[Tom 2] Rozdział 2

301 47 11
                                    

28 Kwietnia 2022

Minęły trzy dni od odnalezienia pięciolatka w kanałach blisko ich bazy. Po pierwszej porządnej kąpieli ciemnobure włosy okazały się ciemnozielone, a skóra bardziej mleczna niż szarawa. Chisaki nie wiedział, co powinien zrobić. Wziął chłopca znalezionego w ścieku, bo poczuł do niego pewną sympatię, dziwna więź, a Szef przyznał wprost, że może zostać o ile przeżyje noc. Minęły dwie, w których mały gorączkował i wymiotował. Kai rozważał użycie swojego Quirk, ale Szef zabronił, mówiąc, że to tylko dziecko i nabawi się traumy, więc czekali.


Pierwsza noc była katorżnicza, bo ledwie dzieciaka wykąpali i nakarmili, po trzech godzinach doznał napadu duszności, wymioty i gorączkę. Nic nie pomagało, żadne leki, jedynie chłodne okłady. Nie wiedzieli, co robić, a jeden z czołowych lekarzy Yakuzy był nieosiągalny przez kolejne dwa dni.


Kolejnego dnia gorączka nie spadała, a wręcz niemal wzrosła do tego stopnia, że Chisaki musiał umieścić dzieciaka w wannie lodowatej wody i kostek lodu. Co najbardziej było intrygujące, że musieli wymieniać wodę i dokładać lód co kwadrans, przez ponad godzinę, bo szybko się nagrzewała ponownie, ale udało się zbić trochę gorączkę.


Druga noc, stan pięciolatka był bez zmian, oprócz majaków i przepraszania za bycie słabym i Quirkless. A potem, że nie chce zastrzyku i zapomnieć. Kai nic z tego nie rozumiał, choć podejrzewał, że dzieciak był jakimś obiektem badań, co sama w sobie opaska potwierdzała.


Nadeszedł trzeci dzień i potworne wymioty oraz nawrót gorączki. Na szczęście, czołowy lekarz wrócił i mógł zająć się dzieciakiem, a werdykt był o dziwo niespodziewany. Mały nie tylko złapał paskudnego wirusa, najpewniej po krążeniu w ściekach, ale również miał przeciążenie mocy. To było o tyle intrygujące, że aż dziwne. W końcu z tego, co zdołali zrozumieć, chłopiec był Quirkless, a jednak wyniki badań wykryły definitywnie posiadanie przez niego Quirk, z którym jego maleńkie ciałko nie potrafiło sobie poradzić. Według tego, co Chisaki zrozumiał od lekarza, moc, którą dzieciak miał była porównywalna do jakiegoś dobrze wyszkolonego pro herosa i organizm zwyczajnie nie umiał sobie poradzić z nadmiarem.


- Nie ma innej opcji... - Mruknął cicho.


- Chisaki, co chcesz zrobić? - Mężczyzna w białym płaszczu z kapturem spojrzał na niego pytająco. - Czekaj! Nie możesz! - Zaoponował, gdy Kai zdjął rękawiczkę. - Szef zabronił! Nie może...!


- Jeżeli tego nie zrobię, to dzieciak nie przeżyje, Kurono. - Warknął ostro. - Ten jeden raz, a później tylko, gdy zajdzie taka konieczność i tylko w ostateczności, póki nie nauczy się kontroli.


Kurono jęknął cicho, samemu nie wierząc, że zezwala na tak brutalny akt przeciw dziecku. Jednak wiedział, że Chisaki ma słuszność. Jeżeli niczego nie zrobią, to dzieciak gotów umrzeć na ich oczach, a to naprawdę mogła być jego jedyna szansa na ratunek. Patrzył jak osiemnastolatek dotyka gołą dłonią rączkę dziecka, które rozprysło się na kałuże krwi i po sekundzie zostało na nowo scalone. Obrzydliwe i okrutne, ale skuteczne w wielu sytuacjach i schorzeniach.


- Teraz pozostaje czekanie, aż się obudzi.


Założył na nowo rękawiczki i wyszedł, nie zaszczycając Kurono choćby spojrzeniem. Ten zaś patrzył za nim z dozą ostrożności i zaintrygowania. Zerknął na pięciolatka, teraz spokojnie śpiącego na łóżku szpitalnym. Co w nim takiego dostrzegł, że postanowił zmienić swoje własne przekonania i zasady? Co takiego wyjątkowego miał ten jeden niepozorny dzieciak, znaleziony w ściekach? Może uznał, że będzie przydatny dla Yakuzy?

Zdradliwy jak OgieńWhere stories live. Discover now