Rozdział 11

96 8 0
                                    

Dzisiaj jest bal, na który idę z Aidenem i cholernie się tym stresuję. Sama nie wiem do końca dlaczego. Chyba przez to, że idę tam właśnie z nim.

Co, jeśli nie będę wiedziała co powiedzieć i zapadnie niezręczna cisza? Co, jeśli potknę się o własne nogi?

W głowie układam milion czarnych scenariuszy, przez co sama się nakręcam i jestem jeszcze bardziej zestresowana.

Spoglądam na zegar wiszący na ścianie, który wskazuje czternastą osiem. Bal jest na dziewiętnastą, więc mam jeszcze trochę czasu.

Jak tylko wstałam, wzięłam prysznic, umyłam swoje włosy i zjadłam na szybko śniadania – tradycyjnie płatki z mlekiem. Przygotowałam również sukienkę, czarne sandałki na obcasie, które idealnie pasują do sukni oraz biżuterię – srebrny łańcuszek, bransoletkę i złote kolczyki.

Obecnie siedzę na łóżku w swoim pokoju i czekam na Lydie, która obiecała pomóc mi z makijażem i fryzurą.

Słyszę głośne pukanie do drzwi i od razu schodzę, by otworzyć.

– No w końcu jesteś. – mówię, kiedy dziewczyna wchodzi do środka.

– Przecież spóźniłam się tylko kilka minut.

Moich rodziców nie ma w domu, ponieważ musieli zostać dłużej w pracy, dlatego idziemy do salonu.

– Wiem, ale tak się stresuję, że czas mi się potwornie dłuży.

Kładę się na kanapie i patrzę tępo w sufit.

– Stresujesz się spotkaniem z Aidenem? – pyta, siadając wygodnie w fotelu obok. – Przecież codziennie się widujecie.

– Nie do końca chodzi o to – Przewracam się na bok, podpierając się łokciem. – od naszego pocałunku minęło już kilka dni, a my nie wspomnieliśmy o tym nawet słowem. Do tej pory byłam prawie pewna, że woli o tym zapomnieć, więc ja też nic o ty nie mówiłam, jednak teraz nie jestem tego taka pewna. Gdyby faktycznie chciał zapomnieć to by nie zapraszał mnie na bal, prawda?

– A więc musimy zrobić cię na bóstwo, żeby mu szczęka opadła i zrobił kolejny krok, zamiast udawać, jakby nic się nie wydarzyło. – Wstaje, bierze swoją torebkę, którą wcześniej położyła na stoliku kawowym i ciągnie mnie za nadgarstek do mojego pokoju.

– Siadaj. – rozkazuje.

Siadam na małym krzesełku i odwracam się w jej stronę.

Po niecałych dwóch godzinach mam zrobiony nie zbyt mocny makijaż oraz włosy upięte w luźny warkocz.

Spoglądam na ekran telefonu i jest dopiero szesnasta, więc postanawiamy obejrzeć z Lydią jeden lub dwa odcinki serialu. Bierzemy jakieś przekąski z kuchni, kładziemy się na kanapie i włączamy pierwszy odcinek serialu.

Niestety nie mogę się skupić przez to, że Lydia co chwilę krzyczy na mnie, abym uważała na włosy, bo się rozwalą. Postanawiam więc pójść do kuchni po jakiś napój i słyszę dźwięk powiadomienia. Odblokowuje ekran i zamieram.

Od Aiden:

Będę po ciebie za pół godzinki.

– Lydia!! – krzyczę, na co ona podskakuje przestraszona, wywalając połowę popcornu z miski. – On tu będzie za pół godziny! – biegnę do niej i pokazuje wiadomość.

– O Boże. – Zakrywa usta dłonią. – To co my tu jeszcze robimy?? – Łapie mnie za nadgarstek i wbiega po schodach, a ja za nią.

Bierzę sukienkę, która wisi na wieszaku i podaje mi ją ostrożnie tak, aby się nie pogniotła.

New lifeWo Geschichten leben. Entdecke jetzt