5. Wieczność - kompozycją jest teraźniejszości

118 11 0
                                    

Kolejne dni mijały pomniejszonej rodzinie państwa Dickinson bez wieści od Austina czy Sue. Mimo że mieszkali tak blisko siebie, zdawało się, że dzielą ich ogromne mile, mile niezgody, których nie da się przejść, aby dotrzeć do siebie nawzajem.

Podczas gdy Emily i Vinnie razem z matką oddawały się robótkom ręcznym, Austin po drugiej stronie ulicy w najlepsze zajmował się organizacją gabinetu dla swojej nowej kancelarii.

W końcu któregoś pięknego popołudnia, do drzwi młodszego pana Dickinson zapukał listonosz, wręczając mu list, który mógł odmienić całe jego dotychczasowe życie. Był to list z powołaniem do wojska. Wojna trwała w najlepsze i armia zaczęła po kolei powoływać wszystkich młodych i sprawnych mężczyzn w swoje szeregi.

W kolejnych dniach pani Dickinson poczuła się gorzej i w proteście zamknęła się w swoim pokoju, dalej opłakując śmierć swojej siostry, co oznaczało, że wszystkie obowiązki domowe spadły na córki.

Gdy któregoś pięknego poranka Emily wracała do domu z wiadrami wody, w sadzie czekała na nią Sue.

- Emily! - zaczępiła ją brunetka, która czekała na nią na jabłoni.

Z początku dziewczyna nie wiedziała skąd pochodzi ten głos. Rozglądnęła się po okolicy skonsternowana.

- Na górze!

- Sue... - Emily wreszcie spojrzała do góry, dostrzegając dziewczynę. - Co ty tu robisz?

- Czekam na ciebie. Musimy pogadać - wytłumaczyła, a na jej twarzy malowały się wyrzuty do dziewczyny.

- Tak, musimy - zgodziła się Emily, po czym odstawiła ciężkie wiadra.

- Dlaczego nie przyszłaś się ze mną zobaczyć? - zapytała Sue, po zejściu z drzewa.

- Myślałam, że jesteś na mnie zła - powiedziała Emily, była zdziwiona.

- Jestem na ciebie zła, dlatego właśnie powinnaś była do mnie przyjść.

- Sue, nie możesz być na mnie zła, dlatego, że poprosiła kogoś innego o opinię. To nie ma nic wspólnego z tobą.

- To ma wszystko wspólne ze mną. Kiedyś powiedziałaś mi, że wystarczy ci pisanie tylko dla mnie, ale okazuje się, że moje myśli nie są już dla ciebie wystarczające. Teraz, kiedy mam dziecko, zgaduję, że mój mózg stał się bezwartościowy.

- Nie, po prostu odkąd masz dziecko, ledwo masz czas na moje wiersze - wyrzuciła jej Emily ze smutkiem.

- A ty ledwo masz czas dla mojego dziecka, kiedy ciągle piszesz swoje cholerne wiersze! - zdenerwowała się Sue.

Na twarzy Emily było widać, jak bardzo słowa dziewczyny ją uraziły.

- No i proszę! Moje wiersze już cię nawet nie obchodzą.

- Oczywiście, że obchodzą. Po prostu...

- Więc dlaczego odbierasz to tak personalnie, kiedy zwróciłam się o opinię do kogoś innego?

- Mężczyzny? Nieznajomego, który nawet cię nie zna? - oburzyła się Sue.

- Dokładnie! Nie zna mnie, zna tylko moje słowa, więc nie muszę się martwić, że jego uczucia przyćmią mu obraz. Jak wtedy, kiedy powiedziałaś, że nie lubisz drugiej strofy. Może po prostu jesteś zła, że nie pomagam ci zmieniać pieluch. Albo gorzej, gdy mówisz, że kochasz jakiś wers, to tak naprawdę znaczy, że kochasz mnie.

- Tak, kocham cię Emily i co w tym złego? - spytała uniesionym głosem. - Boże, to takie niesprawiedliwe, żeby tak żyć. Wszystko czego chce, to być z tobą. Przytulać się z tobą w łóżku każdej nocy. A zamiast tego, muszę czekać tygodniami, bez niczego.

Forevermore - Emisue ff [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now