Rozdział 13

69 3 0
                                    


*Camila* 

Dni mijały powoli. W końcu minęły ponad trzy lata od pstryknięcia Thanosa, niedługo miną cztery. James, Bruce i Peter mieli już cztery latka, a Morgan skończyła trzy tydzień temu. Camila czuła, że jest gotowa by odwiedzić Ścianę Wymazanych w Madrycie, na której musiało być imię i nazwisko jej matki. 

- Tony, chcę polecieć do Madrytu. Odwiedzić tamtejszą Ścianę Wymazanych - powiedziała. 

- Jesteś pewna, że jesteś gotowa? - zapytał jej mąż. 

- Tak - powiedziała.  

- W takim razie zamówię samolot - powiedział. 

- Ja pójdę powiedzieć dzieciom i nas spakować - powiedziała i wstała. 

Poszła do pokoju trojaczków, gdzie chłopcy i mała się bawili. 

- Przerwijcie na chwilę zabawę, mam wam coś do powiedzenia - powiedziała, przysiadając na dziecięcym łóżku. 

- Co takiego? - zapytała James, siadając przy niej z braćmi i młodszą siostrą. 

- Pojedziemy do Madrytu, odwiedzimy Ścianę Wymazanych i zobaczycie dom, w którym  mieszkała wasza babcia, a ja się wychowałam - powiedziała. 

 - Super - powiedziała Morgan. 

Dzieci były już na tyle duże, że mniej więcej rozumiały co się stało z ich babcią ze strony mamy i innymi. 

- Pójdę nas spakować - powiedziała Camila z lekkim uśmiechem. 

Poszła do sypialni, wyjęła walizki i zaczęła ich pakować.  Spakowała jedną walizkę dla siebie i Tony'ego i jedną dla dzieci. Jej mąż zabrał walizki do bagażnika. Polecą jutro o dziewiątej rano. Reszta dnia minęła im spokojnie. Wieczorem położyli trojaczki i Morgan do łóżek. Rano po śniadaniu pojechali na lotnisko. Samolot już tam na nich czekał. Camila zabrała dzieci na pokład, a Tony zaniósł ich walizki do luku bagażowego i dołączył do nich po chwili. Wszyscy zajęli miejsca i zapieli pasy. Samolot po chwili wystartował. Po ponad siedmiu godzinach wylądowali w Madrycie. Ze względu na inną strefę czasową było tu po 22:00. Wzięli dzieci, które usnęły po drodze i wysiedli z samolotu. Zanieśli je do wynajętego samochodu, który na nich czekał. Po tym Tony poszedł wziąć ich walizki do luku bagażowego. Włożył je do bagażnika i wsiadł za kierownicę. Pojechali do rodzinnego domu Camili. Dojechali na miejsce i wysiedli. Ona pomogła wysiąść chłopcom i małej, którzy się obudzili, a on wziął walizki z bagażnika. Ogród był zarośnięty. Widać było, że dawno nikt się nim nie zajmował. Camila otworzyła drzwi zapasowym kluczem, który kiedyś dała jej matka i weszli do środka. Wszystko pokrywała warstwa kurzu, ale poza tym nic się tu nie zmieniło. Camila zauważyła na podłodze telefon swojej matki. 

- To w tym miejscu zniknęła - powiedziała cicho. 

Uklęknęła, podniosła telefon i podłączyła go do ładowarki. W ostatnich połączeniach oczywiście znajdował się jej numer. Żałowała że jej matka nie miała obok nikogo, gdy się rozpadła. 

- W porządku? - zapytał Tony. 

- Tak, chodźmy spać. Rano pojedziemy do Ściany Wymazanych - powiedziała. 

Położyli dzieci spać i sami też poszli się położyć. Oboje zasnęli szybko zmęczeni podróżą. Wszyscy obudzili się późnym rankiem. Zjedli śniadanie i pojechali do Ściany Wymazanych. Wyglądała tak samo jak ta w Nowym Jorku. Camila patrzyła po wypisanych nazwiskach i w końcu trafiła na te, które szukała: Elena Sanchez Ramirez. Stali w ciszy, Camila poczuła łzę spływającą po policzku. Tony ścisnął jej dłoń w geście pocieszenia. Uśmiechnęła się słabo. Żałowała że jej matka nie poznała swojej wnuczki. Nie była pewna czy kiedykolwiek będzie mogła ją poznać. Wkrótce miną cztery lata od pstryknięcia Thanosa, a Avengersi nie posunęli się ani trochę do przodu w kwestii jak to odwrócić. Świat wrócił niemal do normy, bo ileż ludzie mogliby opłakiwać wymazanych bliskich? Chociaż z drugiej strony Steve Rogers wciąż prowadził grupę wsparcia dla tych, którzy najciężej sobie z tym radzili. Camilia podejrzewała, że to była terapia także dla niego. Stracił Bucky'ego, najlepszego przyjaciela, którego dopiero co odzyskał. 

*Tony*

Był rozdarty, brakowało mu Petera i chciał, żeby Morgan poznała swoją babcię, ale jednocześnie cieszył się, że wciąż nie wiedzieli jak odwrócić pstryknięcie Thanosa. Bo kiedy to odkryją, najprawdopodobniej jego śmierć będzie blisko. Chciał spędzić jak najwięcej czasu z dziećmi i żoną, zanim będzie musiał umrzeć. Poza tym nadal zastanawiał się o jakiej nauczycielce mówił mu Strange we śnie i czym jest Księga Cagliostro czy kim był lub jest sam Cagliostro. Stephen nie pokazał mu się ponownie po poinformowaniu go, żeby sięgnął po Księgę Cagliostro z prywatnego zbioru nauczycielki. Może powinien zapytać o tę księgę Wonga, ale podejrzewał że byłby tak samo pomocny jak wtedy, gdy przyszedł do niego dowiedzieć się kim może być nauczycielka. Nikomu poza Wongiem nie powiedział, że rozmawiał we śnie ze świadomością Strange'a. 

- Chodźmy, pokażemy dzieciom Madryt. Są tu pierwszy raz - powiedziała w końcu Camila, ocierając łzę z policzka. 

- Dobrze - powiedział Tony i poszli.

On trzymał Morgan na rękach, a James, Bruce i Peter szli obok nich. Trojaczki w zeszłym roku objawili swój geniusz, budując swoje pierwsze obwody drukowane. Tak jak on, gdy był w ich wieku, tyle że ich były oczywiście nowocześniejsze, bo inne czasy. Zastanawiał się czy dożyje do momentu, gdy zbudują pierwsze silniki. On miał sześć lat, gdy to zrobił. Nie miał był nawet pewien czy dożyje piątych urodzin chłopców, które będą w sierpniu. Oczywiście chciałby też dożyć pierwszych osiągnięć córki. Brakuje jej roku, żeby osiągnąć wiek, w którym jej bracia i on kiedyś dokonali pierwszego osiągnięcia. Tony nie po raz pierwszy przeklinał swój los. Zawsze obiecywał sobie, że nie zostawi swojego dziecka tak szybko jak rodzice zostawili jego, a tymczasem najprawdopodobniej zrobi to szybciej. Nie łudził się, że dożyje pełnoletności dzieci. Zwiedzali z chłopcami i małą Madryt do popołudnia. Postanowili zjeść obiad w restauracji, żeby dzieci poznały kuchnię ojczyzny ich mamy. Wszyscy zdecydowali się na tortillę española, na deser wybrali crema catalana i churros. Camila i Tony zamówili do tego dla siebie kawę, a dla dzieci gorącą czekoladę. Po zjedzeniu wrócili do domu. Dzieci pobiegły się bawić, a Tony z Camilą postanowił trochę posprzątać i odchwaścić ogród. Co prawda z pewnością wszystko w tym domu znowu pokryje się kurzem, a ogród zachwaści, bo nie będą latali tu regularnie, ale przynajmniej na czas ich pobytu dom będzie mniej wyglądał na opuszczony. On zajął się wyrywaniem chwastów, a ona ścieraniem kurzy. Wykonywał zwykłą czynność, a jednak i to doceniał, bo nie wiedział ile zostało mu czasu na takie zwykłe czynności.

Inhuman: Wojna z Thanosem||T.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz