Dzieje się coś złego

763 20 2
                                    

# Melody

Poczułam, że lekko się unoszę, Alec wziął mnie na ręce. 

- Nie zamykaj oczu Melody. 
- Mhmmm. 
- Opowiedz mi o swoim dniu. 
- Nie pamiętam.
- Czego nie pamiętasz. Izzy, dzieje się coś złego. 
- Iratze zaczęło działać, pewnie za chwile zemdleje, ale rana pomału się zabliźnia. 

Ostatnie co pamiętam to zmartwione spojrzenie Aleca i uczucie, że zaczął ze mną biec. Później była już tylko ciemność.

# Alec

Melody straciła przytomność a jeszcze połowa drogi do instytutu przed nami. Nie wybaczę sobie, jeśli z tego nie wyjdzie, powinienem to przewidzieć i sprawdzić jej stan od razu po walce. Wielka Nocna Łowczyni a zachowuje się jak dzieciak, jak Jace, ten sam charakter. 

- Izzy, na pewno nie musimy wzywać cichych braci ani czarownika?
- Nie sądzę. Poradzi sobie. Teraz musimy dotrzeć do instytutu i gdzieś zgubiliśmy Jace'a. 

Nic więcej nie odpowiedziałem tylko skupiłem się aby jak najszybciej dostarczyć Melody do skrzydła szpitalnego w Instytucie. Dziewczyna leżała w moich ramionach bez ruchu, wręcz jej ciało stało się wiotkie i bezwładne. Tak nie powinno być. 

- Izzy, dzwoń po Magnusa.  - krzyknąłem do siostry, która żwawo podążała za mną. 

Przekroczyliśmy bramy instytutu i odprowadzony zaciekawionymi spojrzeniami innych Nocnych Łowców wbiegłem do naszego "szpitala". Ułożyłem Melody na najdalszym łóżku, lekko odgrodzonym od innych aby miała spokój. 
Dziewczyna była strasznie blada, wyglądała jakby zapadła w śpiączkę, na jej twarzy malował się spokój, to znaczy że chyba nic nie czuje. 

- Kiedy będzie Magnus?
- 10 minut? Sprawdź ranę. 

Przeniosłem swój wzrok z twarzy dziewczyny na jej nogę gdzie nadal znajdowała się rana, która już nie krwawiła tak obficie jak na początku, ale nadal runa nie zdołała jej wyleczyć. 

- Bez czarownika się nie obejdzie Izzy i mam nadzieję, że nie będzie za późno. 

Izzy podeszła do mnie i spojrzała w tym samym kierunku a później na mnie. Chwyciła gazy i zaczęła delikatnie zmywać krew, która zabrudziła już całą nogę i skapywała na pościel. 

- Przecież to było lekkie zadrapanie, zawsze dawaliśmy sobie z nim radę.
- Czy te demony czymś się wyróżniały?
- Bardziej zaciekłe?
- Moje strzały ich nie zabijały, jedynie raniły, dopiero miecz zabijał.
- Nowa mutacja.

Usiadłem na krześle obok łóżka, spojrzałem na twarz Melody i odgarnąłem włosy z lekko spoconego czoła.

- Ma gorączkę. 
- Organizm walczy, jad musiał być mocniejszy. 

Dziewczyna poruszyła się na łóżku a jej ciało lekko drżało. Wziąłem koc leżący najbliżej i szczelnie okryłem, teraz może wydarzyć się wszystko. 

- Zadzwoń po Jace'a gdzie jest, musimy też powiadomić matkę, no i gdzie ten Magnus?!
- Nie krzycz przy Mel, jest nieprzytomna ale zaczęła się trząść.
- Narysuj znowu Iratze, nie możemy czekać. 
- Za chwilę będzie. 

Twarz Melody stała się jeszcze bledsza o ile to możliwe a sińce pod oczami były wyraźniejsze. 

- Czy Mel mówiła ci o problemach ze snem?
- Nie, dlaczego?
- Zobacz jakie na sińce pod oczami.
- Wiesz jaka ona jest, nigdy się nie przyzna, że ma problem, aż się wykończy. 

Niestety Izzy ma rację, Melody nigdy nie przyznaje się do swoich słabości co jak na załączonym obrazku kończy się dla niej niemal tragicznie. 

- Witajcie moi drodzy! 

Shadowhunters II Alec LightwoodWhere stories live. Discover now