Rozdział 4

128 9 0
                                    


Wstałam za piętnaście dziewiąta. Jest niedziela, więc mogłam pospać dłużej, i taki był mój plan, jednak Aiden postanowił go zmienić. Od razu po moim obudzeniu przynosi mi śniadanie, co jest bardzo miłe z jego strony.

– Jak się spało? – odzywa się brunet, podając mi talerz z jedzeniem.

– Dobrze. – Posyłam ciepły uśmiech w jego stronę i biorę talerz, który po kilku minutach jest już pusty. Nawet nie zauważyłam, że byłam taka głodna.

No tak, wczoraj nie zjadłam kolacji, to wszystko wyjaśnia.

– Deucalion chyba naprawdę cię polubił, a to mu się za często nie zdarza. – mówi Aiden, siadając obok mnie.

Miałam już się odezwać, kiedy brunet bierze moją rękę, na której jest całkiem spore zadrapanie i spogląda na nią z przerażeniem. Nie wiem, o co mu chodzi, to tylko rana, która zapewne zniknie w przeciągu kilku dni.

– Czy ten wilkołak w lesie cię udrapnął? – pyta, dalej trzymając moją rękę.

– Nie, chyba nie, nie pamiętam. – Dopiero teraz zaczynam się zastanawiać, co tak naprawdę mi się stało. Zauważyłam to po dwudziestej trzeciej, tuż przed spaniem i nie myślałam nad tym, jak do tego doszło.

Po krótkiej chwili do pokoju wchodzi Ethan i również jest przerażony, jak tylko widzi moją rękę.

O co im chodzi to przecież zwykła rana. Myślałam, że to ja zawsze się przejmuje takimi rzeczami, chociaż o dziwo tym razem tak nie było.

– Dlaczego patrzycie z takim przerażeniem na tą rękę, za kilka dni mi się to zagoi.

– Zagoi ci się szybciej, niż myślisz. – mówi Aiden, puszczając moją dłoń.

– Harper, to nie jest zwykłe zadrapanie. – odzywa się Ethan.

Okej, teraz zaczynam się przejmować.

– To znaczy? – pytam, oczekując jakiejś sensownej odpowiedzi.

– Jakby ci to łagodnie powiedzieć – przestępuje nerwowo z nogi na nogę Ethan – przy najbliższej pełni przemienisz się w wilkołaka.

– Co?! – wstaje nie dowierzając w to, co usłyszałam. Poprzedniego dnia dowiedziałam się, że wilkołaki w ogóle istnieją, a za niedługo sama nim będę? Nie, to nie może być prawda. To tylko głupi sen, z którego się jeszcze nie obudziłam.

– Ethan nie mogłeś jej tego powiedzieć łagodniej?

– Nie, ja nie mogę być wilkołakiem ja... – Nie wiem co powiedzieć, pojedyncze łzy zaczynają spływać po moich policzkach. – w nic się nie przemienię, rana się zagoi i wszystko będzie po staremu – Wstaje Aiden, podchodzi i mnie przytula.

Chyba naprawdę tego potrzebowałam, bo już po chwili się uspokajam.

– Nie zostawimy cię, pokażemy ci wszystko i nauczymy samokontroli. – Odsuwam się od bruneta, który cały czas się do mnie uśmiecha.

Spędziłam z bliźniakami całe popołudnie na rozmowie o moje przemianie. Powiedzieli mi najważniejsze rzeczy, które powinnam wiedzieć i wytłumaczyli, z czym to się wiąże. Wiedziałam, że nie będzie mi z tym łatwo, jednak jednego jestem pewna, moje życie zmieni się o trzysta sześćdziesiąt stopni przy najbliższej pełni.

– Zostaw nas samych, chciałbym zamienić kilka słów z Harper. – mówi Deucalion, opierając się o framugę drzwi. Aiden jedynie kiwa głową i wychodzi, posyłając mi uśmiech, który od razu odwzajemniam.

New lifeWhere stories live. Discover now