Rozdział 6 - Bolesna rzeczywistość

125 4 4
                                    


*Skylar

           Siedziała na łóżku przy otwartym laptopie, wdychając zapach płynu do czyszczenia tapicerki. Ktoś prawdopodobnie postanowił posprzątać jej pokój, choć nie na wiele się to zdało. Pragnęła przenieść się do mieszkania Abby. Wygodne łóżko i świeża pościel to coś, czego brakowało jej od kilku dni. Wiedziała, że na dłuższy okres nie da rady spędzić dwóch miesięcy w śmierdzącym hostelu. Zaczęła rozważać opcje powrotu do Saint Paul, ale potem przypomniała sobie, po co tak naprawdę tu jest. Nie dowiedziała się niczego nowego o swoim ojcu, oprócz tego, że jej dawny dom został sprzedany biurze nieruchomości. Najbardziej przerażał ją przeczytany kilka dni wcześniej artykuł i zabójstwie chłopaka z Maple Drive. Gdy tylko kładła się spać, pod jej powiekami formowała się sylwetka Nathaniela. Jeżeli to wszystko okaże się prawdą, będzie oznaczało to, że w końcu trafiła na jakiś trop. Być może związany z jej ojcem. Wygooglowała imię Nathaniel Hawkins, ale żadna pozycja ją nie zainteresowała. Zdziwiła się, gdy po wpisaniu Hawkins Company nie wyświetliło się dosłownie nic.

— To niemożliwe, zważywszy na to, że mają własną firmę — warknęła, klikając kilka razy w link, który nie chciał się otworzyć. Dopiero po chwili zorientowała się, że za cztery godziny musi wstać do pracy. Zamknęła, więc laptopa, odkładając go na półkę i szybko wskoczyła pod zimną kołdrę. Przez chwilę rozmyślała o tym, by zadzwonić do matki i podpytać o Hawkinsów, ale Margaret zapewne niczego by jej nie powiedziała. Ta kobieta miała własne tajemnice i Sky bardzo dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Do tego była przeciwna jej wyjazdowi do Chicago. Na pewno zrobiłaby wszystko, aby ściągnąć córkę z powrotem do Saint-Paul.

Przez to, że późno poszła spać, spóźniła się kilka minut do pracy. Do tego ból głowy dawał się jej we znaki. Nim zdążyła zjeść śniadanie, łyknęła tabletkę przeciwbólową.

— Balowałaś? — Alma wskazała na jej ciemne krążki pod oczami.

— Nie mogłam spać — mruknęła, prędko wskakując w roboczy strój.

— Przygotuj stoliki — odparła, czyszcząc gablotkę, w której za chwilę będą prezentowały się różne słodkości. — I włącz muzykę — dodała, starannie przecierając półkę.

W głośnikach właśnie leciała piosenka „Walk don't run" zespołu The Ventures.

All your love I miss loving, all your kiss I miss kissing
All your love I miss loving, all your kiss I miss kissing
Before I met you, baby, I didn't know what I was missing

Zastygła na moment w miejscu, wsłuchując się w tekst.

— Nowa, szybciej za chwilę otwieramy. — Alma kiwnęła do niej ręką.

— Mam imię — mruknęła po cichu, nie chcąc wdawać się z nią w kłótnie.

Minęło dziesięć minut od otwarcia, a przy kasie pojawił się pierwszy klient.

— Możesz obsłużyć? Wykładam towar. — Alma wysłała jej pytające spojrzenie.

Przełknęła głośno ślinę. Do tej pory zajmowała się o wiele prostszymi rzeczami. Nigdy nie pomyślałaby, że przygotowanie kawy może być aż tak stresujące.

— Jasne — uśmiechnęła się wymijająco. — Dzień dobry, co podać?

— Czarną kawę — odparła starsza kobieta z ogromnym kapeluszem na głowie i okularami, które zasłaniały jej pół twarzy. Wyglądała na zdenerwowaną, a jej dłonie trzęsły się jak galareta, gdy próbowała wyciągnąć z portfela banknoty.

Czuła, że klientka dziwnie się jej przypatruje, jakby po zobaczeniu jej twarzy pragnęła nagle stąd uciec.

— Co ty tu robisz? — warknęła przez zęby, a Sky przez moment zesztywniała zastanawiając się, czy słowa kobiety skierowane były do niej. — Do ciebie mówię — dodała, nachylając się nad blatem i ściągając okulary.

Zanim zacznie się koniec [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz