Zróbmy to

544 17 1
                                    

# Alec

Jace odwrócił się na pięcie i wybiegł z pomieszczenia w poszukiwaniu Magnusa, a ja wróciłem do łóżka Melody.

- Alec, nie wiem co się dzieje, czy tak wygląda działanie iratze na nowy jad, czy nic nie działa, naprawdę nie wiem. 

Przerażająco blada dziewczyna niespokojnie leżała na łóżku a jej ciało co jakiś czas  wstrząsały drgawki. 

- Zmierz jej temperaturę, a ja sprawdzę ranę, mam nadzieję że Magnus jeszcze jest w instytucie. 

Podszedłem bliżej łóżka i odkryłem zranioną nogę, na której od razu zauważyłem przesiąknięty opatrunek, do tego stopnia że na prześcieradle odznaczała się sporo plama krwi.  

- Izzy, jest źle. Rana mocno krwawi jeśli tego nie zatrzymamy trzeba będzie jej przetoczyć krew, bo nie da rady. 
- Temperatura też za wysoka, 40 stopni, leje się z niej pot, ale ma okropne dreszcze, nawet jej mocniej przykryć nie możemy, bo temperatura nie spadnie. 
- Przeciwbólowe?
- Boję się jej podawać, bo nie wiem jak zareaguje z jadem, jeśli pozbędziemy się go z układu krwionośnego to możemy zadziałać więcej. 
- Co proponujesz? 
- Poczekamy na Magnusa, a od siebie mogę narysować kolejną runę leczniczą. 
- Działaj. 

Odsłoniłem rękę, na której Izzy będzie rysować runę i przeniosłem się na drugą stronę łóżka aby nie zawadzać a jednocześnie móc trzymać Melody za dłoń. 
Nagle do pokoju wbiegł zdyszany Jace. Był sam, zatem Magnus musiał nas opuścić. 

- Ja, emmm, ja nie znalazłem go, byłem wszędzie. Dzwoniłem i nie odbierał. Nie wiem gdzie jest. 
- Cholera, potrzebujemy czarodzieja, bo nasze runy nie działają a jest gorzej, zaczęła się wykrwawiać z rany, jad nie reaguje na runę leczącą. 
- Jeszcze wy możecie dzwonić, ode mnie w sumie nigdy nie odbierał. 

Gniewnie spojrzałem na mojego parabatai i chwyciłem leżący na stoliku nocnym telefon, gdzie w ostatnich połączeniach był Magnus Bane. 
Nie odbierał, ponownie wybrałem numer i znowu nic. 

- Nie odbiera, co teraz?
- Będziemy improwizować. 
- Co proponujesz? Z każdą chwilę traci coraz więcej krwi a gorączka też nie odpuszcza.
- Na gorączkę byłaby dobra kąpiel w zimnej wodzie, ale przez ranę nie możemy tego zrobić. Potrzebujemy zimnych okładów, mokre ręczniki, kostki lodu, cokolwiek by obniżyć temperaturę ciała. Jace, załatwisz to? Weźmiesz kogoś do pomocy.
- A co z Clary, jej też jest potrzebna pomoc!
- Jace, pomogłeś jej wystarczająco, narysowałeś runę, rana zaczęła znikać i jest tylko nieprzytomna. Teraz liczy się życie Melody! - Słysząc co zrobił nie mogłem uwierzyć w jego lekkomyślność, narażanie Nocnych Łowców i przyziemnej na śmierć. 
- Co ty zrobiłeś?! 
- Alec, nie ważne, obaj skupcie się na Mel! Jace, idź po ręczniki i miski z wodą z lodem, będziemy chłodzić.  - Ponownie skupiłem uwagę na poleceniach Izzy. 
- To załatwi gorączkę, ale rana? 
- Będziemy szyć. Rana się zabliźnia za wolno, muszę jej dopomóc i lekko zszyję, tylko...
- Tylko co? - Moja siostra uciekła wzrokiem w bok, nie chcą wydusić z siebie więcej.
- Izzy, tylko co? O co chodzi?
- Zrobię to bez znieczulenia, będziesz musiał przytrzymać Melody najmocniej jak potrafisz. Jest nieprzytomna i prawdopodobnie ból jaki teraz odczuwa z rany przyćmi ból szycia, ale nie możemy sobie pozwolić aby wyszarpała się. 
- To szaleństwo, musisz ją znieczulić!
- Nawet nie wiesz jak bym chciała! Ale nie mogę, bo wiem, że mogę jej tym bardziej zaszkodzić niż pomóc. Melody jest silna, najsilniejsza z nasz wszystkich, da radę i jeszcze będzie się przechwalać szyciem bez znieczulenia. - Izzy delikatnie się uśmiechnęła, dodając mi nadziei i pocieszenia. 
- Zróbmy to. 


Shadowhunters II Alec LightwoodWhere stories live. Discover now