# Melody
Gdy oburzona Izzy wyszła z mojego pokoju, mogłam spokojnie do niego wejść i udać się pod prysznic, trochę kurzu osadziło się na moich włosach oraz ubraniach. Niestety mój spokój nie potrwał długo, głośne dobijanie do drzwi odwiodło mnie od zdjęcia ubrań.
- Kto tam?
- Alec.
- A to nie ma mnie.
- Nie było, ale już jesteś więc żądam wyjaśnień.
- Dobra, wchodź.
- Wszedłbym nawet bez pozwolenia, ale nie byłem pewien czy jesteś ubrana.
- Teraz byłam, ale mam nadzieje, że już codziennie będziesz czekał na pozwolenie.
- Nie licz na to moja droga. A teraz tłumacz się, gdzie byłaś cały dzień.
- Nie pozwalaj sobie Alexandrze. Gdyby nie Isabell to nawet byś nie zauważył, że mnie nie było.
- I tu się mylisz. Czekałem na twój powrót by odbyć poważną rozmowę.
- Póki co, tak średnio ci idzie, nie czuję powagi sytuacji.
- Okej. Sama tego chciałaś. Zapraszam do mojego biura.
- Co?Chłopak wyszedł z mojego pokoju po wypowiedzeniu słów, których obawia się tutaj każdy " zapraszam do mojego biura".
Odczekałam chwilę, bo może żartował i za chwilę tu wróci, jednak tak się nie stało.
Muszę pójść do jego gabinetu.# Alec
Została jeszcze w pokoju, myśli, że jej odpuszczę jak to zazwyczaj było. Dzisiaj jednak nie będzie litości i musi mi się wytłumaczyć z tego znikania.
Zasiadłem do biurka i skierowałem wzrok na drzwi wejściowe, w których powinna pojawić się Melody. No i jest. Przybrała skruszoną minę, jakby mogła cokolwiek nią zdziałać. Nie dzisiaj moje droga.- Zapraszam.
- Idę.
- Coś ci się nie spieszy.
- Za chwilę na mnie nakrzyczysz, więc nie mam powodu by to przyspieszać.
- To czy będę krzyczeć zależy od tego co powiesz.Usiadła po przeciwnej stronie biurka i skierowała swój wzrok na mnie. Wydawało się jakby się mnie bała w tym momencie, ale jej oczy nie zdradzały strachu a ciekawość.
- Muszę pytać czy sama zaczniesz?
- Jak pamiętasz bądź nie, wczoraj odprowadziłeś mnie do pokoju po naszym wspólnym treningu, umyłam się, położyłam spać i zasnęłam. Rano wstałam o 6, bo nie mogłam już spać i potrzebowałam szklanki wody. Wstałam, ubrałam jakieś ciuchy i poszłam do kuchni, gdzie nikogo nie zastałam, zjadłam skromne śniadanie, z butelka wody wróciłam do pokoju. Nie spotkałam nikogo na korytarzach. Zabrałam kurtkę i wyszłam z instytutu się przewietrzyć, bo potrzebowałam trochę pobiegać na świeżym powietrzu, ile można siedzieć w zamknięciu.
- Do rzeczy, wiesz o co pytam.
- Już już. Myślę, że biegałam z godzinę i zrobiłam się głodna, poszłam do jakiejś przyziemnej restauracji. Kiedy zjadłam drugie śniadanie, chciałam wracać do instytutu, ale zatrzymały mnie jakieś dźwięki z takiej mniejszej uliczki. Poszłam w tym kierunku a tam dwóch wampirów dyskutowało o krwi na handel. Podsłuchiwałam i śledziłam ich dwie godziny aż doszliśmy do Pandemonium. Niewiele się dowiedziałam, ale jednak coś i wróciłam do instytutu by wam o tym powiedzieć.
- I sama chodziłaś za dwoma wampirami przez dwie godziny i mogło to się dla ciebie skończyć walką z Podziemnymi?!
- Ale to nie tak. Trzymałam się bardzo daleko od nich i miałam dwa małe sztylety, dałabym radę. Uprzedzając pytanie, nie zadzwoniłam po was bo nie chciałam ich spłoszyć. A teraz powinieneś się cieszyć z informacji jakie ci dostarczyłam i że nie weszłam sama do Pandemonium.
- Tak czy siak zachowałaś się mega nieodpowiedzialnie i dostajesz ostrzeżenie oraz karę.
- Wow, kara, kiedy to było.
- Dzisiaj wypełniasz ze mną raporty.
- A może jakaś mała pochwała za zdobycie informacji i że nie weszłam do Pandemonium?
- Nie powiem o twoim ciągłym wymykaniu się twoim rodzicom. A swoja droga, gdzie ty tak znikasz?
- Lubię obserwować z ukrycia, tyle powinno ci wystarczyć. Mamy misję, kto czyni honory?
- Ja, bo ty masz karę.Wyszliśmy z gabinetu w poszukiwaniu reszty, aby ogłosić nową misję, wyśledzić kto handluje krwią Podziemnych.
YOU ARE READING
Shadowhunters II Alec Lightwood
FanfictionAlec i Melody, dwójka Nocnych Łowców. Niby oboje świetnie wyszkoleni i inteligentni a jednak tak samo ślepi.