*William
Poranek był pogodny, ale o tej porze roku z pogodą nigdy nic nie wiadomo. Lipiec to najbardziej nieprzewidywalny miesiąc. Nawet błękitne niebo wcale nie oznaczało, że zaraz nie przypałęta się jakaś burza, a deszcz zaleje ulice. William stał pod blokiem z napisem widniejącym na jednej ze ścian budynku: Osiedle na ulicy Sixth Avenue. Właśnie zaparkował samochód Matt'a i w ciszy oczekiwał, aż przyjaciel zechce otworzyć mu drzwi.
— Nie pytaj — warknął, zapraszając go do środka.
— Nie zamierzam. — Próbował ukryć swoje rozbawienie, ale śmierdzący wymiocinami Matt i jego ogromne cienie pod oczami były silniejsze. Wybuchnął śmiechem, szturchając przyjaciela łokciem.
— Przestań. — Usiadł, a jego pośladki zatopiły się w kanapie. — Wciąż mam wrażliwy żołądek — dodał, kładąc nogi na stolik.
— Muszę przyznać, że ładnie się urządziliście. — Rozglądał się dookoła, widząc, że wszystko, co go otacza z pewnością zaprojektowała Abby. Meble były typowo w jej stylu. To mieszkanie w zasadzie odzwierciadlało Abby, ale Matt'a? Ani trochę. Był jak niepasujący element, zupełnie jak obraz wiszący nad jego głową, który tylko burzył harmonie tego miejsca. — Zwracam niunię. — Położył kluczyki na komodzie. Wychylił się nieco w stronę otwartej kuchni. Dobiegały z niej hałasy i zapach daktyli pomieszany z nutą kardamonu.
— O. William. — Jedną z rzeczy, którą cenił w Abby była szczerość. Bezpośrednia do bólu. Nie kryła swojej niechęci, gdy zobaczyła. — Napijesz się czegoś? Właśnie parzę kawę.
— Sky ją nam poleciła, smakuje wyśmienicie — wtrącił Matt, a Will zmarszczył brwi, nie do końca rozumiejąc.
— Ty lepiej napij się tego. — Abby wręczyła mu szklankę, w której rozpuszczone były elektrolity.
— Widzisz? Starość nie radość. Pamiętasz, jak wlewaliśmy w siebie tony alkoholu, a na następny dzień czuliśmy się jak bogowie?
William przytaknął, zgadzając się z nim.
— Cóż. To uczucie dawno minęło — dokończył, siorbiąc żółty wywar. — Nie stój tak. Siadaj — dodał, robiąc mu miejsce. — Abby przynieś mu tej kawy, widać, że chłopaczyna dopiero co wstał.
Brunetka zmierzyła go wzrokiem, oznajmiając, że nie jest jego kelnerką, ale w ramach uprzejmości postanowiła się nie odzywać.
— Proszę. — Postawiła przed jego oczami wysoką szklankę. — Daktyle truflowe z kardamonem — wyjaśniła, widząc, że przygląda się tej dziwnej konsystencji.
— Dzięki, ale wystarczyłaby zwykła biała.
— Jeżeli chcesz, tą mogę wylać do kibla, a białą kupisz w automacie nieopodal parkingu.
— Abby... — Matt skarcił ją wzrokiem.
William zignorował jej docinki i zanurzył swoje usta w gorzkim smaku kofeiny.
— Nawet kawę macie wymyślną — odparł, nie chcąc brzmieć arogancko.
— To kawa z kawiarni, w której pracuje Sky. Mają świetny asortyment. Mój kumpel jest tam szefem i co jakiś czas dostaje od niego różne herbatki i kawy, tą jednak poleciła nam ona. Jest bardzo pobudzająca. — Matt z trudem przełykał dawkę witamin, które miały przywrócić go do życia.
William nie chciał o niej słuchać ani o niej mówić, ale po wczorajszej sytuacji jedyną myślą, która zakorzeniła się w jego głowie była Skylar. Przez całą noc nie potrafił zmrużyć oczu. To wszystko wydawało się dla niego tak boleśnie nierealne.
ESTÁ A LER
Zanim zacznie się koniec [ZAWIESZONE]
Ficção Adolescente✔️ Jest to KONTYNUACJA 1 części „Niebezpieczna Więź" Jeżeli jeszcze jej nie widziałaś/łeś to zachęcam do przeczytania! „Ktoś, kto powiedział, że czas goi wszystkie rany, jest kłamcą... Czas pozwala jedynie nauczyć się najpierw przetrwać, a potem żyć...