Rozdział 3

183 7 3
                                    

*Camila*

Pojechała z Tonym i trojaczkami do Nowego Obiektu, żeby poinformować ocalałych Avengersów, członków rodziny królewskiej inhumans i Strażników o ciąży. Chłopcom oczywiście powiedzieli wcześniej, że będą mieć braciszka lub siostrzyczkę. Kapitan Marvel też tam jeszcze była. Dojechali na miejsce i poszli do salonu. Musieli chwilę poczekać aż zbiorą się wszyscy. Gdy w końcu to się stało, stanęli przed nimi, trzymając się za ręce. 

- To co to za wiadomość, którą chcieliście nam przekazać? - zapytał Rhodey.

- Jestem w ciąży, to 5 tydzień - powiedziała Camila i pokazała im zdjęcia USG. 

- Myślałam że nie chcecie mieć więcej dzieci po trojaczkach - powiedziała Daisy, która przyjechała tam na jej prośbę. 

- Nie planowaliśmy tego, to wpadka. To musiała się stać w czasie naszego miesiąca miodowego - powiedziała. 

- Właśnie - powiedział Tony.

- Macie już imiona? - zapytał Happy, który przyjechał tu na jego prośbę.

- Jeszcze nie myśleliśmy nad tym - powiedziała Camila.

- Rozumiem, w każdym razie gratuluję - powiedział. Inni też im pogratulowali. 

- Dobrze wiedzieć, że mimo wszystko nadal będą rodzić się dzieci. Jeśli nigdy nie uda nam się przywrócić poległych, następne pokolenia zapełnią miejsce brakujących - powiedział Steve. 

-  Może, ale pustki po nich nic nie zapełni - powiedział Tony.

Camila wiedziała, że wciąż przeżywał zniknięcie Petera. Posiedzieli godzinę w Instytucie i pojechali do domu. Wieczorem Tony przeczytał chłopcom bajkę. Ona leżała już w łóżku. Uśmiechnęła się lekko, gdy dołączył do niej, rozebrawszy się wcześniej do bokserek. Przytuliła się do niego i położyła dłoń na jego torsie. Nagle zauważyła bliznę na jego brzuchu. 

- Co to jest? Nie miałeś wcześniej tej blizny - powiedziała 

- Thanos przebił mnie mieczem i została mi blizna na brzuchu i druga na plecach - powiedział.

- I dopiero teraz mi o tym mówisz? - zapytała.

- Nie chciałem cię martwić. Nic mi nie jest. Użyłam spreju leczniczego na Titanie, a potem Nebula wyleczyła mi ranę, gdy byliśmy w statku Strażników - powiedział. 

- To dobrze, choć i tak się martwię - powiedziała. 

Po jakimś czasie zasnęła, przytulona do niego. On też zasnął, ale wkrótce zaczął się wiercić niespokojnie, co ją obudziło. 

- Tony, kochanie, obudź się - powiedziała, potrząsając lekko jego ramieniem.

Obudził się po chwili i rozejrzał zdezorientowany. Odetchnął cicho po chwili, gdy zorientował się, że jest w ich sypialni, a ona leży obok.

- Przepraszam, miałem zły sen - powiedział.

- Nie musisz przepraszać - powiedziała łagodnie. - Powiesz mi co ci się śniło? - zapytała.

- Śniło mi się to, co stało się na Titanie. Jak wszyscy wokół się rozpadają. Jak młody rozpada się w moich ramionach - przyznał.

- Rozumiem - powiedziała, przytulając go do siebie. 

- Jego tam nie powinno być. Wyrzuciłem go statku, ale on jakoś dostał się z powrotem i było już za późno, gdy Lewitka ujawniła jego obecność. Znaczy peleryna Strange'a - powiedział, tuląc się do niej.

- To nie twoja wina. Młody mógłby rozpaść się nawet wtedy, gdyby został na Ziemi - powiedziała, głaszcząc go po włosach. 

- Wiem, ale i tak czuję się winny. Nie wiem jakbym spojrzał w oczy cioci May, gdy ona przeżyła pstryknięcie Thanosa - westchnął.

- Nie myśl o tym, spróbuj zasnąć - powiedziała, całując go czule w czoło.

*Tony*

- Spróbuję - powiedział cicho i zamknął oczy, przytulony do niej. Jakoś udało mu się zasnąć. Na szczęście tym razem nie miał koszmarów. Spał spokojnie do rana. Obudził się pierwszy, Camila jeszcze spała. Nie poruszył się, nie chcąc jej obudzić. Obserwował ją, dopóki się nie przebudziła po półgodzinie. W międzyczasie do ich łóżka przyszli chłopcy i zasnęli przy nich. Uśmiechnął się i pocałował ją lekko w usta, co odwzajemniła. Oderwali się od siebie po chwili. Po jakimś czasie wszyscy wstali na śniadanie.

- Tato, nie znikniesz już tak więcej, prawda? - zapytał nagle James.

- Nie zniknę więcej - powiedział Tony, choć wiedział że to prawdopodobnie kłamstwo, że znowu zniknie i tym razem nie wróci.

- Obiecujesz? - zapytał Bruce.

- Obiecuję - powiedział, wiedząc najprawdopodobniej tego nie dotrzyma, ale przecież nie może tego powiedzieć chłopcom. 

- To dobrze - powiedział Peter.

Po śniadaniu poszli z chłopcami do Central Parku. Chcieli w końcu nadrobić przerwany spacer.  James, Bruce i Peter biegali kawałek przed nimi. Oni trzymali się za ręce. Gdy doszli do parku usiedli na ławce, a trojaczki biegali w pobliżu. Tony uśmiechnął się lekko, obserwując ich i objął Camilę ramieniem. Też się uśmiechnęła lekko i ułożyła głowę na jego ramieniu. On obiecał sobie, że jak najlepiej spędzi czas, który mu pozostał. Chciał, żeby jego żona i dzieci mieli dobre wspomnienia z nim. Miał nadzieję że trojaczki i ich przyszły syn lub przyszła córka będą dość duzi, żeby go zapamiętać. Nie miał zamiaru powiedzieć Camili ani nikomu, że prawdopodobnie będzie musiał umrzeć, bo nie chciał nikogo martwić. No i też dlatego, żeby nie próbowali zapobiec czemuś, co musiało się stać. Mimo że sam wolałby tego uniknąć, bo nie chciał zostawiać rodziny. Po godzinie postanowili wracać do domu. Powoli wrócili z chłopcami do ich willi. Camila poszła się położyć, bo jednak pojedyncza ciąża też ją męczyła, a Tony zabrał Jamesa, Bruce'a i Petera do warsztatu. Zaangażował ich w budowę nowej zbroi. Chciał jak najbardziej rozwinąć swoją nano-zbroję i nano-zbroję Camili, zanim znowu będą musieli walczyć. Nie łudził się, że za drugim razem Camila zostanie w domu. Szczęście że teraz zgodziła się zostać. Miałby wyrzuty sumienia, gdyby pozwolił jej wtedy pójść z nią, a potem coś by się stało ich nienarodzonemu dziecku, mimo że go nie planowali. 

- Tato, a my możemy mieć takie zbroje? - zapytał James.

- Kiedyś moje zbroje będą wasze. I zbuduję wam pierwsze zbroje jak skończycie rok, ale bez uzbrojenia oczywiście. Na to jesteście za mali - powiedział.

- To kiedy dostaniemy taką z uzbrojeniem? - zapytał Bruce. 

- Zobaczymy. Może jak będziecie mieć 11-12 lat zacznę stopniowo wprowadzać wam uzbrojenie, jeśli będziecie dość odpowiedzialni - powiedział, wiedząc że mało prawdopodobne, żeby dożył do tego momentu. 

Oczywiście miał świadomość, że może będzie konieczne wzięcie pod uwagi mocy trojaczków przy budowach zbroi dla nich. Nie pierwszych, bo nieludzie terrigenezę przechodzą, gdy kończą 18 lat, czyli gdy są pełnoletni, a tego tym bardziej raczej nie dożyje. Chłopcy jeszcze nie wiedzieli, że oni i ich mama są nieludźmi. Wiedzieli że ona ma moce, ale nie wiedzieli dlaczego. Zaplanował z Camilą, że powiedzą im jak będą starsi. Wyglądało na to, że ona będzie musiała powiedzieć im to sama. 

Inhuman: Wojna z Thanosem||T.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz