8. To był poeta

84 12 0
                                    

Kolejnego pięknego dnia Emily zaczynała dzień w swoim ogrodzie, podziwiając piękne pola wiosennych kwiatów.

- Och dobre wieści Lady Peonio, widzę, że masz nowy pąk. Admirale Wrotyczu, powróciłeś z długiej podróży do podziemnego świata. Zwycięstwo! Słodki Irysie, eleganckie masz szaty! A tu są moje zapracowane pszczółki - zachwycała się poetka, kucając przy kwiatach. - Komu potrzebne przyjęcia, gdy ma się ogród? To jest najlepsze wydarzenie sezonu.

- Ciężko pracujesz? - spytał Śmierć, pojawiając się nagle za jej plecami.

Mężczyzna miał na sobie zupełnie nowy frak w białym kolorze i piękną kamizelkę haftowaną w kwiaty. Był to tak odmienny widok od eleganckiego czarnego smokingu.

- Śmierć, co robisz w moim ogrodzie?

- Przyszedłem cię odwiedzić i pokazać mój nowy strój.

- Kurka, ale się wystroiłeś - zachwyciła się Emily.

- Tak, wreszcie poskładałem się do kupy. Ostatnio byłem w kiepskim stanie.

- Co się stało? Odpocząłeś trochę czy...

- Wiesz, że pracoholicy nigdy nie biorą urlopów. Ale spojrzałem na sprawy trochę inaczej. Musiałem zmienić perspektywę i to wystarczyło.

- Opowiadaj - zaciekawiła się Emily.

- Pomyślałem, że jestem dla siebie zbyt surowy. Jestem gościem, którego nikt nie chce widzieć. Ludziom na prawdę nie podoba się pomysł leżenia w ziemi i zjadania ich przez robaki.

- Słuszna uwaga.

- Ale wtedy zacząłem się zastanawiać. Czym jest życie bez śmierci? To jeden wielki proces. Zupełnie jak z tymi kwiatami. Rosną w ziemi, która właściwie jest odpadem, potem kwitną, więdną i znowu stają się ziemią. To samo powtarza się kółko. To cykl życia, kochana. A ludzie muszą to zaakceptować.

- Pewnie. Na prawdę się cieszę, że czujesz się lepiej. A ten garnitur jest odjazdowy.

- Tak sobie pomyślałem, że tobie też przydałby się nowy strój.

- A źle wyglądam? - zmartwiła się.

- Nie chodzi o to jak wyglądasz, tylko jak się czujesz. Powinnaś nosić coś, w czym czujesz się sobą. Nie mogą cię ograniczać oczekiwania innych. Masz robotę do wykonania panno Dickinson. Masz setki nieopublikowanych wierszy. Wspaniałych wierszy. A masz też ograniczony czas. Nie wiem, czy w tym stroju dasz radę pracować dostatecznie szybko.

- To co powinnam według ciebie nosić? Garnitur jak twój?

- Nie mogę ci tego powiedzieć. Musisz sama odkryć w czym czujesz się najlepiej.

***

Gdy Emily wróciła do domu od razu postanowiła uwolnić się ze swojej ciężkiej sukni i sztywnego gorsetu i zasiąść do pracy nad nowymi wierszami, ale sama nie była w stanie rozpiąć rzędu guzików, umieszczonych z tyłu sukienki.

- Vinnie! - zawołała.

- Tak? - spytała dziewczyna po chwili zjawiając się w drzwiach.

- Nie mogę zdjąć tej głupiej sukienki. Możesz mi pomóc, proszę?

- Dlaczego się rozbierasz? Jest środek dnia.

- Ponieważ chcę zacząć pisać, a ten gorset jest tak ciasny, że nie mogę oddychać.

- Obyś nie miała żadnych gości - zmartwiła się Vinnie, posłusznie rozpinając kolejne guziki.

- A kto miałby mnie niby odwiedzić? To jak kobiety ubierają się w tych czasach, jest idiotyczne. Powinnam móc się ubrać i rozebrać samodzielnie. 

Forevermore - Emisue ff [ZAWIESZONE]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora