Rozdział 7

103 8 0
                                    

Kiedy się budzę, pamiętam jedynie chęć wydostania się z pomieszczenia oraz ból. Nie pamiętam jak przemieniłam się w człowieka. Nie wiem jak długo byłam w postaci wilkołaka. Mam kompletną pustkę w głowie. 

Rozglądam się po piwnicy w poszukiwaniu kogokolwiek i zauważam Aidena. Stoi plecami do mnie, więc nie wie, że się ocknęłam.

– Aiden. – Natychmiast się ogląda i podchodzi do mnie, a następnie pomaga wstać.

– W porządku? – pyta, trzymając mnie za ramiona.

– Umm tak, chyba tak. – odpowiadam niepewnie.

Nie czuję już bólu, jestem jedynie trochę zmęczona.

Nakładam bluzę, którą wcześniej dał mi chłopak i idziemy do salonu, gdzie czekają na nas Ethan z Decualionem.

– Jak się czujesz? – pyta Deucalion.

– Dobrze. – odpowiadam krótko.

– Nauczymy cię dzisiaj samokontroli – Odzywa się Ethan. – musisz nauczyć się kontrolować przemianę, jeśli za bardzo się zdenerwujesz, możesz przemienić się na oczach wszystkich ludzi, a tego byśmy nie chcieli.

– Dlatego nauczę cię dzisiaj tego wszystkiego. – wtrąca Deucalion.

– My się tym zajmiemy. – mówią w tym samym czasie bliźniacy.

Trochę mnie dziwi ich reakcja, jednak nie narzekam na to, pomimo że lubię Deucaliona, wolę, aby to oni mnie uczyli.

Już po kilku minutach schodzimy do piwnicy, w której przeszłam swoją przemianę. Nie możemy ryzykować, żebym uciekła, kiedy stracę kontrolę, dlatego musimy uczyć się w zamkniętym pomieszczeniu.

Początkowo wszystko szło dobrze. Nie było większych problemów aż do teraz. Denerwuję się na Ethana, który przez przypadek mnie popchnął. Wiem, że nie zrobił tego celowo, nie zauważył mnie i po prostu na mnie wpadł, przy tym lekko popychając, jednak nie umiem zapanować nad złością. Zaczynam na niego warczeć, a moje oczy w jednej chwili zmieniają kolor.

– Harper. –odzywa się Aiden.

Słysząc jego głos szybko się uspokajam. Nie rozumiem do końca, dlaczego tak się stało, lecz nie zastanawiam się teraz nad tym.

Przepraszam Ethana i wracamy do nauki.

– W naszym przypadku pomogła mantra Satomi, którą do tej pory stosujemy – Zaczyna Ethan. -Trzy rzeczy nie mogą być długo ukryte, słońce, księżyc, prawda. To może pomóc ci odzyskać kontrolę. – Kończy Aiden.

Łatwo zapamiętać. Słońce, księżyc, prawda.

Powtarzam to za każdym razem, kiedy tracę kontrolę i za każdym razem pomaga.

Po ponad godzinnej nauce z bliźniakami postanawiamy zrobić sobie przerwę. Wychodzimy z loftu, do którego wchodzi Kali – wysoka, szczupła, czarnowłosa kobieta. Trzyma w dłoni napój, który wylewa się na moją koszulkę, kiedy mijamy się w drzwiach. Denerwuje się na nią i nie potrafię nad tym zapanować. Kali doskonale wie, że jeśli zostanie, będzie tylko gorzej więc kiedy tylko widzi, jak kolor moich oczu zmienia się, od razu wchodzi do loftu.

– Słońce, księżyc, prawda. – Powtarzam pod nosem, jednak tym razem nie pomaga. Coraz bardziej się nakręcam. Czuję wysuwające się pazury oraz łamiące się kości.

– Harper – Odwracam się powoli w stronę Aidena. Jest zaniepokojony, jednak opanowany, – powtórz za mną, słońce, księżyc, prawda. – Robię, jak każe, kilka razy powtarzam za nim i po chwili wszystko wraca do normy. – Chodź, dam ci koszulkę na przebranie. – dodaje i z powrotem wchodzimy do budynku.

New lifeWhere stories live. Discover now