Rozdział 6 - Monolit

92 9 8
                                    

Od mojej rozmowy z Artemidą minęło kilka dni, wciąż nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Postanowiłem na razie o tym nie myśleć i zająć głowę innymi sprawami.

———

To już 5 miesięcy od śmierci Annabeth i 2 miesiące od mojej rozmowy z Artemidą po naszej potyczce z nieprzyjaznym lwem. Nasze relacje przez ten czas bardzo się polepszyły i spędzamy razem sporo czasu wykonując zwykłe myśliwskie obowiązki lub oddając się innym "przyjemnością".

Któregoś zimowego dnia (Annabeth umarła na przełomie lipca i sierpnia więc teraz jest końcówka grudnia) przechadzałem się po lesie w pobliżu obozowiska szukając jakiegoś chrustu na opał który nie jest całkowicie rozwilgotniony lub skuty lodem, co nie było łatwym zadaniem.
Po 2 godzinach poszukiwań w końcu uznałem że zebrany przeze mnie stosik, mimo iż nie był pokaźny, wystarczy na jakiś czas do karmienia głodnych płomieni obozowego ogniska.

W drodze powrotnej zorientowałem się że podczas mojego zadania zawędrowałem dość daleko i teraz od obozowiska dzieliła mnie znaczna odległość i najpewniej kiedy tam dotrę, przedzierając się przez niemałe śnieżne zaspy, niebo zdąży już poszarzeć od braku słońca.

W połowie drogi natknąłem się na dziwne ślady, nigdy wcześniej nie widziałem takich odcisków w śniegu ani w żadnym innym materiale. Postanowiłem podążyć ich tropem, zbaczając lekko z trasy prowadzącej mniej więcej do czekających na mój powrót towarzyszek broni.

Okazało się że moja decyzja o śledzeniu śnieżnych odcisków nie była decyzją złą. Dotarłem do jaskini, całkiem podobnej do tej w której chciałem wypocząć 3 miesiące wcześniej po wyczołganiu się z rzeki. Ślad siłą rzeczy urywał się na progu jaskini gdyż w jej środku nie było śniegu.

Postanowiłem zbadać wnętrze groty i odkryłem że prócz drogi którą do niej wszedłem jest jeszcze jedna droga lecz zamiast prowadzić na powierzchnie prowadziła ona w głąb ziemi.

Podróż korytarzem trwała długo, już chciałem się poddać i zawracać ale wtedy mym oczom ukazało się wyjście z tunelu.
Na końcu tunelu była ukryta polana tak mocno ufortyfikowana przez naturę że podziemny tunel wydawał się być jedyną prowadzącą do niej drogą.
Na środku polany stał monolit wykonany z białego kamienia. W skale wyżłobione były różnorakie wzory i obrazy, wypełnione czarną farbą, których znaczenia nie rozumiałem. Postanowiłem, może niezbyt rozsądnie, podejść jak najbliżej dziwnego kamienia i zbadać go. Jak tylko dotknąłem powierzchni monolitu przekonałem się że jest on cały rozgrzany (co mogłoby tłumaczyć brak śniegu na polanie) i nim zdążyłem zarejestrować coś jeszcze... straciłem przytomność.

———

Ocuciło mnie zimno śniegu. Zdziwiłem się bo na polanie śniegu nie było.

Wstałem otrzepałem się z resztek białego puchu, wtedy zacząłem  się rozglądać dookoła, byłem w lesie lecz w pobliżu nie widziałem na śniegu żadnych odcisków stóp ani łap, po polanie i jaskini również skąd zaginął, tak samo jak po moim ciężko wyrwanym złap Chione drewnem na opał.

———

-Wróciłeś- powiedziała jedna z łowczyń która patrolowała teren przy obozie
-Twoja kuzynka i Lady Artemida się martwiły kiedy nie wracałeś przez tak długi czas, ale w końcu poszły spać-

-Ja też pójdę teraz spać jeśli pozwolisz- skinąłem na pożegnanie strażniczce i udałem się do mojego namiotu żeby wypocząć po bardzo męczącym dniu.

———

Sen przyszedł szybko, może nawet za szybko.

Stałem pośrodku polany z monolitem ale z wnętrza kamienia dochodziły mnie odgłosy chrobotania jakby ktoś lub coś było uwięzione w jego wnętrzu i tylko kamień wzmocniony symbolami utrzymywał to wewnątrz.

-Zaiste wielkie to szczęście że przybyłeś na me wezwanie- odezwał się głos z za moich pleców. Odwróciłem się i zobaczyłem znajomą już wilczyce która nawiedziła kiedyś mój sen.

-Czemu zawdzięczam to wezwanie?- spytałem myśląc tylko o tym że nie mam ochoty się przekonywać co jest w monolicie a jednocześnie wiedziałem że prędzej czy później się dowiem.

-Świat będzie ciebie potrzebował- stwierdziła jedynie wilczyca
-Patrz- powiedziała. Kamień monolitu zaczął pękać a niektóre z czarnych symboli zrobiły się czerwone jakby rowki zamiast farbą wypełnione były płynną lawą.
-Niedługo się zacznie- stwierdziła wilczyca po czym cofnęła się do tunelu i rozpłynęła w jego ciemnościach, monolit wybuchnął a ja się obudziłem.

———
A/N
Witam wszystkich po długiej przerwie która była spowodowana brakiem konkretnwgo pomysłu (co nadal mi doskwiera) oraz brakiem chęci do pisania. Teraz w wyniku otrzymania komentarza od użytkowniczki LiderkaKlanuPiora (za co serdecznie dziękuję) postanowiłem po powrocie z wakacji zaktualizować tą opowieść. (Następny rozdział wrzucę szybciej niż za kilka miesięcy)

Więc mimo że na końcu rozdziału to wcale nie najmniej ważna informacja:

Ten rozdział chciałbym dedykować użytkowniczce LiderkaKlanuPiora bo gdyby nie ona to motywacji do napisania tego rozdziału zapewne szukałbym do przyszłych wakacji (:
Dziękuję i pozdrawiam :D

Ps: Może trochę reklamowo ale prosiłbym o polubienie mojej historii oraz komentowanie bo to bardzo motywuje (zwłaszcza komentarze)

Pps: Piszę to o 5:30 więc dobranoc (:

Percy Jackson i Tajemnica nowego życia [Pertemis]Where stories live. Discover now