Rozdział 21

40 7 0
                                    

AIDEN

Budzę się zdezorientowany i nie za bardzo wiem, gdzie jestem i co się stało. Wstaję powoli z ziemi, jednak szybko tego żałuję, gdy w jednej chwili czuję silny ból w skroniach. Staram się go zignorować i przypomnieć sobie, co się wydarzyło. Ostatnie, co pamiętam, to jak razem z Harper szliśmy na spotkanie z jej krewną i potem...

– Harper.– szepczę do siebie, kiedy zdaję sobie sprawę, że ta wiedźma ją porwała. – Harper! – krzyczę z nadzieją, że mi odpowie.

Kiedy tak się nie dzieje, postanawiam jej poszukać. Wyjmuję telefon, by włączyć latarkę i wtedy widzę, że jestem pośrodku cmentarza, którego nie znam, więc ciężko będzie mi ją znaleźć, ale nie mam zamiaru odpuszczać.

Przeszukałem już cały cmentarz i po Harper nie ma żadnego śladu. Nie mogę nawet wyczuć jej zapachu. Pierwszy raz nie wiem, co mam zrobić. Myślę tylko o tym, że mogę jej już nie zobaczyć. Moją ostatnią nadzieją jest Klaus i jego siostra Freya, która może namierzyć moją dziewczynę. Nie tracąc więcej czasu, dzwonię do niego, aby wszystko wytłumaczyć.

HARPER

– Potrzebuje jeszcze tylko twojej krwi i wszystko będzie gotowe do rytuału. – odzywa się głos jakiejś kobiety, który jest niewyraźny i nie jestem pewna, do kogo on należy.

Próbuję otworzyć oczy, jednak okazuję się to trudniejsze, niż myślałam. Przez cały czas słyszę hałasy oraz głos, którego nie jestem w stanie rozpoznać. Podejmuję kolejną próbę i w końcu udaję mi się unieść powieki. Początkowo obraz jest nieco rozmyty, ale z każdą sekundą widzę coraz więcej.

– To jest jakiś żart. – mówię do siebie, kiedy orientuję się, że jestem przywiązana do krzesła.

Rozglądam się po pomieszczeniu i pierwszą rzeczą, jaka rzuca mi się w oczy, są świeczki porozstawiane wokół mnie. Po chwili wspomnienia zaczynają wracać. Pamiętam jak razem z Aidenem...

– Aiden. – szepczę, przypominając sobie, że krewna rzuciła na niego jakieś zaklęcie, przez które stracił przytomność.

Muszę się jakoś stąd wydostać.

Używam całej swojej siły i szarpię rękoma, aby rozerwać liny, ale to na nic.

– Nawet nie masz co próbować. – odzywa się ten sam głos, który słyszałam wcześniej i już wiem, że należy do mojej krewnej. – Rzuciłam na nie zaklęcie, więc nic nie zdziałasz.

– Gdzie jest Aiden? – syczę przez zaciśnięte zęby.

– Zapewne cię szuka – odpowiada z uśmiechem, który za chwilę doprowadzi mnie do szału. – ale nie martw się, nikt nas tu nie znajdzie.

– Zdziwisz się.

Aiden miał rację. Mogłam go posłuchać i wrócić do posiadłości, kiedy mieliśmy jeszcze szanse. Teraz jest już za późno.

– Oh i mów mi Rosalia, wcześniej się chyba nie przedstawiłam. – prycham na jej słowa. – Nie masz pojęcia, ile czekałam na tę chwilę. – mówi, wsypując jakieś zioła do małego pojemnika. – Dzisiaj w końcu odzyskam siostrę i to wszystko dzięki tobie.

Nie rozumiem, o co jej chodzi z tą siostrą, ale nawet nie chcę pytać. Jedyne, o czym myślę, to Aiden i ucieczka stąd. Tylko jak mam się wydostać skoro nie mogę rozerwać lin?

– Co robisz? – pytam, kiedy podchodzi do mnie z nożem w ręku.

Teraz zaczynam się martwić tym, co chce zrobić.

– Potrzebuję twojej krwi.

Zbliża ostrze do mojej ręki, a ja z całych sił próbuję się wyrwać. Moje starania idą na marne. Kobieta rozcina moją rękę, przez co syczę z bólu. Przysuwa pojemnik, w którym mieszała zioła, tak aby krew spłynęła wprost do niego.

New lifeWhere stories live. Discover now