Rozdział 6

411 9 0
                                    

Następnego dnia godzina 12:55

Dlaczego poranki po imprezie zawsze muszą być takie ciężkie?

Obudziłam się z wielkim kacem i bólem głowy. Powili wstałam z łóżka i założyłam swoje futerkowe kapcie spojrzałam w lusterko. Wyglądałam okropnie, miałam rozmazany makijaż, ponieważ zasnęłam w nim. Sięgnęłam po jakieś ubrania z szafki i upadłam się do łazienki. Wzięłam prysznic i domyłam reszki makijażu związałam włosy w kucyk i ubrałam biały top na ramiączkach i szare spodnie dresowe i zeszłam na dół. Gdy byłam w kuchni zauważyłam śniadanie na stole i szklankę wody a obok niej znajdowały się tabletki. Po chwili do kuchni wszedł mój brat z uśmiechem na twarzy.

-Nigdy nie pozwalaj mi pić. -powiedziałam w stronę brata i usiadłam do stołu gdzie było śniadanie.

-spoko tego możesz być pewna. A tak poza tym jak się czujesz? -zapytał i usiadł naprzeciwko mnie.

-Nie powinnam tyle pić. Czuję się okropnie. Mam wrażenie, że zaraz mi głowa mi pęka .Jakikolwiek dźwięk odbija się zdwojonym echem w moich uszach. -powiedziałam i wzięłam tabletki przeciwbólowe i popiłam je woda i zaczęłam jeść śniadanie.

-Wczoraj miałam ochotę nawrzeszczeć na ciebie do utraty sił, ale jak dziś wstałem i poszedłem robić ci śniadanie, nie miałem serca. -powiedział spoglądając na mnie. -Bo przecież jak bym mógł nakrzyczeć na moją małą siostrę. -uśmiechnął się. -I też mi się przypomniało co ja robiłem jak byłem w twoim wieku.

-Właściwie to powinieneś na mnie nakrzyczeć bo zachowałam się okropnie. I zepsułam twoje urodziny. -powiedziałam.

-Nic nie szkodzi nie jestem na ciebie zbytnio zły teraz. Wczoraj byłem bardziej zły niż teraz. -powiedział. -Nie potrafię długo się gniewać się na moją młodsza siostrzyczkę. -powiedział.

Wstałam od stołu i podeszłam do mojego brata i się mocno do niego przytuliłam.
James jest naprawdę kochanym bratem. Ile słyszałam wśród znajomych jak narzekają na swoje rodzeństwo to ja nie miałam co powiedzieć złego na temat Jamesa no wiadomo jak byliśmy mali to jakaś tam kłótnie były, ale zawsze potrafiliśmy się dogadać.

-Będę za tobą bardzo tęsknić gdy wyjdę. -powiedziałam.

-Ja za tobą też, ale nie będę cię zatrzymywał tu, ponieważ wiem że to są twoje wielkie marzenia. -powiedział.

Wyjazd do Nowego Jorku z jednej strony przerażał mnie, ponieważ nie chciałam opuszczać brata, ani tego miasta. Gdyby istniał zatrzymywacz czasu to bym napewno go użyła.

-Cześć Lily. -powiedział wchodzący Troy do kuchni. -No Lily nie wiedziałem, że do takich rzeczy jesteś zdolna, że potrafisz się z kimś bić. -powiedział.

-Cześć Troy, ciebie też miło widzieć. -powiedziałam.

-Siemka, jak się czujesz Lily? -zapytał się wchodzący do kuchni Lucas. Sięgnął po szklankę wody.

-W miarę dobrze tylko strasznie głowa mnie boli. -powiedziałam. -A jak się ona czuje? -zapytałem.

-Cóż jest ostro wkurzona, ale przejdzie jej. I ma kilka siniaków-stwierdziła Olivia.

Po przedyskutowaniu całej imprezy i wspomnieniu kilku śmiesznych sytuacji, o których nie miałam pojęcia. Postanowiłam wrócić do pokoju i położyć na łóżku, żeby jeszcze trochę poleżeć. Wyszłam z kuchni i zaczęłam się kierować w stronę schodów. Gdy już byłam na górze zauważyłam wychodzącego z pokoju Adriana a w ręku trzymał czerwony kubek. Wyglądał strasznie jakby nie spał cała noc.

-Wszystko w porządku? -zapytałam czym zwróciłam uwagę na siebie jego osoby.

-Tak szczerze, obchodzi cię to? -Spojrzał na mnie.

Complicated Love Where stories live. Discover now