziwiony.

- Jedynie, że pracowaliście niby jeszcze do niedawna razem, ale przez to że mieliście inne wizje rozeszliście się... Ale bym się nie zdziwiła jakby było kompletnie inaczej...

- Ale ktoś ci bajeczkę opowiedział. - Zaczął lekko śmiać się pod nosem.

- Czyli jednak... Kto by mógł się tego spodziewać... - Powiedziała rozczarowana bratem cicho pod nosem.

Hide In The DarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz