11. Ogrodowi nie mówiłam - żeby nie zapeszyć

133 9 0
                                    

Kiedy Sue i Emily wróciły z pikniku, razem weszły do dom państwa Dickinson, odkrywając niecodzienny widok. Na fotelu w salonie siedział pułkownik, a obok niego Vinnie, z małym Nedem na kolanach. Oboje śmiali się w najlepsze. Gdyby ktoś nie znał prawdy, wyglądali niczym szczęśliwa rodzina.

- Pułkowniku, co pan tutaj robi? - zdziwiła się Sue.

- Och drogie panie, dobrze was widzieć - ucieszył się mężczyzna, wstając z fotela i kłaniając się przed nimi.

- A gdzie mama? - spytała Emily.

- Poszła do kuchni, pomóc Maggie w przygotowaniu kolacji - powiedziała Vinnie. 

- Nie spodziewałam się tak szybkiej wizyty - powiedziała Em, tym razem zwracając się do pułkownika.

- Och Emily, nie ma na co czekać, załatwiłem już wszystkie sprawy w Bostonie i od razu przyjechałem do ciebie, aby poznać twoją odpowiedź.

- Odpowiedź na co? - zainteresowała się Vinnie.

- Czy możemy porozmawiać na osobności? - spytała Emily.

- Tak, naturalnie - zgodził się. - Prowadź.

Emily z powrotem skierowała się do wyjścia i zaprowadziła pułkownika na boczny ganek, ten sam nieszczęsny ganek, na którym musiała odrzucać zaręczyny, ale przecież nie wypadało zaprosić mężczyzny do swojej sypialni, a ta rozmowa musiała na razie pozostać między nimi.

- Tak więc... zastanawiałaś się już nad moją propozycją? - spytał.

- Owszem. Jednak nim dam ostateczną odpowiedź, chciałabym znać wszystkie warunki. Już raz wpakowałam się w niejasną umowę z redaktorem naczelnym, oddałam mu wszystkie swoje wiersze i nie miałam nic więcej do powiedzenia w tej sprawie, nie mogę się na to zgodzić... Ja po prostu nie wiem, czy jestem gotowa, żeby wyjść do świata ze swoja poezją. Poza tym, jest jeszcze mój ojciec, on nigdy nie chciał, abym publikowała swoje wiersze... - zaczęła tłumaczyć dziewczyna, zdenerwowanym głosem, jednocześnie chodząc po werandzie i żywo gestykulując.

- Emily... - mężczyzna chwycił jej dłonie i zaczął mówić spokojnym głosem. -  Mam dla ciebie pewną propozycję. Chciałbym zaprosić cię na kilka dni do Bostonu. Przedstawię cię mojemu znajomemu redaktorowi, omówimy wszystkie warunki współpracy i wtedy dasz nam odpowiedź. Co ty na to?

- W porządku, to brzmi rozsądnie - ucieszyła się poetka.

- Wybornie - zaśmiał się pułkownik. - Wobec tego chciałbym zaprosić ciebie i Vinnie na kilka dni do Bostonu. Pokaże wam miasto i uzgodnimy wszystkie szczegóły.

- Mnie i Vinnie? - zdziwiła się poetka, unosząc brew.

- Naturalnie. 

- Wobec tego... czy Sue też mogłaby z nami pojechać? - zapytała Emily.

- Sue? - zdziwił się z kolei pułkownik.

Jednak oboje nie dopytywali o swoje powody.

- Tak, Sue - przytaknęła Emily.

- W porządku, jeśli takie jest twoje życzenie. Przyjadę po was równo za dwa dni.

- Doskonale - zgodziła się dziewczyna. - Mam tylko jedną prośbę...

- Zamieniam się w słuch.

- Proszę na razie nie mówić mojemu ojcu o prawdziwym powodzie naszej podróży do Bostonu, później wymyślę jak mu to przekazać w łagodny sposób.

- Dobrze, rozumiem.

- Dziękuję ci, Thomasie.

Miała wątpliwości. Wiedziała, że taka podróż z prawie obcym mężczyzną nie spodoba się jej ojcu, ale jego opinia już mało ją obchodziła. Właściwie od ich kłótni nie mieli okazji, aby porozmawiać na osobności i może tak było lepiej. Nie czuła się dłużej zobowiązana, aby przejmować się opinią człowieka o tak zacofanych poglądach, jakim był z pewnością jej ojciec. Świat się zmieniał, wszystko nieustanie postępowało do przodu. Emily miałam prawo do własnych decyzji, do własnego szczęścia.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 15, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Forevermore - Emisue ff [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now