Rozdział 16

67 8 1
                                    

Poprzedni wieczór skończył się wywiadem, który zrobiła mi Cami. Oczywiście wszystkie pytania dotyczyły Aidena. Jednak tym razem byłam za to wdzięczna, ponieważ dzięki temu, chociaż na chwilę mogłam zapomnieć o Matcie i o tym, że będę musiała widywać go codziennie w szkole.

Blondynka jeszcze śpi, więc postanawiam zrobić nam śniadanie. Schodzę na dół do kuchni i pierwsze co przykuwa moją uwagę to mała, biała karteczka na stole. Domyślam się, że jest ona od rodziców. Biorę ją do ręki i czytam treść.

Wrócimy dzisiaj późno, więc nie czekajcie na nas z kolacją. W lodówce macie gotowy obiad, a na stoliku zostawiłam jeszcze pieniądze, jakbyście chciały zjeść coś innego.

W zasadzie nie dziwi mnie to, co jest na niej napisane. Ostatnio rodzice bardzo dużo pracują i prawie ich nie widuję. Z jednej strony jest mi to na rękę na przykład podczas pełni, ale z drugiej... tęsknie za nimi.

Z moich myśli wyrywa mnie dźwięk powiadomienia.

Od Ethan:

Dziś pełnia. Pamiętasz?

– O cholera. – Mówię do siebie.

Zupełnie o tym zapomniałam. Byłam pewna, że do pełni został tydzień, a nawet więcej. Moje serce w jednej chwili przyspiesza na myśl o tym, co może stać się dzisiejszej nocy.

– Boże moja szyja. – Wzdrygam, gdy słyszę niespodziewany głos Cami, która schodzi ze schodów, pocierając dłonią bok szyi. – Coś się stało? Jesteś strasznie blada. – pyta, siadając na jednym z krzeseł przy stole.

– Dziś jest pełnia. – Wzdycham ciężko. – Nie potrafię jeszcze panować nad przemianą. Nie w tą jedną noc w miesiącu.

Siedzimy przez chwilę w ciszy, którą przerywa dzwonek do drzwi.

– Otworzę.

Wstaję i idę w kierunki drzwi. Chwytam za klamkę i w jednej chwili zapominam o moim zmartwieniu.

– No cześć skarbie. – Posyła mi uśmiech, który tak bardzo kocham.

Aiden stoi przede mną ubrany w zwykłe czarne jeansy, białą, opinającą się koszulkę oraz skórzaną brązową kurtkę.

– Hej. – Odpowiadam również z uśmiechem. – Wchodź. – Otwieram drzwi szerzej.

– Pamiętasz co dzisiaj jest, prawda? – pyta, idąc w stronę kuchni, a ja tuż obok niego.

– Pełnia. – odpowiadam smętnie.

– Zabiorę cię do loftu. – Kiwam jedynie głową.

Czuję się trochę pewniej, gdy wiem, że Aiden i reszta stada będzie przy mnie tej nocy, jednak moje obawy całkiem nie znikają. Dalej martwię się tym, co może się wydarzyć, a wydarzyć może się naprawdę wiele.

Pakuję najpotrzebniejsze rzeczy, żegnam się z Cami i razem z Aidenem jedziemy do loftu, jak zwykle wybierając dłuższą drogę.

Po niespełna trzydziestu minutach docieramy na miejsce.

– Gotowa? – pyta Deucalion, kiedy tylko przekraczam próg.

– Nie. – odpowiadam szczerze.

Nie jestem ani trochę gotowa. Co, jeśli ucieknę i zrobię komuś krzywdę? Co, jeśli kogoś zabije?

– Pomożemy ci przez to przejść. – odzywa się Aiden, kładąc dłoń na dole moich pleców, kojąco nią pocierając.

– Znalazłem mocniejsze łańcuchy, których nie da się tak łatwo zerwać. – Wtrąca Ethan, unosząc w górę czarną, dużą torbę.

New lifeWo Geschichten leben. Entdecke jetzt